Kim jest najmłodszy miliarder w Unii Europejskiej i jak zarobił fortunę?
Jan Kozerski
Estończyk Markus Villig (17 grudnia skończy 30 lat) już w wieku 12 lat wiedział, że chce założyć firmę technologiczną. Mając lat 19 Villig rzucił studia po zaledwie jednym semestrze informatyki na Uniwersytecie w Tartu w Estonii, gdy jego aplikacja Taxify (obecnie znana jako Bolt) zaczęła się rozwijać. Sześć lat później – w 2018 r. – mając 25 lat, został najmłodszym założycielem firmy wartej miliardy dolarów w Europie. Estonia to kraj liczący nieco ponad 1,3 mln mieszkańców. Fakt, że można w nim zbudować firmę internetową wartą miliardy dolarów działa inspirująco nie tylko na nastolatków. Aplikacja Bolt jest dostępna w 500 miastach w 45 krajach, korzysta z niej około 100 mln ludzi i jest wyceniana na ok. 8 mld dolarów (około 34 mld zł). Chociaż jest najmłodszym miliarderem w Unii Europejskiej, który fortuny dorobił się dzięki własnej pracy, to wiadomo o nim relatywnie mało.
Estońskie marzenie
Jako nastolatek Markus chciał zostać naukowcem. Przykład brata pracującego w Skype Building Products, przy produkcie, który zmienił życie setek milionów ludzi, zawładnął jego wyobraźnią. Aby spełnić swoje marzenie, Markus pożyczył od rodziny 5 tys. euro. Prototyp jego aplikacji był gotowy akurat, gdy skończył szkołę średnią. Inspiracją dla niego był komunikator Skype, która została założona w Estonii w 2004 r. (akurat, gdy Estonia przystępowała do Unii Europejskiej), a następnie sprzedana wielkiej korporacji e-bay w 2006 r. za 2,6 mld dolarów (ostatecznie komunikator kupił Microsoft w 2011 r. za 8,5 mld dolarów). Wśród zespołu pracującego nad rozwojem Skypa był brat Markusa. Na nastolatka działało to bardzo inspirująco. Jak relatywnie niewiele potrzeba do tego, aby stworzyć biznes warty miliardy dolarów i zmieniający życie setek milionów ludzi. – Zdałem sobie wtedy sprawę, że technologia jest jedną z tych branż, w których można mieć ogromny wpływ na fakt, że można osiągnąć wielkie rzeczy przy bardzo małym zespole – wspominał po latach Villig w jednym z wywiadów.
Tak więc wiosną 2013 r. Markus zaczął rozkręcać aplikację do zamawiania taksówek – Taxify. Gdy firmy odnoszą sukcesy, historie początków biznesu zmieniają się szybko w mity. Właściciel Bolta stara się trzymać faktów. Stworzenie aplikacji nie było przebłyskiem geniuszu, ale zostało poprzedzone rzetelną i żmudną analizą rynku. Markus wybrał usługi transportowe, ponieważ transport jest jedną z największych branż na świecie. Są warte globalnie biliony dolarów. Rachunek prawdopodobieństwa mówił, że w tej branży można liczyć na sukces.
Kolejny element układanki to zrozumienie w 2013 r., że będzie następował rozwój usług świadczonych za pośrednictwem smartphonów. W szkole średniej Marcus napisał pracę naukową na temat rosnącej popularności smartfonów, więc wiedział, że aplikacje mobilne to nie kaprys jednego sezonu, trend, na który warto postawić.
I teraz dochodzimy do roli przypadku. Brat Martina opowiedział mu o internetowym systemie zamawiania taksówek, z którego korzystał podczas podróży służbowej do Ukrainy. To właśnie ta historia stała się inspiracją dla pierwszej wersji Bolta.
Ostatecznie o zajęciu się branżą przewozu osób zadecydowała stara dobra analiza rynku. Marcus wiedział, że istnieje problem z branżą taksówkarską w Estonii, ponieważ sam często miał kłopoty. Polegały na długim czasie oczekiwania, szczególnie w piątkowe lub sobotnie wieczory, a także na słabym poziomie obsługi klienta.
Marcus często musiał spędzać nawet godzinę, dzwoniąc do wszystkich lokalnych firm taksówkarskich, próbując znaleźć podwózkę do domu. Nawet gdy w końcu udało mu się skutecznie zamówić taksówkę, to kierowcy potrafili być niegrzeczni. Te cztery czynniki zadecydowały o tym, że Markus postanowił zarobić na poprawie usług taksówkarskich.
