Advertisement

Donald Trump znienawidzony i uwielbiany

Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o 45. prezydencie USA, ale boisz się zapytać.

45 prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Donald Trump (w czerwcu skończył 73 lata) wywołuje skrajne emocje. Ludzie albo go kochają, albo nienawidzą. Nie pozostawia nikogo obojętnym. Cyniczny biznesmen stał się ikoną współczesnej niepoprawnej polityki. Mówi to, co myśli i nie przejmuje się krytyką. Dla amerykańskiej lewicy (czyli Partii Demokratycznej, będącej skrzyżowaniem naszej Platformy Obywatelskiej z Sojuszem Lewicy Demokratycznej) to uosobienie zła. Cham i burak, który wdarł się na polityczne salony. Trump nie pozostaje w tej pogardzie dłużny. Zarzuca oficjalnie mediom głównego nurtu (czyli zwykle lewicowym), że są stronnicze, kłamią i manipulują. Ze swoimi wyborcami uwielbia porozumiewać się osobiście za pośrednictwem mediów elektronicznych. Jego konto na Twitterze (służy do wymiany krótkich komentarzy i informacji) obserwuje ponad 66 mln ludzi. Trump to swojak, z którym mogą się identyfikować miliony Amerykanów. Chociaż jest miliarderem (wartość majątku to ok. 3 mld dolarów, czyli ok. 12 mld zł), to mówi prostym, zrozumiałym dla ludzi językiem. Opowiada sprośne i seksistowskie żarty, i nie czuje się tym w żaden sposób zażenowany. Bez wątpienia jest najbarwniejszą postacią, jaka kiedykolwiek zasiadała w Białym Domu. Demokratom trudno będzie nie dopuścić do jego reelekcji, bo gospodarka USA na razie ma się świetnie. Próba zaś impeachmentu (pozbawienia stanowiska prezydenta) za wywieranie wpływu na ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, aby podjął śledztwo dotyczące syna jego głównego konkurenta do fotela prezydenckiego Joe Bidena, Amerykanów niewiele obchodzi.

Świat według Donalda

Jego przemówienie w Warszawie w lipcu 2017 r. było czymś w rodzaju credo jego prezydentury. Przemawiając w Warszawie, Donald Trump mówił nie tylko do Polaków. Mówił o Polakach, ale swoje słowa kierował do całej Europy. To niezwykle ważne, bowiem przemówienie to można zamknąć w przesłaniu „My chcemy Boga!”. Nie ściślejszej integracji, nie demokracji, nie multi-kulti ani ubogacenia kulturowego. Boga! Prezydent USA podkreślił wyraźnie, że Polacy w 1979 r. na mszy odprawianej przez papieża Jana Pawła II nie prosili o przywileje ani o bogactwo. Wołali: My chcemy Boga! Jakże znamienne to słowa! Jakże różne od wmawiania nam, że Polacy walczyli o „socjalizm bez wypaczeń” czy o „demokrację”. Nic z tych rzeczy. Walczyli o obecność Boga w życiu kraju i narodu, i dlatego wygrali. A dziś za Polakami powtarza to Europa. „Możemy mieć największe gospodarki i najbardziej śmiercionośną broń na ziemi, natomiast jeżeli nie będziemy mieli silnej rodziny, silnych wartości, to wtedy będziemy słabi i nie przetrwamy” – podsumował Trump.

Amerykanie kochają Trumpa z powodu jego prostego przekazu. Odwołał się on wprost do Ronalda Regana, a nawet użył jego wyborczego hasła „Uczyńmy znów Amerykę wielką”.
Dziś, przygotowując się do kolejnej kampanii, Trump chce to hasło zmodyfikować na „Utrzymajmy Amerykę Wielką”.

Od czasów Ronalda Reagana Ameryka nie miała tak charyzmatycznej osobowości na stanowisku prezydenta. Dlatego jego spotkania z wyborcami bardziej przypominają programy rozrywkowe, a nie poważne dyskusje o państwie czy gospodarce.

Barwna historia rodzinna

Przodkowie Donalda Trumpa przybyli z Niemiec, a dokładniej zostali z nich wyrzuceni, ponieważ dziadek prezydenta uchylał się przed poborem do wojska. Trump nie lubi się chwalić tym przodkiem, ponieważ zdobył on majątek na… prowadzeniu burdeli.
Jak opisał magazyn „Historia Bez Cenzury” kiedy w 1891 r. prostytutki przynosiły dziadkowi przyszłego prezydenta USA – Fredowi Trumpowi – działkę za noc spędzoną z klientem, nie wiedziały, że przyczyniają się do tworzenia fortuny, która wnuka Trumpa doprowadzi do Białego Domu. Fred Trump urodził się 14 marca 1869 r. (jako Friedrich Trump) w gminie Kallstadt, która dzisiaj znajduje się w niemieckim landzie Nadrenia-Palatynat, gdzie jego rodzina zamieszkiwała przynajmniej od XVII w.

