Była pierwszą kobietą, której majątek przekroczył 100 mld dol. Dziś – z ok. 90 mld dol. na koncie – Françoise Bettencourt Meyers, dziedziczka L’Oréal, jest drugą najbogatszą kobietą na świecie i pierwszą w Europie. Niektórzy zarzucają jej, że większość pieniędzy odziedziczyła, w kontrowersyjny sposób walcząc z matką, ale faktem jest, że przez prawie 30 lat zarządzania zapewniła koncernowi L’Oréal pozycję lidera branży kosmetycznej. W lutym odeszła z firmy i teraz zajmuje się czymś zupełnie innym niż zarabianie pieniędzy.
Anna Sochocka
Firma legenda. Koncern gigant obecny w ponad 150 krajach. Właściciel takich marek jak Garnier, Maybelline New York, Biotherm, Lancome, Oscar de la Renta, Stella McCartney, Ralf Lauren, Vichy, La Roche-Posay. Hasło – „Jesteś tego warta” – kojarzą miliony kobiet na całym świecie. Kosmetyki, ubrania, perfumy reklamowały i reklamują takie gwiazdy, jak Penelope Cruz, Eva Longoria, Kate Moss czy Beyonce.
L’Oreal to firma warta dziesiątki miliardów dolarów, a na jej czele stoi – stała do niedawna – kobieta także warta krocie. Zanim jednak Françoise Bettencourt Meyers zajęła swoje zaszczytne miejsce w firmowej hierarchii i zdobyła fortunę, musiała sporo przejść, a niektóre z jej doświadczeń z pewnością nie należały do najprzyjemniejszych, w dużej mierze za sprawą kobiety, która powołała ją na ten świat.
Cicha myszka
Zimne dziecko. Gruba i powolna. W ten „czuły” sposób wg „Vanity Fair” mówiła o Françoise Bettencourt Meyers jej matka Liliane. Czytając takie słowa, łatwo się domyślić, że panie łączyła – delikatnie mówiąc – trudna relacja. O tym, jak bardzo trudna, świat dowiedział się, kiedy Françoise była już dorosła i niedługo miała przejąć rodzinne imperium.
Dziedziczka L’Oréal przyszła na świat w domu zamożnych już wtedy rodziców w 1964 r. Podobno była samotniczką, przesiadywała w pokoju i zamiast zabawy z rówieśnikami czy brylowania na salonach, zajmowała się nauką, książkami i wielogodzinną grą na fortepianie.
O jej późniejszym życiu też niewiele wiadomo – tyle, że ukończyła Marymount International School – francusko-amerykańską prywatną szkołę w Neuilly-sur-Seine. Studia rozpoczęła na wydziale matematyki, jednak zrezygnowała z nich już po pierwszym roku. O wiele bardziej ciekawiły ją literatura i historia, a w szczególności mitologia i biblistyka.
Wyszła za mąż, urodziła dwóch synów, a w 1997 r. zasiadła w radzie nadzorczej stworzonej przez dziadka ponad 100 lat temu firmy, było więc pewne, że kiedyś pokieruje koncernem. Tyle tylko, że w tej samej radzie zasiadała także jej matka.
Wtedy właśnie wyszło na jaw, jak kiepskie stosunki łączą obie panie. Kulminacja, a mówiąc dosadniej, wojna – była nieunikniona.
Mężczyźni wolą blondynki
Wszystko zaczęło się jednak wiele lat wcześniej w laboratorium w małym paryskim mieszkanku, w którym pracował niejaki Eugène Schueller, skromny syn właścicieli cukierni. Zafascynowany chemią, próbował stworzyć innowacyjną, bezpieczną w użyciu mieszankę koloryzującą. Mieszał, mieszał, aż wreszcie, w 1907 r. wymieszał, i tym samym stał się twórcą pierwszej na świecie farby do włosów. Nie byle jakiej, lecz takiej, po zastosowaniu której włosy nie tylko nie wypadały, lecz także uzyskiwały tak pożądany przez kobiety blond. Panie ją pokochały. Produkty były bezpieczne, a w dodatku innowacyjne, poza tym Eugène Schueller najwyraźniej wiedział, jak dotrzeć do klientek za pomocą reklamy.
