Advertisement

Dlaczego Trump celowo „podpalił świat”

W to, że Donald Trump ma dobre intencje i naprawdę chce „Make America Great Again”, chyba nikt nie wątpi. Dlaczego zatem, przynajmniej na razie, jak mówią zgryźliwi i przerażeni Amerykanie, wychodzi mu „Make America Great Depression Again”?

Deficyt handlowy praktycznie ze wszystkimi krajami świata, stały, wysoki deficyt finansów publicznych skutkujący długiem na poziomie 36,5 bln dol., czyli 130 proc. PKB, spadający udział dolara w rozliczeniach handlowych na całym świecie – taką Amerykę (to tylko kilka aspektów) zobaczył prezydent Donald Trump w dniu inauguracji. Nie spodobała mu się! Trudno się dziwić. Z ogromnym zapałem wziął się do jej naprawiania, a raczej burzenia, by na gruzach zacząć budować nowe. I tu jest kłopot.

Niestety, chyba trochę za bardzo przejął się spuścizną Nerona, cesarza Rzymu. Jemu też nie podobał się Rzym, jaki zastał, zobaczył, więc postanowił go spalić i odbudować tak, by mu się podobał. Wysłał zaufanych ludzi, by – udając pijanych – podłożyli ogień w wielu miejscach. Zniszczenia były przerażające, bo pożar objął prawie całe miasto. Czy tak było, czy nieco inaczej, nie wiemy. Wiemy za to z pewnością, że za cesarza Nerona w roku 64 Rzym spłonął, a Neron nie zdążył go odbudować wg swoich marzeń, bo niespełna cztery lata później, opuszczony przez wszystkich, popełnił samobójstwo.

Skutki działania cesarza Rzymu odcierpieć musieli przede wszystkim Rzymianie, innych narodów to raczej nie dotyczyło (chyba że zależnych poprzez podatki prowincji). Skutki poczynań prezydenta USA też, co oczywiste, najbardziej boleśnie odczują Amerykanie, ale poprzez rolę Stanów Zjednoczonych w światowej gospodarce ucierpią (już ucierpieli) też inni (poprzez, a jakże, podatki zwane cłami). Czy szlachetny niewątpliwie cel przywrócenia wielkości Ameryce może się udać? Moim zdaniem, tymi metodami zdecydowanie nie.

Problem chyba tkwi w pojmowaniu słowa „again”. Trumpowi marzy się, by w Detroit znowu „zadymiły kominy” dziesiątek wielkich fabryk samochodów, a cały „pas rdzy” zaświecił się chromem i złotem. Otóż to się nie może udać. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Zdezindustrializowana Ameryka nie będzie znowu jedną wielką fabryką, bo od dawna inni robią to lepiej, szybciej, a przede wszystkim taniej. Ponadto Trump (kolejna analogia z Neronem) ma już niespełna cztery lata na spełnienie swojej wizji, bo za cztery lata nie musi popełniać samobójstwa – zwyczajnie kończy się jego kadencja.

Czy zatem Ameryka nie może być wielka? Pewnie może, ale z pewnością nie za sprawą stosowania metod sprzed 100 lat, narzucania całemu światu swojej hegemonii, bo hegemonem Ameryka już dawno nie jest. Tu trzeba nowych pomysłów, których, niestety, nie widać. Widać za to ciągle wysłanników prezydenta, którzy podkładają ogień w kolejnych miejscach.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze

Dokąd podróżują seniorzy

Jak wynika z prognoz Głównego Urzędu Statystycznego, w przeciągu najbliższych pięciu lat liczba osób w wieku powyżej 65. roku życia osiągnie 23,3 proc....

Przyszłość finansów zawitała do Warszawy

Celebracja aktualizacji Kwalifikacji Profesjonalnej CGMA kontynuuje globalne tournée – po Wielkiej Brytanii i Chinach przyszedł czas na Polskę. Spotkanie...

Zrównoważenie i rozsądek

W obliczu rosnących oczekiwań społecznych i regulacyjnych coraz więcej firm deklaruje działania na rzecz zrównoważonego rozwoju.  Z raportu FM Logistic „Paradoks efektywności i zrównoważonego...

Dwie pełnoetatowe funkcje – jedna kobieta

Łączenie roli matki i liderki biznesu to jedno z najbardziej wymagających zadań, przed jakimi staje wiele współczesnych kobiet. Czy da się...

Gra o tron

Była pierwszą kobietą, której majątek przekroczył 100 mld dol. Dziś – z ok. 90 mld dol. na koncie – Françoise Bettencourt Meyers, dziedziczka L’Oréal, jest...