Kiedyś usłyszałam, że za każdą kobieca karierą stoi jeden mężczyzna, a może i dwóch… W moim przypadku chodzi jedynie o inspirację – owszem, mężczyźni mnie inspiruję, szczególni tak wybitni jak Astor Piazzola, argentyński twórca tanga nuevo. Poza tym myślę, że wspieramy się wzajemnie – zarówno mężczyźni kobiety, jak i kobiety mężczyzn.
Beata Szałwińska
pianistka
Nie lubię generalizować – mogę mówić we własnym imieniu. Jestem osobą kreatywną, mam sprecyzowane poczucie gustu, rozbudzoną wyobraźnię i własny styl. Jestem kobietą i potrafię narzucić charakter projektom artystycznym, których się podejmuję. Myślę, że to jest ważne. Mi osobiście przeszkadzają w pracy żeńskie hormony, nie szukam kobiecego wsparcia. Lubię być niezależna, pracuję sama. Dużo też działam w zespołach z mężczyznami. Może to jest związane z faktem, że świat artystyczny rządzi się innymi prawami niż biznes. Jeśli chodzi o artystów – kariera to jedno, artyzm to drugie. Zdecydowanie zaliczam się do osób, które spełnienie znajdują w osiąganiu perfekcji w wykonywanych dziełach artystycznych. Nie szukam za wszelką cenę sławy, nie potrzebują rozgłosu. Dla mnie szczęściem jest znalezienie słuchacz, którzy rozumieją i czują moją grę. Jeśli chodzi o moją ścieżkę – jest nią niezależność. Uważam, że prawdziwa sztuka jest wolna – niezależna od polityki i biznesu. Każda kobieta ma własne bariery do pokonania. Jedna na pierwszym planie stawia siebie, inna – rodzinę. Są też kobiety, które próbują łączyć obie sprawy i też płacą za to swoją cenę. Ważna jest według mnie umiejętność odnalezienia harmonii w życiu, ale myślę, że każda z nas coś poświęca w imię czegoś… To jest kwestia wyborów, jakich dokonujemy w życiu.