W 1909 r. zarejestrował firmę pod nazwą Société Française de Teintures Inoffensives pour Cheveux. Farbę nazwał L’Auréale, prawdopodobnie nawiązując do „l’Auréole” – tak nazywano modną fryzurę z początku XX w. Była to także aluzja do złota i ciepłych odcieni, które kobiety chciały nadać swoim włosom za pomocą farbowania. Eugène Schueller postanowił uprościć nazwę swojego produktu, wykorzystując dźwięki i sylaby: L’Auréale wkrótce stało się L’Oréal. Na taką zmienił też pierwotną nazwę firmy w 1939 r.
Trupy w szafie
W 1922 r. urodziła się matka Françoise – Liliane. Wychowała się w domu pełnym luksusów, ale miłości w nim raczej nie zaznała. Gdy miała pięć lat, zmarła jej matka. Ojciec ożenił się po raz drugi z guwernantką, a dziewczynkę wysłał na pensję do sióstr zakonnych do Lyonu. Gdy Liliane miała lat 15, bywała już w firmie ojca – podobno mieszała kremy i przyklejała etykiety na butelki szamponów.
W wieku 25 lat podupadła na zdrowiu i wyjechała do luksusowego uzdrowiska. Tam poznała niejakiego André Bettencourta – ambitnego, aspirującego na polityka młodzieńca, któremu podobno wpadła w oko.
Zauroczenie mogło nie być zupełnie przypadkowe – André znał założyciela L’Oréal osobiście, a ich kontakty znacznie wykraczały poza kwestie biznesowe.
Jak się bowiem okazało, oprócz prowadzenia biznesu dziadka Françoise zajmowała działalność polityczna. Jak podaje Insider’s Aine Cain Eugène Schueller, w pierwszych latach niemieckiego nazimu był pod wrażeniem dynamiki działań Adolfa Hitlera, a po II wojnie światowej został oskarżony o kolaborację z nazistami. Był także członkiem tajnej organizacji, która planowała obalenie francuskiego rządu w 1930 r. Grupa, którą oskarżano o kilka zamachów bombowych i morderstwa politycznych oponentów, była finansowana przez Eugène Schuellera, a jej spotkania odbywały się w siedzibie L’Oréala.
Z kolei André Bettencourt, ojciec Françoise – jak informował „Time” – pisał antysemickie teksty dla proniemieckiej prasy podczas wojny, choć później zmienił strony i dołączył do ruchu oporu. Został później odznaczony za służbę wojskową podczas II wojny światowej i kontynuował karierę polityczną w rządzie francuskim.
Tego rodzaju kwestie jednak ojciec Liliane przemilczał – podobno także to, że przyszły zięć jest gejem – i praktycznie zmusił córkę do małżeństwa, choć mocno protestowała.
Kontrakt jednak został podpisany – młodzi pobrali się w 1950 r., trzy lata później urodziła się ich córka Françoise, a siedem lat później, po śmierci założyciela L’Oréala, rodzina odziedziczyła gigantyczny jak na owe czasy majątek.
Mąż – który w tym czasie sprawował ministerialne funkcje w rządach Pierre’a Mendèsa-France’a i Charles’a de Gaulle’a – cieszył się, móc wydawać rodzinny spadek, ona także. Françoise żyła w cieniu bogatych rodziców.
Kto bogatemu zabroni
L’Oréal wszedł na paryską giełdę w 1963 r., Liliane zachowała jednak kontrolny pakiet akcji. W 1974 r., obawiając się, że firma zostanie znacjonalizowana, zamieniła część swoich udziałów na 3 proc. udziałów w Nestle.
Matka Françoise konsekwentnie rozwijała przedsiębiorstwo i zdobywała kolejne rynki. To za jej „rządów” L’Oréal pozyskał markę Lancome, ona współtworzyła sukces zapachu Polo Ralfa Laurena.
Sporą część odziedziczonych i zarobionych pieniędzy kobieta wydała na pomoc humanitarną i działalność filantropijną, której teraz z pasją oddaje się jej córka Françoise. W 1987 r. Liliane stworzyła Bettencourt-Schueller Foundation, której misją było (i wciąż jest) „wynieść talenty na szczyt”, aby przyczynić się do sukcesu i wpływu Francji. W praktyce fundacja „wspiera osoby, które wyróżniają się w swoich dziedzinach”, zwłaszcza w obszarach nauk biologicznych, sztuki i solidarności, a także organizacje prowadzone przez kreatywne, ekscytujące osoby, które „oferują wykonalne rozwiązania o silnym wpływie zbiorowym, eksperymentują z nowymi metodami i mają odwagę się zejść z utartych szlaków”.
