Z Pat Romanek, członkiem Zarządu Butcher’s Pet Care rozmawiała Katarzyna Mazur
Co zadecydowało o Pani zawodowym sukcesie?
Jednym z najważniejszych czynników jest moja wrodzona cecha optymizmu. Jestem typem osoby, która wierzy, że rzeczy są możliwe do zrobienia i to popycha mnie do działania. Moim autorytetem jest Steve Jobs, który wierzył w robienie rzeczy, które pozornie wydawały się niemożliwe, ale jednocześnie właśnie dlatego były rozwojowe i ciekawe. Wierzę również w jakość. Korzystałam z okazji oraz wyzwań, które się pojawiały. Bardzo ważni są też ludzie jacy mnie otaczali, oraz wsparcie, począwszy od bliskich, zespołu, właściciela firmy, czy wreszcie platformy retailowej a na końcu klientów.
Polski rynek karmy dla zwierząt, w momencie kiedy wprowadzała Pani na niego markę Butcher’s, był rynkiem zdominowanym przez globalnych graczy. Co sprawiło, że udało się Pani z nową, mało komu znaną marką nie tylko wejść na rynek, ale wykroić z niego solidny kawałek tortu?
Dla mnie w procesie tworzenia planu wzrostu biznesu najistotniejsze jest patrzenie w przyszłość, które pozwala wszystkim interesariuszom zobaczyć wymierne korzyści. To było kluczem do stworzenia długoterminowej strategii, która odniosła sukces. Zawsze na końcu najważniejszy jest klient, a ja wierzyłam, że powinien mieć dostęp do szerokiej dystrybucji wysokiej jakości produktu, ponieważ ludzie kochają zwierzęta i dlatego powinni mieć wybór. Kolejny czynnik to elastyczność działania. Szybko reagowaliśmy na potrzeby klienta. Wprowadzaliśmy zgodnie z trendami zdrowe produkty, jakich poszukiwał, a ważne jest, aby podkreślić, że trendy z jedzenia dla ludzi mają odzwierciedlenie w karmie, a klient to docenił.
Wchodząc do Bucher’s, weszła Pani do firmy rodzinnej. To specyficzna formuła – zazwyczaj wewnątrz panują ściśle określone zasady, relacje, wartości. Przyjęła Pani wszystkie, czy ma poczucie, że sama także coś wartościowego wniosła do tej struktury?
Jeśli chodzi o zasady i wartości, to bezkompromisowość dotycząca jakości produktu, a będąca częścią misji firmy, czyli naturalne żywienie zwierząt, jest mi osobiście niezwykle bliska. W rozwoju nie był najważniejszy wolumen, ale to co wnosimy na rynek i co realnie trafia do misek naszych pupili. Takie podejście ma właściciel firmy i ja je bardzo szanuję. Marzył on, aby firma stała się międzynarodową, ja wniosłam nowe spojrzenie, pokazałam strategię, jak to osiągnąć i finalnie ją zrealizowałam. Dzięki nowej strategii rynkowej marki i operacji zmieniliśmy firmę brytyjską w międzynarodową.
Jak pandemia wpłynęła na sposób, w jaki zarządza Pani zespołem? Czy stanęła Pani w obliczu konieczności przeniesienia części pracy do online’u, a jeśli tak, jakie umiejętności, dotychczas mniej wykorzystywane, musiała Pani uruchomić?
W strukturach firm rodzinnych wiele procesów zachodzi przez interakcje, więc zmiana sposobu pracy na zdalną wpłynęła właśnie na nie. Na pewno wyzwaniem było utrzymanie jedności zespołu i w tym przypadku położyłam nacisk na znalezienie dodatkowego czasu dla zespołu, aby wspierać jego członków, wysłuchać, z jakimi problemami się borykają. Dużym wyzwaniem był pierwszy lockdown, kiedy zamknięto centra handlowe, a tam właśnie, w hipermarketach była istota naszego biznesu. W ekspresowym tempie zmieniliśmy nacisk na inne kanały sprzedażowe, ofertę oraz komunikację zewnętrzną i wewnętrzną. Dzięki pracy zespołu, który się wspierał, udało się też w tym czasie poszerzyć dystrybucję.
Przed jakimi wyzwaniami stoi obecnie firma i jaka jest Pani w niej rola?
Dynamicznie się rozwijamy, wdrażamy strategię multichannelową, a ponieważ jestem odpowiedzialna za strategię rozwoju na rynku, wyzwaniem jest przygotowanie strategii marki, w taki sposób, aby wyróżnić ją w nowych kanałach sprzedaży, a jednocześnie aby stała się częścią potrzeb klienta w nowej rzeczywistości.