ZUS regularnie publikuje dane statystyczne dotyczące wysokości emerytur. Dzięki temu możemy nie tylko sprawdzić, jak zmieniały się świadczenia w ciągu ostatnich lat, ale też porównać ich wysokość w różnych grupach. Niestety dane nie są zbyt optymistyczne – zwłaszcza dla kobiet.
Statystyki dotyczące emerytur kobiet są bezlitosne. Na koniec 2020 r. średnia emerytura wypłacana mężczyznom wynosiła 3100 zł, podczas gdy w tym samym czasie kobiety mogły liczyć na świadczenia w wysokości zaledwie około 2080 zł. Różnica to ponad 1000 zł – mężczyźni średnio otrzymują blisko 50 proc. więcej od kobiet. Co więcej, po tegorocznej waloryzacji najwięcej kobiet (aż 36,9 proc.) pobiera emeryturę w wysokości do 1,8 tys. zł. Z tych danych jasno wynika, że to właśnie kobiety są najbardziej zagrożone trudnościami finansowymi po zakończeniu aktywności zawodowej. Blisko co piąta kobieta powyżej 60. roku życia osiąga dochody poniżej linii ubóstwa relatywnego – wynika z raportu „Sytuacja osób starszych w Polsce – wyzwania i rekomendacje”*.
Efekt luki płacowej
Powody tych dysproporcji znamy od lat. Niższe emerytury pań to efekt wciąż wysokiej luki płacowej, niższego wieku emerytalnego i krótszego stażu pracy związanego z przerwami w zatrudnieniu spowodowanymi m.in.: urodzeniem i wychowywaniem dzieci, opieką nad niepełnosprawnym dzieckiem lub niesamodzielnym członkiem rodziny.
Niestety prognozy na kolejne lata pokazują, że sytuacja z czasem będzie jeszcze trudniejsza. Wpływ mają na to m.in. trendy demograficzne. Dziś otrzymujemy emerytury na poziomie około 54 proc. ostatniego wynagrodzenia, podczas gdy współcześni 20-latkowie na emeryturze będą otrzymywali świadczenie w wysokości zaledwie jednej czwartej ostatniego wynagrodzenia. Do tego dochodzi jeszcze większe obciążenie systemu emerytalnego. Dziś na jednego emeryta przypadają w naszym kraju dwie osoby w wieku produkcyjnym. W 2050 r. sytuacja się odwróci. Szacuje się, że na rynku będzie ok. 9,7 mln pracowników i 12,4 mln emerytów, co oznacza, że na jednego emeryta przypadnie średnio 0,8 pracownika. Chociaż prognozy nie brzmią zbyt optymistycznie, możemy się odpowiednio zabezpieczyć. A rozwiązanie jest jedno: systematyczne i długoterminowe oszczędzanie. Jednak mimo powszechnej świadomości, że emerytury z ZUS będą niskie, większość Polaków nie oszczędza na jesień życia. Jak wynika z raportu „Postawy Polaków wobec finansów”, 80 proc. gospodarstw domowych posiada rosnące nadwyżki finansowe, ale tylko niespełna 10 proc. oszczędza na emeryturę. Najczęściej wymienianymi powodami takiego stanu rzeczy są zbyt niskie zarobki oraz brak nawyku oszczędzania.
Bezpieczna przyszłość
Najprostszym sposobem, aby zadbać o zbudowanie zabezpieczenia finansowego na przyszłość, jest oszczędzanie niewielkich kwot, ale regularnie i w długim okresie. Proponowałabym, aby rozpocząć od oszczędzania kontraktowego i skorzystania z rozwiązań systemowych, np. Pracowniczych Planów Kapitałowych. To nauczy nas systematyczności i dyscypliny. Oszczędzanie niewielkich kwot nie będzie obciążało naszego miesięcznego budżetu, a po kilku latach pozwoli zgromadzić pokaźny kapitał. Najważniejsze jest rozpoczęcie oszczędzania jak najwcześniej, już na początku kariery zawodowej. Na naszą korzyść zadziałają wówczas matematyka i potęga procentu składanego.
Przypomnijmy, że składka podstawowa pracownika w PPK to 2 proc. wynagrodzenia brutto. Przy średnim wynagrodzeniu wpłata miesięczna pracownika wyniesie ok. 116 zł. Jednak na rachunek PPK trafi ponad 200 zł, ponieważ swoją część dołoży jeszcze pracodawca, raz w roku na rachunek PPK trafią także środki od państwa. Korzyść widać już na podstawie każdej wpłaty, bo zawsze na rachunek PPK trafia więcej, niż sami odkładamy. Jednak prawdziwą siłę tej formy oszczędzania poznamy, patrząc na program w perspektywie długoterminowej. Trzydziestolatka z wynagrodzeniem 5800 zł brutto, odkładając tylko wpłaty podstawowe, może w 30 lat może zgromadzić w PPK prawie 190 tys. złotych. Sama w tym czasie wpłaci około 64 tys. zł.
Ewa Małyszko
CEO, PFR TFI