Czas ciężkiej pracy
To wówczas Markus wpadł na pomysł, aby stworzyć prostą aplikację, która pozwoli zobaczyć każdą taksówkę w mieście i zamówić ją kilkoma kliknięciami. W Estonii rynek usług taksówkarskich nie jest tak mocno regulowany, jak w takich krajach jak Niemcy czy np. Nowy Jork w USA, gdzie posiadanie prawa do świadczenia usług taksówkarskich warte jest miliony złotych. Liczba licencji jest ściśle reglamentowana i może je kupić, ale nie dostać, czekając odpowiednio długo w kolejce.
Ceny usług taksówkowych nie były głównym problemem klientów w Estonii. To pozwoliło Markusowi współpracować z lokalnymi firmami taksówkarskimi, a nie przeciwko nim. O tym, jak szybko może się zmienić perspektywa biznesowa, niech świadczy fakt, że 10 lat temu Markus był podekscytowany, gdy jego firma zaczęła gwarantować mu 100 euro przychodu miesięcznie. Pierwszy film promujący Taxify (wciąż można go znaleźć w internecie) został nagrany w sklepie z meblami przez samego Markusa.
Swoją działalność biznesową na początku Markus skoncentrował na trzech rzeczach, które są niezbędne przy budowaniu sieci transportowej (każdej!): znajdowaniu pasażerów (klientów), znajdywaniu tych, którzy będą tę usługę świadczyć (kierowców) i rozbudowie funkcjonalności aplikacji.
Najprościej było znaleźć klientów. Markus rozesłał ankietę do 600 osób, których adresy e-mail miał w związku z nauką w szkole (uczniowie, nauczyciele, rodzice itp.). W drugiej kolejności Markus odwiedzał postoje taksówek i przekonywał osobiście kierowców, aby instalowali jego aplikację i przyłączali się programu. Ta część była najtrudniejsza. Kierowcy byli odporni na nadchodzące zmiany. Większość z nich nie miała wówczas smartphone i nie odczuwała potrzeby zakupu takowego.
Dziś żartuje po latach, że prawdopodobnie wówczas ustanowił rekord świata w dyscyplinie, którą nazywa „liczba taksówek, z których cię wyrzucono”. Początki były trudne. W pierwszych tygodniach działalności udało mu się namówić do współpracy tylko 50 kierowców. Mało, aby myśleć o dużym biznesie. Dużo, aby zacząć biznes i poprawiać jego działanie.
Markus był uzdolnionym programistą, ale nie czuł się na tyle pewnie w tym obszarze, aby samemu pisać kod aplikacji. Po to właśnie było potrzebne mu 5 tys. euro, które pożyczyła mu rodzina. Aby zrozumieć, jak wielkim ryzykiem było zebranie tej kwoty, to warto przypomnieć, że w 2013 r. w Estonii, średnia pensja wynosiła tylko około 700 euro.
Rodzice Marcusa od lat oszczędzali pieniądze, aby sfinansować jego studia uniwersyteckie. – To było kolejne wyzwanie, aby przekonać rodziców do tego, aby pieniądze, które oszczędzali na moje studia, przeznaczyli na mój biznes – wspominał Markus po latach. Ta niewielka inwestycja w ciągu kilku lat przyniosła miliony zysków.
Start trudno nazwać olśniewającym. Markus wydał pieniądze, za które miał studiować dość szybko. Poprawiał kod aplikacji, wynajmując dorywczo pracujących programistów. Sam także starał się poprawić aplikację, bo ta ledwo działała. W sierpniu 2013 r. aplikacja wystartowała w Talinie. Początek działania Bolta – wycenianego dziś na miliardy dolarów – był powolny i pełen trudności. Na początku aplikacja pomagała zorganizować tylko 20 przejazdów dziennie, a Bolt nie miał absolutnie żadnego budżetu marketingowego.
Tak więc Markus osobiście dzwonił do dziennikarzy, aby dowiedzieli się o jego firmie. Powszechnie wiadomo, że zatrudnianie przyjaciół i członków rodziny we własnym biznesie jest ryzykowne, ale Marcus nie miał wyboru. Logo firmy zaprojektowała jego dziewczyna. Kilka miesięcy po uruchomieniu firmy jego starszy brat Martin (ten, który pracował przy stworzeniu Skype) dołączył do niej jako współpracownik – inwestor.