Młody Trump jako 14-latek terminował u fryzjera. W 1885 r., gdy miał 16 lat i groził mu pobór do wojska, zdecydował się uciec do USA. 19 października 1885 r. na pokładzie statku „Eider” przypłynął do portu w Nowym Jorku i zamieszkał u starszej siostry, która wyemigrowała dwa lata wcześniej. Szybko też znalazł pracę u niemieckiego fryzjera. Po sześciu latach odłożył kilkaset dolarów i w 1891 r. zdecydował się przenieść do Seattle w stanie Washington. Rok później dostał obywatelstwo amerykańskie, ale tylko dlatego, że okłamał urzędnika, iż przybył do USA dwa lata wcześniej niż w rzeczywistości.

W Seattle wydał oszczędności na kupno restauracji „Poodle Dog”, którą przemianował na „Dairy Restaurant”. Co istotne, miejsce wyszynku znajdowało się w tzw. dzielnicy czerwonych latarni, czyli części miasta, gdzie znajdowały się domy publiczne. Młody Trump oddzielił kurtyną cześć lokalu, gdzie, jak twierdzi Gwenda Blair w swojej książce „The Trumps: Three Generations od Builders and a Presidential Candidate” (Trumpowie: trzy pokolenia budowniczych i kandydat na prezydenta) założył własny dom uciech. Szybko sprzedał go i przeniósł się do miejscowości Monte Christo w tym samym stanie.

Donald Trump z ojcem Fredem Trumpem

W 1889 r. odnaleziono tam złoża minerałów i podejrzewano, że mogą towarzyszyć im pokłady złota i srebra. Fred Trump oczywiście był zbyt sprytny na to, by szukać złota. Miał zamiar zbić fortunę na świadczeniu usług dla tych, którzy mieli takie złudzenia, zgodnie z formułą „panienki, jedzenie i alkohol”, która sprawdziła się w „Dairy Restaurant”. Upatrzył sobie nawet doskonałą działkę na ten cel, zaraz naprzeciwko stacji kolejowej. Problem polegał na tym, że nie stać go było na jej kupno.

Fred Trump nie mógł pozwolić, by przeszkodziło mu to w osiągnięciu celu i po prostu wybudował na działce knajpę, nie pytając jej właściciela o zgodę (w tamtych czasach amerykański urząd, w którym rejestrowano prawa do ziemi, był skorumpowany i można było załatwić taką sprawę). Ostatecznie w grudniu 1894 r. Fred Trump odkupił od właściciela działkę, na której była jego restauracja, płacąc mu pieniędzmi, które zarobił, nielegalnie zajmując jego ziemię. Niedługo potem Trump sprzedał biznes, węsząc koniec gorączki złota. Był jednym z niewielu, którzy na niej zarobili.

Następnie, zgodnie z zasadą kanadyjskiego hokeisty Wayna Gretzky’ego (powiedział on, że sekret jego sukcesu polega na tym, iż gdy inni biegną tam, gdzie krążek jest, on ślizga się do miejsca, gdzie za chwilę będzie), założył kolejną knajpę z domem publicznym (tym razem nazywała się „The Arctic”) w kanadyjskiej prowincji Jukon, gdyż dotarły do niego informacje, że w miejscowości Klondike w tym stanie odkryto złoto. Wcześniej ustawił wyszynk w namiocie, wzdłuż tzw. drogi martwych koni, która swoją nazwę wzięła stąd, że pędzący za złotem podróżnicy tak się śpieszyli, że często chłostali swoje konie na śmierć i zostawiali je na drodze. Jak opisuje Brenda Blair, Fred Trump wkrótce zaczął oferować podróżnikom potrawy ze „świeżo ubitych koni”.

Czy można się dziwić, że mając tak przedsiębiorczych przodków, Donald Trump jest, jaki jest?

