Wellbeing należy postrzegać szerzej niż dbanie o równowagę. To całościowe spojrzenie na miejsce pracy jako przestrzeń społeczną, w której współpracujemy, wyznaczamy i osiągamy cele, dzielimy się doświadczeniem, a jednocześnie zachowujemy dobre samopoczucie – przekonuje Ewa Małyszko w rozmowie z Justyną Szymańską i podkreśla, że troska o dobrostan pracowników jest inwestycją w rozwój przedsiębiorstwa i rozwój osobisty ludzi.
W ostatnim czasie temat wellbeingu stał się dość modny. Z czego właściwie to wynika?
Każdy z nas funkcjonuje w kilku sferach: umysłowej, emocjonalnej i fizycznej, i w każdej z nich przyjmuje różne role. Ze względu na zależności między nimi nasza pozycja zawodowa rzutuje na to, jak funkcjonujemy jako człowiek, rodzic, partner, przyjaciel, członek społeczności. W pracy spędzamy prawie ⅓ życia. A więc sytuacja zawodowa w naturalny sposób oddziałuje na ogólną jakość naszego życia. Jednocześnie działa to w drugą stronę i sytuacja osobista rzutuje na relacje z pracodawcą i zespołem, na wydajność i zaangażowanie w pracy.
Badania Instytutu Gallupa wskazują, że 76 proc. pracowników przynajmniej od czasu do czasu doświadcza wypalenia zawodowego, a 28 proc. deklaruje, że odczuwa je „bardzo często” lub „zawsze”. Pandemia tylko nasiliła ten problem – aż 7 na 10 osób twierdzi, że 2020 r. był najbardziej stresującym rokiem w ich życiu zawodowym i negatywnie wpłynął na zdrowie psychiczne. Dlatego potrzebujemy zadbać o równowagę, o znalezienie przestrzeni na to, by rozwijać relacje.
Czy to znaczy, że pracownicy oczekują, aby pracodawca zapewnił warunki do zachowania równowagi?
Pracownicy coraz bardziej zwracają uwagę na to, czy dobrze czują się w pracy, czy się realizują, jakie są wartości i kultura organizacyjna firmy. Pamiętajmy, że na rynku pracy coraz silniej swoją obecność zaznaczają młode pokolenia – Y, Z. Oni mają inne podejście. Prawie połowa przedstawicieli obu pokoleń wolałaby być bezrobotnymi niż pozostać w pracy, której nie lubią – wynika z danych Workmonitor. Inne badania mówią o tym, że ponad połowa przedstawicieli generacji Z zgodziłaby się zarabiać mniej, aby pracować w firmie, która odzwierciedla ich wartości. Każdy z nas ma bliskich, każdy ma zainteresowania czy hobby, dlatego to naturalne, że szukamy równowagi między różnymi aspektami naszego życia.
A jak to wygląda z perspektywy pracodawcy? Zadbanie o wellbeing wiąże się z kosztami. Czy taki wydatek, mówiąc wprost, może się opłacać?
Pracownik, który potrafi odnaleźć równowagę między różnymi sferami życia, to jednocześnie pracownik bardziej zmotywowany, efektywny, kreatywny i otwarty na wyzwania. A takich osób potrzebują pracodawcy.
Innymi słowy, problemy pracownika są jednoznaczne z realnymi stratami dla firmy. Jak wynika z raportu o wellbeingu mentalnym przygotowanego przez Mindy, średnio 3 dni wolne wzięliśmy w 2020 roku z powodu gorszego nastroju, słabszej kondycji mentalnej, stresu lub depresji. Aż 50 proc. osób oceniających swój nastrój jako gorszy
(1-2 w skali do 5) traci 7 i więcej godzin pracy tygodniowo – w skali roku to aż 36 dni. W efekcie tracą pracodawcy – poprzez większą liczbę zwolnień, rotację i spadek produktywności. Z tej perspektywy troska o dobrostan pracowników wkracza na listę priorytetowych zadań dla liderów. Uważam, że potrzebujemy dużej uważności i wrażliwości na drugiego człowieka, byśmy w naszych organizacjach potrafili wsłuchać się w jego potrzeby i pomóc w znalezieniu równowagi. Troska o dobrostan pracowników jest pewnego rodzaju inwestycją – zarówno w rozwój ludzi, jak i rozwój firmy.