Przyczyną masowego pojawiania się szkodnika jest monokultura, czyli uprawianie jednego gatunku roślin. W świecie polityki taką monokulturą jest obecnie PiS. Jeśli uda się zastąpić monokulturę polityczną różnorodnością, wszystko powinno wrócić do normy.
Posłanka Krystyna Pawłowicz oceniła, że Adam Bodnar jest wyjątkowym szkodnikiem. To entomologiczne odniesienie miało wynikać z tego, że zdaniem posłanki Bodnar jest rzecznikiem tylko tej części społeczeństwa, która przegrała wybory, a nie tej, która doznaje rzeczywistych krzywd. Z szacunku dla siwych włosów myślicielki powstrzymam się od oceny poziomu takich porównań, skoncentruję się jedynie na tezie o szkodniku.
Głosowanie w wyborach jest tajne, a zatem rzecznik, nawet gdyby chciał, nie byłby w stanie zidentyfikować tych obywateli, którzy w wyborach nie poparli zwycięzców, aby konkretnie tylko im pomagać. Rolą rzecznika jest stanie na straży praw i wolności obywatelskich, a w konsekwencji obrona obywateli przed władzą publiczną, która ich prawa narusza. Zatem posłanka przyznaje, że państwo krzywdzi obywateli, ale uważa, że dotyczy to tylko tych, którzy poparli władzę w wyborach. Idąc za tym tokiem myśli, pomocy potrzebują zwolennicy rządzących, w większości beneficjenci rządowego rozdawnictwa, bo to ich wolności są naruszane, a nie ci, którzy przez rządzących są wykluczani. W konsekwencji posłanka systemowo dostrzega rolę rzecznika jako tego, który ma bronić interesu podążających jedynie słuszną drogą rządzących, natomiast powinien porzucić zainteresowanie prawami tych, którzy z właściwej drogi lojalizmu zboczyli. Tworząc taką wizję rzecznika idealnego, posłanka siłą rzeczy stosuje autoreklamę w przyszłym konkursie na to stanowisko. Wszak ona jest zawsze za obecną władzą i byłaby idealnym rzecznikiem reprezentującym tych, którzy myślą tak samo jak ona.
Dość jednak dalszej podróży w tę krainę absurdu. W tym kontekście warto zastanowić się nad samą instytucją rzecznika jako strażnika praw obywateli w starciu z władzą. Jest on wybierany przez większość sejmową, czyli to rządzący wybierają rzecznika obywateli, który ma ich bronić w konfrontacji z nimi samymi. To trochę tak, jakby w procesie pozwany organ władzy wybierał obywatelowi adwokata, który ma ten organ pozwać. Tak ułomnie skonstruowany model funkcjonował dotychczas prawidłowo, bowiem rządzący, zachowując reguły demokratycznej gry, wybierali na to stanowisko zawsze niezależnego fachowca. Model przestanie jednak funkcjonować przy władzy o ambicjach totalitarnych, której celem staje się monolit państwa polegający na jednomyślności jego funkcjonariuszy. W takim modelu instytucje państwa mają służyć ochronie władzy, a nie obywatela. Nienawiść posłanki jako przedstawicielki rządzących do rzecznika wynika z prostego sposobu myślenia, że kto nie jest z nami, czyli nie wspiera władzy, jest przeciw nam. Jeśli zatem rzecznik przy konflikcie interesów popiera obywatela, a nie monolit państwa, staje się systemowym wrogiem. Po odbytej w ostatnich latach lekcji autorytaryzmu przyszły legislator powinien zadać sobie pytanie, czy istniejący system wyboru daje ludziom rzeczywiste gwarancje. Jeśli rzecznik ma reprezentować interesy obywateli, to nie powinno wybierać go państwo, ono powinno zapewnić jedynie pieniądze na jego działalność. To obywatele winni wybierać go sami, podobnie jak prezydenta.
Posłanka oczywiście wie, że obecny rzecznik wykonuje swoje obowiązki perfekcyjnie, bo dociera do realnie wykluczonych i aktywnie staje w ich obronie. Zatem jej atak ma podłoże pozamerytoryczne. To przykład zastosowania w praktyce teorii konfliktu polegającej na wyszukaniu przeciwnika i wytworzeniu jego negatywnego obrazu w celu wzmocnienia morale własnej grupy. Carl Schmitt wskazywał na potrzebę tworzenia kategorii przyjaciół i wrogów, definiując wrogów jako przeciwników własnej grupy. Kreując wroga, którego musimy pokonać, zwieramy własne szeregi. Tym razem padło na Bodnara. Nazywanie go szkodnikiem to wypróbowany sposób propagandowy. W czasach komunizmu niedobory żywności tłumaczono zrzuceniem na pola stonki przez amerykańskich imperialistów, jednocząc proletariuszy we wspólnej walce z wrogami. Obecnie zamiast amerykańskich imperialistów mamy Bodnara: strażnika praw obywatelskich, które władza narusza.
Ze szkodnikiem oczywiście trzeba walczyć, a metodą profilaktyki jest niszczenie chwastów, na których on pasożytuje. Bodnar, zdaniem posłanki, pasożytuje na tych, którym prawa są ograniczane, czyli niszcząc ich, można pokonać szkodnika. Stąd prosty wniosek, że wszyscy, którzy dostrzegają, że ich konstytucyjne prawa są ograniczane, powinni wspierać Bodnara, bo tak naprawdę atak na niego jest pretekstem do dalszego naruszania ich praw.
Jak to zrobić? Przyczyną masowego pojawiania się szkodnika jest monokultura, czyli uprawianie jednego gatunku roślin. W świecie polityki taką monokulturą jest obecnie PiS. Jeśli uda się zastąpić monokulturę polityczną różnorodnością, wszystko powinno wrócić do normy.