Republikanin z przypadku

Trump, chociaż nigdy nie pełnił żadnej funkcji publicznej wynikającej z wyborów, karierę polityczną próbował robić dość wcześnie. Przy tym dość płynnie zmieniał poglądy, przechodząc parę razy między obozami demokratów i republikanów. W 1964 r. zapisał się do demokratów. W 1987 r. na dwanaście kolejnych lat związał się z republikanami, od których przeszedł do Partii Reform, populistycznej partyjki założonej w 1995 r. przez miliardera Rossa Perota (w 1991 r. uzyskał on rekordowe 19-proc. poparcie, jako niezależny kandydat w wyborach na prezydenta USA). W 2001 r. wrócił do demokratów, a w 2009 r. znów do republikanów. Od 2011 r. do 2012 r. był niezależny, a po kolejnym wyborczym sukcesie Barracka Obamy wrócił do obozu demokratów.

Trudno nazwać więc Trumpa osobą o stałych poglądach politycznych. Raczej próbował różnych konfiguracji, aby zrobić karierę polityczną. W międzyczasie stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych miliarderów – celebrytów. Bynajmniej nie za sprawą skandali, a programów telewizyjnych „Praktykant” i „Praktykant – Gwiazdy”, w którym wybierał kandydatów na najlepszych biznesmenów. Programy były zbudowane tak jak proces rekrutacji do pracy, a w każdym odcinku Trump wyrzucał jednego z kandydatów, mówiąc mu, że jest zwolniony.

Trump ma dosyć luźny sposób bycia. O ile nikt nie kwestionuje jego umiejętności robienia interesów, to z podstawową wiedzą ogólną (powiedział na przykład kiedyś, że „Belgia to piękne miasto”) nie jest u niego najlepiej. Najbardziej obrywało mu się jednak za przedmiotowe traktowanie kobiet. Wyciągnięcie mu seksistowskich przechwałek o tym, jak obmacywał jakąś mężatkę (nagranie pochodziło z 2005 r.), omal nie pozbawiło go zwycięstwa w wyborach.

Amerykanie kochają jednak Trumpa z powodu jego prostego przekazu. Odwołał się on wprost do Ronalda Regana, a nawet użył jego wyborczego hasła „Uczyńmy znów Amerykę wielką”. Dziś, przygotowując się do kolejnej kampanii, Trump chce to hasło zmodyfikować na „Utrzymajmy Amerykę Wielką”.

Rubaszny sposób bycia, czy typowa dla Amerykanów ignorancja odnośnie świata (większość amerykańskich uczniów, kiedy dostanie mapę świata, wskazując USA, pokazuje Rosję, co tłumaczy tym, że jest to największy kraj, a jak wiadomo, USA są największe), nie miały znaczenia.

Pod rękę z Putinem

Cieniem na prezydenturze Donalda Trumpa kładą się oskarżenia o to, że zwycięstwo wyborcze zawdzięcza wsparciu rosyjskich hakerów, a także to, że później utrudniał śledztwa, która miały to wyjaśnić.
W maju br. prokurator specjalny Robert Mueller zakończył swoje trwające od 17 maja 2017 r. śledztwo w sprawie interwencji rosyjskiego rządu w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 r. (zwana potocznie przez Amerykanów Russian-gate).
Trump dość zręcznie poradził sobie z negatywnym wydźwiękiem tego śledztwo. Przez dwa lata Trump nazywał toczące się śledztwo, w którym zarzuty otrzymało szereg jego byłych współpracowników, „polowaniem na czarownice”. Jak wyliczył dziennik „New York Times”, Trump atakował w publicznych wypowiedziach Muellera i jego śledztwo w tym czasie ponad 1100 razy.

Raport nie postawił Trumpa w stan oskarżania, ale trudno go nazywać dla niego korzystnym. Ujawniono podczas śledztwa m.in fakt, że Trump polecił swojemu prawnikowi Michaelowi, by okłamał kongres w sprawie szczegółów budowy Trump Tower w Moskwie, a także tego, jak organizował spotkanie w Rosji z Władimirem Putinem podczas kampanii prezydenckiej w 2016 r.