Markus żartuje, że ówczesna aplikacja, która umożliwiała firmie działanie, trzymała się dzięki „cyfrowej taśmie klejącej”. Ten problem został rozwiązany przypadkiem. Ogłoszenie o pracy przy projekcie nie zamieścił na popularnych stronach internetowych, ale na forum dla zaawansowanych programistów. Otrzymał tylko jedną odpowiedź na swoją ofertę, ale to było to. Tak pozyskał dla projektu Olivera Leisalu, inżyniera – informatyka. Został on nie tylko kluczowym pracownikiem, ale także jednym z założycieli Taxify-Bolt.
Oliver Leisalu nie zmarnował szansy. Jak sam twierdzi, przygotowywał się do takiej okazji, odkąd zaczął programować w wieku ośmiu lat. W ciągu kilku tygodni Oliver stworzył działającą wersję aplikacji, która postawiła plany ekspansji firmy na bardziej solidnym gruncie niż marzenia. W ciągu kolejnych 8 miesięcy aplikacja stała się liderem lokalnego rynku, generując tysiące przychodów dla założycieli i obsługując 50 tys. kursów miesięcznie.
Problemem Markusa i innych założycieli było to, że nikt nie chciał zainwestować w ich projekt. Wszyscy uważali, że Uber zgarnie cały rynek i zmiażdży lokalną konkurencję. Podczas gdy Uber zbierał miliardy dolarów na swój rozwój od takich firm jak Goldman Sachs czy przedsiębiorców w rodzaju jednego z najbogatszych ludzi świata Jeffa Bezosa (założyciela największego internetowego domu handlowego o nazwie Amazon), Marcus utrzymywał Bolt na powierzchni dzięki pozyskiwaniu niewielkich kwot od lokalnych inwestorów. Wśród nich znalazł się fiński anioł biznesu Miko Silventola, który dzięki temu dostał 4 tys. procent zysku ze swojej inwestycji w Taxify/Bolt w 2014 r.
Brak pieniędzy sprawił, że Markus stał się mistrzem oszczędnej ekspansji na nieznane rynki, które inne firmy uznawały za mało obiecujące. Gdy Uber wydawał miliardy dolarów, aby wygrywać walkę z ograniczeniami na rynkach transportu, to Markus rozwijał działalność w mniejszych krajach, gdzie nie było takich problemów. Dodatkowo programiści pracujący dla Markusa zarabiali kilka razy mniej niż ci, których zatrudniał Uber. Różnica bynajmniej nie wynikała z ich umiejętności, ale tego, gdzie mieszkali. W amerykańskiej Dolnie Krzemowej zatrudnienie informatyka oznaczało po prostu konieczność płacenia mu 6-cyfrowej kwoty rocznie. W Europie Wschodniej te kwoty były znacznie niższe. To przełożyło się na fakt, że Bolt może pobierać za swoje usługi od kierowców znacznie mniejsze kwoty niż Uber.
Gdy Uber walczył o pozwolenia na wielkich rynkach, to Bolt rozwijało swoje usługi w Afryce: Nigerii, Ghanie, Kenii, Tanzanii, Ugandzie i Tunezji. W Afryce Bolt lepiej niż Uber zdiagnozował, że należy zająć się transportem… motocyklowym. O ile Uber chciał, aby korzystać z jego usług przy pomocy kart kredytowych (w tamtym czasie tylko kilka procent Afrykańczyków je miało), o tyle Bolt oferował płatności gotówkowe i rozliczenia z operatorem komórkowym.
W 2010 r. Daimler (firma matka producenta aut Mercedes-Benz) zainwestowała w Tesla Motors. Sprzedali te akcje kilka lat później i przegapili szansę, dzięki której ich 50 mln dolarów zamieniłoby się w ok. 80 mld dolarów. Tego błędu nie popełniają w wypadku Bolta. Daimler zainwestował 150 milionów dolarów w Bolt i do dziś pozostaje jednym z największych akcjonariuszy firmy. Szefowie Daimler uważają, że za 12-15 lat będzie w UE znacznie mniej prywatnych aut, niż jest obecnych i Bolt zacznie się dzięki temu mocno rozwijać. Miasta w UE cierpią z powodu korków ulicznych i zanieczyszczeń. Politycy we wszystkich krajach US pracuje nad tym, aby utrudnić posiadanie prywatnych aut lub przynajmniej uczynić to bardzo drogim.