Sporo pieniędzy poszło jednak na bardziej przyziemne przyjemności. Kupowała m.in. biżuterię, najdroższe kreacje, domy – dla siebie, ale nie tylko. Najhojniej obdarowany był fotograf, niejaki François-Marie Banier. To on właśnie sprawił, że między kobietami zaczęła się wojna.
(Bez)cenna miłość
Przedziwny związek Liliane i François-Marie Baniera trwał od 1987 r. Poznali się podczas sesji zdjęciowej dla magazynu „Egoiste”. Liliane miała już swoje lata i była zmęczona życiem, czuła się bezsilna wobec upływającego czasu, a na dodatek pogarszały się jej relacje z córką i mężem. Z fotografem spędzali bardzo dużo czau, rozmawiali, chodzili spacery, do galerii i restauracji.
Niestety, z biegiem czasu zdrowie kobiety pogorszyło się, zdiagnozowano u niej wczesne stadium demencji. Pech chciał, że zwierzyła się tylko Françoise-Marie, który bezczelnie wykorzystał sytuację i to, że jej zdolności poznawcze były coraz słabsze. Podobno zupełnie przejął na nią kontrolę – w jej posiadłości praktycznie mieszkał, decydował, z kim kobieta spędza czas. Ona naiwnie chcąc się odwdzięczyć za „opiekę”, robiła mu więc prezenty. Wśród nich – jak się później okazało – znalazły się polisy ubezpieczeniowe i lokaty o wartości ponad 500 mln euro czy dzieła sztuki Picassa, Matisse’a i Delaunaya, których łączny koszt wynosił ponad 20 mln euro. Największym prezentem była wyspa na Seszelach. I tak przez 20 lat. Sytuacja może by się nie zmieniła, gdyby nie obwieszczenie Liliane. W 2007 r., już po śmierci męża Andre (plotka głosi zresztą, że François-Marie był jego ostatnim kochankiem), ogłosiła, że chce swojego przyjaciela… adoptować. Tego dla Françoise, która już od 10 lat ezasiadała w zarządzie firmy, było za wiele. Wkroczyła do akcji.
Od Annasza do Kajfasza
W 2008 r. postanowiła, że nie dopuści do adopcji, ubezwłasnowolni matkę i zgłosi sprawę do odpowiednich służb. W sądzie rozpoczął się proces o bezprawne przekazanie przyjacielowi matki prezentów o łącznej wartości ponad miliarda euro. „Celem pana Baniera jest »oddzielenie mojej matki od naszej rodziny, by zyskać na jej majątku. Nie pozwolę na to«” – powiedziała wtedy jednemu z francuskich magazynów.
Zaczęła się przepychanka. Córka chciała matkę ubezwłasnowolnić, twierdząc, że jej zdolności poznawcze się pogarszają i sama nie może podejmować decyzji, zwłaszcza finansowych. Matka twierdziła, że ze swoimi pieniędzmi może robić, co chce, a córkę publicznie nazywała obłąkaną.
Może i intencje córki były słuszne, kontrowersje pojawiły się po tym, jak okazało się, że Françoise, aby poprzeć zarzuty, zleciła personelowi domowemu potajemne nagrywanie swojej matki. W odpowiedzi ta pozwała ją za „psychiczne okrucieństwo”. Efekt był taki, że – jak podaje „Business Insider” – w wywiadzie dla jednego z magazynów powiedziała wręcz, że nie ma i nie chce mieć już kontaktu z córką. – Dla mnie moja córka jest martwa – stwierdziła. – Mogłaby poczekać cierpliwie na moją śmierć. Zamiast tego zdecydowała się na wszystko, żeby zrobić wielkie zamieszanie – dodała. Prawnik, który zajmował się kontaktami między kobietami podsumował zaś dość lakonicznie: – Matka zmasakrowała córkę, córka zmasakrowała matkę – powiedział podczas spotkania z francuską prasą.