W tej aferze oskarżonymi (a nawet już skazanymi) są najbliżsi współpracownicy Trumpa. Paul Manafort, były szef sztabu wyborczego Trumpa z kampanii 2016 r. został uznany winnym malwersacji, prania pieniędzy (czyli legalizowania nielegalnie otrzymanych środków) i ukrywania dochodów. Kolejny oskarżony to wspomniany Michael Cohen, który m.in. przekazał 130 tys. dol. (ponad pół miliona złotych) aktorce porno Stormy Daniels za milczenie nt. romansu z Trumpem. Cohenowi także udowodniono oszustwa podatkowe, fałszowanie zeznań i akceptację nieprawidłowości finansowych podczas kampanii wyborczej. Największym zagrożeniem dla Trumpa był fakt, że jego najbliżsi współpracownicy zaczęli współpracować z prokuraturą. O ile na początku śledztwa jego obecny prawnik, słynny twardziel z Nowego Jorku (gdy był tam burmistrzem) Rudy Giuliani przekonywał, że Cohen to „uczciwa osoba”, to gdy zdecydował się na współpracę z prokuratorem i przyznanie się do winy, nagle stał się dla niego „kłamcą i oszustem”.

Po publikacji raportu Trump triumfalnie ogłosił (oczywiście na Twitterze, bo jakże by inaczej), iż śledztwo potwierdziło jego niewinność. Opozycja zwróciła uwagę, że brak bezpośrednich dowodów winy bynajmniej nie świadczy niewinności prezydenta, a jedynie o tym, że winy nie można udowodnić. Najdłużej trwające polowanie na urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych trwa. A Trump cały czas nie może czuć, że bezpiecznie dotrwa do końca kadencji. Procedura impeachmentu została w końcu zainicjowana, ale raczej trudno spodziewać się, aby poparli ją republikańscy koledzy Trumpa, a bez nich nie będzie miała szans na powodzenie. Będzie jednak elementem zbliżającej się kampanii wyborczej. Podobnie jak fakt iż Trump chciał zmusić prezydenta Ukrainy, aby pomógł mu zwalczać konkurenta wyborczego przy pomocy swoich prokuratorów.

Cieniem na prezydenturze Donalda Trumpa kładą się oskarżenia o to, że zwycięstwo wyborcze zawdzięcza wsparciu rosyjskich hakerów, a także to, że później utrudniał śledztwa, która miały to wyjaśnić.

Ingerencja Rosjan w amerykańskie wybory w 2016 r. nie ulega dziś wątpliwości. Śledztwo Muellera (zarazem byłego dyrektora FBI – Federalnego Biura Śledczego, najważniejszej amerykańskiej tajnej służby zajmującej się bezpieczeństwem wewnętrznym) miało ustalić, czy te działania były koordynowane przez kandydującego na prezydenta Trumpa i jego sztab. Relacje między Trumpem a Rosjanami były bowiem silne. Niespecjalnie wierząc w sukces swojej kampanii prezydenckiej, Trump np. negocjował z władzami Moskwy przyszłe interesy.
Fatalnie też wyglądał Trump w zestawieniu oficjalnych wypowiedzi. Już w lipcu 2016 r. wzywał na pomoc rosyjskich hakerów, aby pomogli mu odnaleźć maile kompromitujące jego rywalkę Hillary Clinton. No i kilka miesięcy później maile te dostał portal Wikileaks, któremu szefuje kontrowersyjny Julian Assange. Mueller potwierdził, że Rosjanie nawiązywali i utrzymywali kontakt z bliskimi współpracownikami Trumpa i to już od listopada 2015 r.

Na jaw wyszedł także kompromitujący mail syna Trumpa Donalda juniora. W mailu tym wysłanym do pośrednika, który umawiał mu (i mężowi córki Trumpa – Jaredowi Kushnerowi) spotkanie z rosyjską prawniczką Natalią Weselnicką, Trump junior cieszył się, że może dostać od niej kompromitujące materiały na Hillary Clinton. „Jeśli tak jest, jestem zachwycony” – ekscytował się Trump junior.
Chociaż rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders ogłosiła, iż raport Mullera to „całkowite i pełne oczyszczenie prezydenta USA”. A jego prawnik Rudy Giuliani, popełnił tradycyjną już gafę stwierdzając, że ustalenia śledztwa Mullera są „lepsze, niż się spodziewał”, to Trump wciąż musi z nich się tłumaczyć.