Podnoszone są podatki od paliwowa, wprowadzane są strefy niskoemisyjne i zakazy wjazdu do centrów miast oraz promuje się transport publiczny. Producent aut Daimler postrzega to jako ogromne ryzyko dla swojej działalności, traktuje więc inwestycję w Bolt jako zabezpieczenie.
To właśnie z myślą o tej rewolucji Markus Villig przestawia Bolt na urządzenia mikromobilne takie jak skutery. Firma ma już 130 tys. skuterów i planuje w kolejnych miesiącach zwiększyć ich ofertę ponad dwa razy.
Czas zbierania plonów
Nawet gdy zainteresowanie inwestorów jego aplikacją zaczęło rosnąć, Villig zachował wielką dyscyplinę w zakresie kosztów biznesowych, unikając „zatrudniania mnóstwa ludzi lub prowadzenia kosztownych kampanii marketingowych”. Na początku działania jego projektu Villig sam działał na ulicach Talina, estońskiej stolicy, aby rekrutować taksówkarzy. „Ostatecznie cały pomysł na Bolta sprowadza się to do bycia niezwykle skoncentrowanym na potrzebach klientów i pilnowaniu kosztów” – tłumaczył Villig. „Jest to branża, w której klientom naprawdę zależy na tym, aby otrzymać dobry stosunek jakości usługi do ceny” — dodaje. „Jeśli więc możesz zaoferować klientom o 20 proc. lepsze ceny lub upewnić się, że kierowcy biorą o 20 proc. więcej za każdą jazdę, to sam również na tym zarobisz” – dodawał Villig.
Kierowcy Bolt mogą zarobić średnio ponad 1,5 razy więcej w porównaniu do konkurencyjnego Ubera. Ponieważ pobiera od nich 15 proc. prowizji za przejazd, w porównaniu do 25 proc., których chce Uber.
„Musisz mieć jasny cel. Musisz być skoncentrowany”. To rada Villiga dla każdego, kto zakłada start-up. „Jako przedsiębiorca czasami wpadasz na tysiące pomysłów, które wydają się świetne i chcesz je wszystkie zrealizować, ale ostatecznie tylko kilka rzeczy możesz zrobić naprawdę dobrze” – tłumaczy wyjaśniając, dlaczego Bolt skupił się tylko na organizowaniu przejazdów przez pierwsze pięć lat swojej działalności. Najważniejszym elementem tego, co nazywa skupieniem, koncentracją uwagi było zrozumienie usług, które chce świadczyć, na poziomie lokalnym. – To odróżnia Bolt od naszej konkurencji – tłumaczy Villig.
Dziś Bolt zajmuje się nie tylko konkurowaniem z taksówkami, ale organizuje dostawę żywności i ma w ofercie skutery elektryczne do transportu miejskiego. Firma oferuje też wynajem aut na godziny, głównie przez prywatne osoby. Obecnie Villig zapewnia, że to początek usług, które będzie oferował Bolt. Gdy firma postanowiła zająć się innymi środkami transportu niż samochody, to zmieniła nazwę z Taxify na Bolt, aby nazwa bardziej pasowała do profilu działalności. – Moja rada dla młodych przedsiębiorców polega na tym, aby wybrać nazwę, która odzwierciedla wizję, jaką masz dla swojej firmy, i nie bać się zmiany tej nazwy, jeśli twoja wizja się rozwinie – tłumaczy Villig. Dziś największym problemem, przed którym stoi Bolt (podobnie jak Uber), jest bezpieczeństwo oferowanych usług. Informacje o tym, że klienci (klientki) padają ofiarą kierowców Uber i Bolta są w mediach bardzo częste. Na początku kwietnia br. Bolt stracił licencje w Polsce. Oficjalnie dlatego, że współpracowała z osobami, firmami, które nie posiadały licencji na świadczenie usług przewozu osób. Bolt nie zamierza się poddać. Ma już założoną kolejną firmę w Polsce, więc gdy ta decyzja się uprawomocni, po prostu przerzuci działalność do kolejnej firmy. Kwestia weryfikacji osób, które świadczą usługi przewozowe, jest dziś najsłabszą stroną biznesu takich firm jak Bolt czy Uber. Zobaczymy, jak młody miliarder poradzi sobie z tym problemem. Pewne jest, że już pracuje nad jego rozwiązaniem.