Horror z happy endem
Gorzej, że w trakcie procesu i przepychanek rodzinnych doszło do ujawnienia dużo bardziej poważnych „smaczków”, przy których rewelacje dotyczące drogich prezentów były tylko drobiazgiem. Wyszło na jaw, że najbogatsza kobieta na świecie uchyla się od płacenia podatków, lokując swoje środki w bankach w Szwajcarii, Hong Kongu czy Urugwaju, a w dodatku przekazywała hojne darowizny na rzecz partii politycznych, m.in. miała przeznaczyć 50 tys. euro na wsparcie kampanii Nicolasa Sarkozy’ego. Ten ostatni zaprzeczył zarzutom, samo podejrzenie było wystarczająco poważne, by wstrząsnąć opinią publiczną całej Francji.
Kobiety pogodziły się w 2010 r. Jak napisała „Rzeczpospolita”, Françoise wycofała skargę sądową, którą złożyła przeciwko przyjacielowi matki oraz wniosek o przyznanie jej prawa do sprawowania opieki prawnej nad miliarderką. W zamian za gest córki spadkobierczyni fortuny koncernu kosmetycznego L’Oréal zobowiązała się do zerwana stosunków z Banierem i zwolniła z pracy zarządcę swojego majątku. Miliarderka zmusiła także swojego byłego ulubieńca do wycofania skargi o zniesławienie, którą złożył przeciwko jej córce.
– Françoise i jej matka zbliżyły się po wielu latach sporu. Są bardzo szczęśliwe. Liliane Bettencourt jest wreszcie wolna od złych wpływów, tak jak zawsze chciała jej córka – powiedział wtedy Olivier Metzner, adwokat Françoise.
Rok później, ponieważ stan jej zdrowia znacznie się pogarszał, Liliane Bettencourt została jednak oddana pod opiekę swojego najstarszego wnuka Jeana-Victora Meyersa, on też zastąpił ją w radzie nadzorczej L’Oréal w 2012 r.
Businesswoman zmarła w swoim domu 21 września 2017 r. Jej życie – a losy przejęcia spadku w szczególności – to historia iście filmowa. Nic dziwnego, że w 2023 r. Netflix nakręcił trzyodcinkowy serial dokumentalny „Skandal Bettencourt: Jak oszukano najbogatszą kobietę świata”. Zaraz po premierze był on najchętniej oglądanym filmem we Francji.
Na spokojnych wodach
Po śmierci matki życie Françoise Bettencourt Meyers wróciło na stare, dobrze jej znane i znacznie spokojniejsze tory. Różnica polegała na tym, że dzięki spadkowi wzbogaciła się o kolejne miliardy, aż wreszcie, w 2023 r. jej fortuna przekroczyła magiczną barierę 100 mld dol., co uczyniło ją najbogatszą kobietą świata. Niedługo później, bo na początku 2024 r., na skutek gwałtownego spadku wartości akcji koncernu L’Oréal na paryskiej giełdzie w ciągu jednego dnia straciła wprawdzie blisko 7 mld dol., wciąż jednak pozostała w pierwszej trójce najbogatszych kobiet świata.
Dzięki majątkowi plasuje się też na samym szczycie niewielkiego grona osób, które redakcja „Wall Street Journal” określa mianem supermiliarderów. Eksperci definiują te osoby jako posiadaczy fortuny o wartości co najmniej 50 mld dol. Policzono, że na całym globie żyją zaledwie 24 takie osoby. Z danych, które redakcji udostępniła firma analityczna Altrata wynika, że łącznie mają one 3,3 bln dol., czyli tyle, ile wynosi PKB Francji. Aż 16 supermiliarderów posiada 100 mld dol. lub więcej.