Po części wynika to faktu, iż Trump podchodził do swoich kontaktów z Rosjami bardziej jak biznesmen niż realny kandydat na szefa najpotężniejszego imperium świata. Nie widział niczego zdrożnego (a w ślad za nim i jego ludzie) w spotykaniu się z przedstawicielami Władimira Putina i sugerowaniu im, że gdy Trump zastąpi Barracka Obamę w funkcji prezydenta USA, to relacje obu krajów poprawią się. Ludzie Trumpa wprost kusili Putina i jego obóz zniesieniem sankcji, które nałożono na Rosję po zajęciu i aneksji Krymu. Śledztwo miało zweryfikować, czy Trump i jego sztab, składając te obietnice i sugerując zmiany w polityce, liczyli na wzajemność w postaci ingerencji w amerykańskie wybory. Tego Muellerowi nie udało się ustalić. Wiadomo jednak, że Rosjanie grali na zwycięstwo Trumpa, uznając, iż da ono im największe korzyści. Nie tylko z powodu takiej czy innej polityki Trumpa, ale z faktu głębokiego podzielenia Amerykanów. Ten podział nie był tak duży, jak oczekiwali Rosjanie, między innymi dlatego, że fakt ich ingerencji w wybory został ujawniony i odpowiednio przedstawiony. Rosjanie nie tylko włamali się na konta Partii Demokratycznej i ujawnili kompromitujące Clinton maile, ale przede wszystkim produkowali miliony fałszywych informacji w mediach społecznościowych, które ją atakowały. Z analiz, które przeprowadziły amerykańskie służby, wynika, iż kierujący bezpośrednio akcją interwencji w amerykańskie wybory Putin nie tyle obstawiał zwycięstwo Trumpa, co chciał jak najsłabszej prezydentury Clinton. Krótko mówiąc, skompromitowana w mediach Clinton miała być dla niego łatwiejszym przeciwnikiem.

Przemówienie Trumpa w Warszawie w lipcu 2017 r. było czymś w rodzaju credo jego prezydentury. Przemawiając w Warszawie, Donald Trump mówił nie tylko do Polaków. Mówił o Polakach, ale swoje słowa kierował do całej Europy. Przemówienie to można zamknąć w przesłaniu „My chcemy Boga!”. Nie ściślejszej integracji, nie demokracji, nie multi-kulti ani ubogacenia kulturowego.

W największym bestsellerze politycznym USA w ubiegłym roku „Rosyjska ruletka”, dziennikarze Michael Isikoff i David Corn przedstawili ustalenia własnego śledztwa, dowodząc, że „Putin zhakował Amerykę i wygrał wybory za Donalda Trumpa”. Wyborców bardziej jednak interesuje nie to, kto pomagał Trumpowi wygrać wybory, ale jak im się żyje. Na razie niskie bezrobocie i wysoki wzrost gospodarczy sprawiają, iż Trump ma realne szanse wywalczyć kolejną kadencję.

Prosto z mostu
Wybór najgłośniejszych cytatów Donalda Trumpa

„Amerykański sen jest trupem. USA stały się wysypiskiem śmieci, cały świat wywozi do nas swoje problemy. Meksyk wysyła tu kryminalistów i gwałcicieli”.
luty 2016 r.

„Co ci geniusze sobie myśleli, wpuszczając tam kobiety?”
sierpień 2016 r. o wypadkach gwałtów w armii amerykańskiej

„Co to za bohater? Dla mnie bohaterami są ci, którzy nie dali się złapać” – o republikańskim polityku Johnie McCainie, który był w wietnamskiej niewoli.
wrzesień 2015 r.

„Coś wam powiem. Jestem w tym dobry, w zagarnianiu pieniędzy. Lubię pieniądze. Jestem bardzo chciwy. Bardzo. Zawsze taki byłem. Kocham pieniądze. I wiecie co? Chcę być chciwy dla Ameryki. Bardzo chciwy. Zagarnę dla nas wszystko” .
2016 r. na wiecu wyborczym w Iowa

„Czy posunąłem się za daleko? Nie, wygrałem”
o swojej kampanii prezydenckiej w grudniu 2016 r.

„Gdyby Ivanka nie była moją córką, chętnie bym się z nią przespał”.
2006 r.

„Gitmo pozostanie otwarte. Zapakujemy tam wielu złych ludzi. Będziemy mieli mocne granice, mur z Meksykiem” – o więzieniu Guantanamo na Kubie, gdzie przetrzymywani są ludzie bez wyroku sądów.
luty 2016 r.

„Ja dostarczę funduszy, ona zajmie się dziećmi. Nie będę przecież z nimi łaził po Central Parku” .
o roli ojca w rodzinie

„Jesteśmy chciwi. Teraz będziemy chciwi dla Stanów Zjednoczonych. Będziemy brać, brać i brać. Pieniądze, wszystko. Ameryka znów będzie wspaniała” – o sobie i swojej przyszłej administracji.
styczeń 2017 r.

„Jeśli musisz używać viagry, to znaczy, że to nie ta kobieta” .
– gdy w wieku 58 lat żenił się z młodszą o 24 lata Melanią Knauss.

