Advertisement

Gorzej być nie może

Pandemia to nie tylko problem zdrowotny, ale i ekonomiczny. Z jej skutkami możemy się zmagać jeszcze długo po tym, jak pozbędziemy się tej zarazy.

Ledwo zaczęliśmy otrząsać się po wiosennych ograniczeniach, z trudem budując odwiedzalność i sprzedaż, to znów musieliśmy w listopadzie zamknąć większość sklepów. Pozwolono otworzyć jedynie placówki z artykułami spożywczymi, drogerie, apteki, sklepy budowlane, zoologiczne, księgarnie czy punkty usługowe. Zamknięto lokale z odzieżą, obuwiem, sprzętem RTV i AGD, jubilerskie i perfumerie. Przestały działać kina, a gastronomia funkcjonuje jedynie w formule na wynos i dowóz. Miałem nadzieję, że nie dojdzie do kolejnego zamykania sklepów w centrach handlowych. Tym bardziej, że przedsiębiorcy wskazywali, jak taka decyzja wpłynie na sytuację nie tylko branży handlowej, ale również innych z nią powiązanych. Mam wrażenie, że nikt z podejmujących decyzję o zamykaniu sklepów w centrach handlowych nie był w nich od dawna i nie widział, jak wyglądają w czasie pandemii. Nie ma w nich tłumów, nie ma kolejek, a ruch jest znacznie słabszy niż rok temu. Klienci ze względów bezpieczeństwa sami podejmują decyzję o ograniczaniu wizyt w galeriach handlowych, a jeśli decydują się na ich odwiedzanie, to po to, by załatwić konkretne sprawy i wyjść.

Wszystkie centra i sklepy zastosowały się do obowiązujących zasad sanitarnych i są bezpieczne, ale żeby to zrozumieć, trzeba wysiąść z limuzyn, wyjść z gabinetu i zobaczyć świat na własne oczy. Tego nikt z decydentów nie zrobił.

Poza tym nie potrafię zrozumieć, dlaczego na przykład zamknięto sklepy meblowe, a zostawiono otwarte sklepy budowlane, które odwiedza o wiele więcej klientów niż te pierwsze. Albo dlaczego w centrach handlowych mogą działać księgarnie, a perfumerie już nie? Przykładów niespójności decyzji rządzących jest całe mnóstwo.

Decyzja o zamknięciu sklepów w centrach handlowych była szkodliwa i niepotrzebna. Mam nadzieję, że rząd nie podejmie już takiej decyzji, bo branża handlowa jest w dramatycznej sytuacji.

Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał, że w październiku sprzedaż w sklepach oferujących tekstylia, odzież i obuwie spadła o 9,7 proc. rok do roku, a że w tym miesiącu sklepy były czynne, jest to wynik związany z samoograniczaniem się klientów, a nie z obostrzeniami w handlu.

W listopadzie sklepy z tych branż były w centrach handlowych zamknięte, więc sprzedaży nie było w ogóle. Jednak najmocniej dotknięte zostały kina i gastronomia, które będą zamknięte do końca roku. Bankructwa i zwolnienia pracowników są nieuniknione i dotkną niestety również małe i średnie polskie przedsiębiorstwa, często działające lokalnie.

W Blue City zawsze rozmawiamy z najemcami o ich problemach i po pierwszej fali pandemii porozumieliśmy się ze wszystkimi, wspierając adekwatnie do sytuacji każdego z nich. Ale to nie jest tak, że centra handlowe to bogate ciocie z Ameryki i funkcjonują w oderwaniu od rzeczywistości rynkowej. Jesteśmy normalnymi przedsiębiorstwami, mamy koszty utrzymania, kredyty, płacimy opłaty i podatki. Nie możemy ponosić wszystkich obciążeń dotyczących naszej działalności, a związanych z pandemią. Sklepy żyją dzięki centrom handlowym, a centra dzięki sklepom, to są naczynia połączone i jedno bez drugiego nie ma szans na przetrwanie. Na wiosnę zarządcy centrów zostali obciążeni wszystkimi kosztami lockdownu w naszej branży. Teraz prawdopodobnie będzie tak samo.

Czy grudzień przyniesie poprawę sytuacji handlu? Dobrze, że w grudniu mamy przed świętami dwie niedziele handlowe 13 i 20 grudnia, co z pewnością pomoże choć trochę odrobić straty, ale co ważne dla zdrowia klientów i pracowników centrów, pomoże rozładować przedświąteczny ruch. Jednak odrabianie strat będzie trwało długo. Handel, gastronomia, rozrywka potrzebują wsparcia rządu i klientów. Niestety pogłębiające się zamknięcie w domach nie sprzyja wydawaniu pieniędzy, ale też niepewność powoduje, że Polacy sami ograniczają wydatki. Jeśli takie samoograniczanie będzie się pogłębiać i przeciągać w czasie, wiele firm się zamknie, a wraz z tym pracę stracą pracownicy. Nakręci to bardzo niebezpieczną spiralę. Dlatego rządzący, zamiast niepewność tę pogłębiać wieloma niezrozumiałymi decyzjami, powinni raczej znaleźć sposób na poprawianie nastrojów społecznych.

Ale cóż, zbliżają się święta i Nowy Rok. Życzę wszystkim dużo zdrowia i powrotu do normalności. Oby 2021 r. był lepszy od mijającego, bo chyba gorszy być nie może.

Najnowsze

Za nami 17. edycja Forum Rynku Spożywczego iHandlu

Bezpieczeństwo żywnościowe, liczne nowe regulacje dla przedsiębiorców i konsekwencje ztym związane, „Zielony ład“, rynek krajowy oraz eksport, zaskakujący spadek...

Minimalizować ryzyko dzięki zabezpieczeniom na nieruchomościach

Inwestowanie wiąże się z ryzykiem, istnieją jednak różne sposoby na minimalizowanie zagrożeń. Kluczową kwestią jest odpowiednie zabezpieczenie inwestycji. W...

Inflacja nieznacznie w górę

W październiku 2024 r. inflacja w Polsce utrzymuje się na stosunkowo stabilnym poziomie, choć pozostaje wyższa od długoterminowego celu...

Wciąż zbyt mało młodych dorosłych oszczędza na emeryturę

34 proc. młodych dorosłych oszczędza na emeryturę, a 73 proc. nieoszczędzających dzisiaj zamierza odkładać w przyszłości. Najpopularniejszym instrumentem oszczędzania w tej grupie wiekowej jest...

Zrównoważona transformacja potrzebuje silnych i zaangażowanych liderek i liderów

Unijna Dyrektywa Corporate Sustainability Reporting (CSRD), dotycząca sprawozdawczości przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju, nakłada na zarządy odpowiedzialność związaną z nadzorem nad...