Na spokojnych wodach
Pod „rządami” zasiadającej w radzie nadzorczej jako wiceprzewodnicząca od 2020 r. Françoise firma ugruntowała swoją pozycję, a dzięki innowacyjności i trafionym inwestycjom wydaje się nie do zatrzymania w swoim rozwoju. Bez problemów przetrwała pandemię, mimo że w tym czasie znacznie spadł popyt na produkty do makijażu. Natomiast rosnący popyt na wyroby luksusowe w ubiegłym roku spowodował wzrost kursu akcji o 35 proc. L’Oréal ogłosił swoje roczne wyniki za 2024 r., wykazując wzrost sprzedaży o 5,1 proc. w porównaniu z analogicznym okresem wcześniejszego i kwotę 43,48 mld euro na koniec 31 grudnia 2024 r. W maju 2004 r. wg danych Brand Finance L‘Oréal był najcenniejszą marką kosmetyczną na świecie. Wartość L‘Oréal wyceniano na 13,4 mld dol. Druga i trzecia marka, czyli Gillette i Nivea, zostały daleko z tyłu z wycenami odpowiednio 7,4 mld dol. i 6,8 mld dol.
W 2023 r. L‘Oréal wprowadził nowy fundusz na rzecz nadzwyczajnej sytuacji klimatycznej o wartości 15 mln euro oraz udoskonalił swój program Inclusive Sourcing, aby pomóc osobom znajdującym się w trudnej sytuacji w znalezieniu zatrudnienia. Do końca 2023 r. skorzystało ponad 93 tys. osób. Marka wsparła także trzy pionierskie projekty za pośrednictwem Funduszu Odnowy Przyrody, skupiającego się na innowacyjnych rozwiązania w zakresie wychwytywania dwutlenku węgla, ponownego zalesiania i przywracania ekosystemów.
Au revoir, moi drodzy
Françoise Bettencourt Meyers znowu żyje z dala od blasku fleszy. Wciąż jest żoną Jean-Pierre Meyers, za którego wyszła w 1984 r. Ponieważ skandale wydają się w tej rodzinie tradycją, ich ślubowi też towarzyszyły kontrowersje, bo media doszukiwały się konfliktu w rodzinie spowodowanego tym, że wybranek Françoise był wnukiem rabina Roberta Meyers zamordowanego w Auschwitz, a przecież dziadek Françoise był sądzony za kolaborację z nazistami. Sprawa jednak szybko ucichła.
Françoise i Jean-Pierre uchodzą za zgodne małżeństwo, które unika rozgłosu i nie epatuje bogactwem. Od połowy lat 90. to właśnie Jean-Pierre Meyers podejmował kluczowe decyzje w związane z zarządzaniem firmą L’Oréal. Françoise szczególnie poświęcała się działalności charytatywnej i filantropijnej w ramach Bettencourt-Schueller Foundation, która ma dla niej ogromne znaczenie (szacuje się, że jej aktywa to nawet 683 mln dol). L’Oréal i rodzina Bettencourt Meyers przekazali łącznie 226 mln dol. na remont katedry Notre Dame zniszczonej po pożarze w 2019 r.
Sama Françoise, mająca obecnie 71 lat, przetrwała rodzinne burze, a niedawno postanowiła pożegnać się z firmą. W kwietniu tego roku oddała kierowanie L’Oréalem starszemu synowi i niemal usunęła w cień. – Nie opuszczam L’Oréala, odchodzę jednak z zarządu, w którym działałam przez 28 lat. Cieszymy się z mężem z kontynuowania związków naszej rodziny z L’Oréalem – powiedziała krótko w rozmowie z AFP.
W zarządzie koncernu pozostają obecnie dwaj synowie – Jean-Victor i Nicolas. Francuzka pozostaje jednocześnie w zarządzie rodzinnego holdingu Tethys, największego akcjonariusza koncernu L’Oréal.
Większość czasu może jednak poświęcać już tylko na przyjemności i zajmować tym, co kocha najbardziej. – Tak naprawdę żyje we własnym świecie i kontaktuje się wyłącznie ze swoją rodziną – mówi o drugiej najbogatszej kobiecie świata Tom Sancton, autor książki „The Bettencourt Affair”. Francuzka wciąż pisze książki – wydała już pięciotomową serię z dogłębną analizą Biblii oraz genealogię bogów greckich. Wolny czas najbardziej lubi spędzać wśród pszczół – w jednej ze swojej posiadłości ma wydzieloną ogromną przestrzeń na pasiekę i – tak jak w dzieciństwie – godzinami gra na pianinie. Pozostaje mieć nadzieję, że pasmo skandali zostało przerwane na dobre i okręt rodziny L’Oréal będzie już pływał na spokojnych wodach.