Z Beatą Drzazgą, założycielką i prezes Zarządu BetaMed rozmawiała Katarzyna Mazur.
W jaki sposób pandemia wpłynęła na Pani biznes? Szczególnie ten związany z opieką zdrowotną?
Ponieważ prowadzę różne biznesy, w każdym zmagaliśmy się z innymi wyzwaniami. W Beta Med najważniejsze było, żeby nasi pacjenci czuli się zaopiekowani, bezpieczni i to się udało. Musieliśmy także zadbać o nasz personel, odpowiednio go wyposażyć. To wiązało się z kosztami, ale dzięki odpowiedniemu zarządzaniu firmą wszystko przebiegło sprawnie. Staram się zawsze być przygotowana na nagłe sytuacje. Na tym w mojej ocenie polega m.in. odpowiedzialny biznes.
A jak po pandemii mają się inne Pani przedsięwzięcia?
W Drzazga Clinic i w sklepie Dono da Scheggia przez kilka miesięcy nie mogły obsługiwać klientów. Mimo tego utrzymałam wszystkie stanowiska, wszyscy pracownicy są nadal z nami. Przez lata byli wobec mnie lojalni. I ja mogłam wykazać się, jakim jestem człowiekiem, że nie zostawię ich w niebezpiecznych czasach.
A firma w Las Vegas?
BetaMed International z racji tego, że nie można było podróżować, zarządzałam zdalnie. Nie zdążyłam jeszcze wziąć tam pod opiekę pacjentów, więc było to możliwe. Nowoczesne technologie pozwoliły mi na sprawny kontakt z ludźmi z LA. Praca zdalna bardzo nam pomogła. Jeśli jest się dobrym organizatorem, można zarządzać biznesem nawet w trudnych warunkach.
Czego potrzeba – jakich kompetencji i predyspozycji – żeby zarządzać tak różnorodnymi tematami?
Uwielbiam organizować, tworzyć. Mam tak od dziecka. Jako nastolatka marzyłam o tym, żeby moje życie nie było szare. A kiedy zostałam pielęgniarką, pragnęłam, żeby moim pacjentom było jak najlepiej, a także, żeby dochodzili do zdrowia w pięknym otoczeniu. Kiedy zorientowałam się, że w państwowej opiece zdrowotnej będzie to raczej trudne do osiągnięcia, postanowiłam założyć firmę i zająć się pacjentami po swojemu. Można dawać ludziom dobrą jakość, wysoki standard, przyjazną obsługę i piękne otoczenie, i to robię. Kocham wyzwania, nowe rzeczy, pomysły. To mnie uskrzydla.
Uskrzydlona nie popełnia Pani błędów?
Uskrzydlenie, potrzeba działania to jedno, a doświadczenie i strategia drugie. Wypracowałam metodę małych kroków. Wszystko zawsze zaczynam w małym wydaniu, żeby sprawdzić, jak to działa, jak ja się w tym czuję. Uważam też, że dla bezpieczeństwa biznesowego warto działać w różnych branżach. Jak nie wyjdzie jedno, to zostanie coś innego.
Prowadzenie biznesu to nie tylko sukcesy, o których chętnie się rozmawia, pokazuje. To także mnóstwo błędów i porażek. Jak sobie Pani z nimi radzi, jaką naukę z nich wyciąga? Jest takie zdjęcie, na którym widać górę lodową – to co nad poziomem wody, czym wszyscy się zachwycają i potęgę tego, co dla oczu niewidoczne. To niewidoczne to ciężka praca, trud, łzy. Decydując się na bycie przedsiębiorcą, trzeba wiedzieć, że to wszystko będzie nam towarzyszyć. Ale też ogromna satysfakcja. Kiedy coś mi wychodzi, jestem szczęśliwa, ale jestem też świadoma upadków, doświadczyłam ich. Trzeba umieć wstawać z kolan i iść dalej. Nie zawsze rzeczy, nawet te pięknie przemyślane, przeliczone, skalkulowane, wychodzą. Jest mnóstwo uwarunkowań zewnętrznych, na które nie mamy wpływu. Talentem jest to, żeby dostosować się do zmian. One są – zawsze – tak i wżyciu prywatnym, jak i zawodowym. Jak prowadzisz firmę, ona musi się rozwijać. Trzeba nie tylko być na bieżąco, ale też wyprzedzać konkurencję. Być lepszym na wszystkich możliwych polach. Trzeba po prostu robić swoje.