Rok 2019 był dla polskich sił zbrojnych rokiem kilku kluczowych decyzji. Niestety nie wszystkie można ocenić pozytywnie. Pytanie, co przyniesie nowy rok, pozostaje otwarte.
Zacznijmy od pozytywów. Dobrze, że kontynuowany jest bardzo ważny dla nas program zakupu systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego Patriot. Dzięki niemu uzyskamy nowe możliwości, których obecnie nie posiadamy – obronay przed balistycznymi pociskami rakietowymi, takimi jak rosyjski Iskander, który Rosjanie mają od 2019 r. w Obwodzie Kaliningradzkim. Oczywiście, nie damy rady osłonić całego kraju, ale jesteśmy w stanie zabezpieczyć Warszawę kluczową dla systemu kierowania państwem i dowodzenia siłami zbrojnymi. Ewentualny zakup drugiego dywizjonu pozwoliłby zabezpieczyć rejon rozwinięcia wojsk.
Drugim pozytywnym aspektem była podjęta jeszcze pod koniec 2018 r., ale kontynuowana w 2019 roku procedura zakupu artyleryjskich systemów rakietowych HIMARS w ramach programu Homar. Oczywiście, wojsko cały czas otrzymuje zamówione wcześniej haubice kal. 155 mm w ramach programu Krab i systemy dowodzenia do nich w ramach programu Regina. Dzięki temu wreszcie nasza artyleria będzie w stanie skutecznie wesprzeć ogniowo żołnierzy na pole walki. Podobnie jest z kontynuacją zakupów samobieżnych moździerzy Krab. Wsparcie ogniowe ze strony artylerii ma kluczowe znaczenie dla efektywności działań obronnych, tak jak panowanie w powietrzu.
Warto też wspomnieć, że dobrym zakupem było pozyskanie czterech śmigłowców Leonardo Helicopters AW101 Merlin dla Marynarki Wojennej jako uniwersalnych maszyn ratowniczych i bojowych (zwalczania okrętów podwodnych). To obecnie jedyny śmigłowiec tej klasy mający możliwość łatwej rekonfiguracji do obu zadań. Znów decyzje podjęto wcześniej, ale ten rok oznaczał kontynuacje tego programu. Szkoda tylko, że tych śmigłowców zakupiono tak mało. Osiem, to absolutne minimum tego, co powinna posiadać Marynarka Wojenna, a kupiono ich tylko cztery, na pewno będzie ich za mało.
Ostatnim jasnym punktem było dokupienie wiosną kolejnej czwórki samolotów szkolenia zaawansowanego i taktyczno-bojowego Leonardo M-346 Bielik, dzięki czemu będzie ich łącznie 16. Samoloty te doskonale się sprawdzają w Dęblinie, gdzie w tym roku wyszkolono na nich pierwszych czterech podchorążych. Na razie czterech, bowiem Siły Powietrzne chcą zebrać doświadczenia w eksploatacji całkowicie nowego dla nas skomputeryzowanego systemu szkolenia lotniczego. Jeśli chodzi o negatywy, to podjęto jedną, moim zdaniem błędną decyzję. Tworząc komponent lotniczy Wojsk Specjalnych dokonano zakupu czterech śmigłowców S-70I Blackhawk International w zakładach WSK PZL-Mielec należących do Lockheeda. Śmigłowce te są po prostu za małe na potrzeby sił specjalnych, jeśli nie są uzupełnione drugim, większym typem. Nie rozumiem, dlaczego nie wybrano śmigłowca HH-101A Caesar, będącego wyspecjalizowaną wersją „specjalną” Merlina. Nie tylko mielibyśmy śmigłowiec odpowiedniej wielkości, ale od razu odpowiednio wyposażony i przygotowany do działań specjalnych, a ponadto kompatybilny pod względem logistycznym z maszynami zakupionymi dla Marynarki Wojennej.
Najbardziej martwi opieszałość w zakresie budowania naszych możliwości rozpoznania, zwłaszcza w obszarze bezpilotowych aparatów latających. Spośród czterech programów zakupu bezpilotowców dokonano tylko w obszarze sprzętu dla brygad w ramach programu Orlik, choć i tak wybrano system państwowego PGZ wciąż będący w fazie opracowania, mając gotowy i dobry system opracowany przez prywatną wytwórnię WB Electronics. Zresztą i tak zakupionego sprzętu nie starczy dla wszystkich brygad, a szczególnie teraz, gdy reaktywowano czwartą dywizję Wojsk Lądowych i w związku z tym przybyła nam jedna brygada.
Za bardzo kontrowersyjną uważam decyzję zakupu myśliwców F-35A Lightning II. Z jednej strony będzie to samolot piątej generacji dający nam po raz pierwszy możliwość działania maszyną bojową o utrudnionym wykryciu przez radary przeciwnika.
Niestety nic się też nie robi w obszarze Marynarki Wojennej, która jest coraz bardziej zaniedbana. Szczególnie potrzebujemy nowoczesnych okrętów podwodnych zdolnych do ataku rakietami na obiekty lądowe, które mogą wspomóc działania obronne, a także niszczyć wrogie środki obrony powietrznej wskazane przez rozpoznanie. Niestety, nie tylko nie podjęto w tym zakresie żadnych decyzji, ale wręcz mówi się o zakupie starych, używanych i wyłącznie torpedowych okrętów podwodnych w Brazylii.