„Jeśli Rosja zaatakuje kraje bałtyckie, zastanowię się, czy udzielić im pomocy” .
lipiec 2016 r.

„Koncepcja globalnego ocieplenia została wymyślona przez Chińczyków, by osłabić konkurencyjność amerykańskiej gospodarki” .
wrzesień 2019 r.

„Mam nadzieję, że rynek nieruchomości się załamie, bo wtedy mogę zarobić. Jeśli masz dostęp do dużej gotówki, tak jak ja, wykorzystujesz krach i kupujesz jak opętany” .
cytat z książki „Jak zbudować fortunę” wydanej w 2006 r.

„Meksykanie uderzają w naszą gospodarkę, nie są naszymi przyjaciółmi. Uwierzcie mi, zabijają naszą gospodarkę. Stany Zjednoczone stały się śmietnikiem problemów innych nacji” .
czerwiec 2015 r.

„Możemy mieć najsilniejsze gospodarki i najbardziej zabójczą broń na świecie, ale jeżeli nie będziemy mieli silnych rodzin i silnych wartości, to będziemy słabi i nie przetrwamy” .
lipiec 2017 r. przemówienie w Warszawie

„Musimy zbudować mur i musimy go zbudować szybko. Nie mam nic przeciwko, aby mieć duże piękne drzwi, dzięki którym ludzie będą mogli legalnie wchodzić do tego kraju”.
październik 2015 r. Donald Trump o budowie muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej.

„Po obu stronach Atlantyku nasi obywatele stoją przed jeszcze jednym zagrożeniem, z którym możemy sobie poradzić. Ono jest niewidoczne dla niektórych, ale znane Polakom. Jest to stały rozrost biurokracji rządowej, która odbiera ludziom siły życiowe i majątek. Zachód osiągnął wielki sukces nie dzięki biurokracji i przepisom, ale dlatego, że ludzie mieli możliwość podążania za swoimi marzeniami i realizowania swoich dążeń” .
lipiec 2017 r. przemówienie w Warszawie.

„Powiedział, że nie zrobili tego. Spytałem go znów, ale ile razy można pytać. Wierzę mu i myślę, że za każdym razem, gdy pada to pytanie, jest to dla niego obraźliwe, a więc i niedobre dla naszego kraju” .
listopad 2017 r., w odpowiedzi na pytanie, czy poruszył z Władimirem Putinem temat rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie.

„Putin jest lepszym przywódcą niż Obama, bo kontroluje swój kraj i ma 82 proc. poparcia w społeczeństwie”.
wrzesień 2016 r.

„Skoro Hillary nie potrafi zaspokoić męża, to jakim cudem zaspokoi Amerykę?”
2015 r.

„Skoro ją mamy, to dlaczego nie moglibyśmy jej użyć?”
styczeń 2017 r. o broni atomowej

„Uważam, że wojna była tragicznym błędem. Wydaliśmy
2 bln dolarów, 3 bln dolarów, straciliśmy tysiące zabitych, wielu weteranów jest kalekami” .
luty 2016 r. o wojnie w Iraku.

„W tak śnieżną zimę Al Gore powinien stracić Nagrodę Nobla”
luty 2010 r. Złośliwy komentarz do faktu, iż Al Gore otrzymał pokojową nagrodę Nobla za walkę z globalnym ociepleniem.

Najnowsze

Nie ma gospodarek bez problemów

Z prof. Grzegorzem Kołodko z Akademii Leona Koźmińskiego, czterokrotnym wicepremierem i ministrem finansów w czterech rządach, rozmawiał prof. Paweł Wojciechowski, Chair of...

Umiejętna i świadoma komunikacja

W szybko zmieniającym się sektorze finansowym każdy kolejny rok przynosi coraz to nowsze wyzwania, które redefiniują rolę lidera. Środowisko...

PERSONALIA

Piotr Żabski w Zarządzie Alior Banku Z początkiem listopada do zarządu Alior Banku dołączył Piotr Żabski i objął stanowisko wiceprezesa kierującego pracami...

Panoramy NIERUCHOMOŚCI

Stabilna jesień u deweloperów Październik był dla deweloperów działających na siedmiu najważniejszych rynkach nieco lepszy od września – wskazuje wstępny odczyt...

Panorama INWESTYCJE

Nowa perspektywa finansowa Polityka spójności – jak co siedem lat – wymaga zmian, ale nie rewolucji – podkreśla Jan Szyszko, wiceminister...