W bieżącym roku powstanie w Polsce około 210-220 tys. nowych mieszkań. To więcej niż rok temu i to pomimo epidemicznych zawirowań. Mało tego, tegoroczny wynik powinien być najlepszym od 40 lat. Problem w tym, że w Polsce wciąż mieszkań brakuje.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments
Trochę ponad 15 milionów – tyle jest już w Polsce mieszkań i domów – wynika z szacunków portalu mieszkanie.pl. To bez wątpienia historyczny rekord. Wybudowanie ostatniego miliona zajęło nam ponad 5 lat. Standard mieszkań w Polsce stopniowo się poprawia. Niestety wciąż jest on daleki od tego, jaki panuje w większości krajów starego kontynentu.
W 2018 r. HRE Think Tank oszacował, że w Polsce brakuje 2,1 mln mieszkań. Ze względu na zmieniający się model gospodarstwa domowego (częściej mieszkamy sami) z biegiem lat potrzeby mieszkaniowe Polaków rosną, a braki potęguje potężna fala imigracji zarobkowej.
Polskie mieszkania w ogonie Europy
O tym, że rodzima mieszkaniówka ma spore zaległości świadczy cała masa statystyk. Przykład? Gdyby przeliczyć łączną powierzchnię wszystkich mieszkań i domów na obywateli, to okazałoby się, że statystyczny rodak ma do dyspozycji trochę ponad 29 m2. Jeśli komuś powierzchnia ta wydaje się całkiem przyzwoita, to trzeba dodać, że jest to średnia liczona zarówno dla sporych domów poza miastami, jak i dla niewielkich kawalerek w miastach.
Szukając punktu odniesienia można jeszcze dodać, że średnia europejska (27 krajów) to 39 metrów. Przynajmniej było tak według statystyk sprzed 8 lat. Niestety odpowiednie dane są dostępne ze sporym opóźnieniem. Jedno jest jednak pewne – dotychczas ta średnia wzrosła i wynosi dziś najpewniej około 40-45 metrów. Można więc zaryzykować, że przeciętny Europejczyk ma do dyspozycji o około połowę więcej metrów niż Polak. Jeszcze bardziej szokujące są informacje z europejskiej czołówki. Na przykład w Austrii na osobę przypada około 50 m., a w Danii czy Luksemburgu nawet ponad 60 m.
Przeludnienie dwa razy wyższe
Do tego europejskie statystyki pokazują, że rodzime wskaźniki przeludnienia mieszkań są w niechlubnej czołówce na naszym kontynencie. Okazuje się bowiem, że w Polsce więcej niż jedno mieszkanie na trzy (37,6 proc.) jest przeludnione. Dla porównania średnia dla 28 krajów europejskich to 15,6 proc. To znaczy, że przeludnione jest tylko jedno mieszkanie na ponad sześć istniejących.
Pokoi mamy o połowę mniej
Podobnie sytuacja przedstawia się, gdy porównujemy statystyki na temat liczby pokoi przypadających na obywatela. W Polsce mamy przeciętnie 1,1 pokoi na osobę. Średnia unijna jest o połowię wyższa (1,7). Rekordziści mają natomiast ponad dwa pokoje na głowę. Jest tak w Belgii, Irlandii i na Malcie – wynika z danych Eurostatu.
Nadrabianie zaległości w mieszkaniówce trwa dekadami
Aby znaleźć korzenie rodzimych problemów mieszkaniowych musielibyśmy cofnąć się o co najmniej kilkadziesiąt – jeśli nie więcej – lat. Już przecież przed wojną sytuacja była dla sporej części społeczeństwa dramatyczna. Zniszczenia wojenne tylko spotęgowały problemy mieszkaniowe. W obliczu industrializacji i szybkiego rozwoju miast niezbędna była walka z palącym brakiem mieszkań. Z tym na niespotykaną jak dotąd skalę postanowił zmierzyć się Edward Gierek. Można się z jego polityką zgadzać lub nie, ale fakt jest faktem, że to za jego czasów na masową skalę powstawały w Polsce bloki z wielkiej płyty. W rekordowym 1978 r. oddano do użytkowania prawie 284 tys. nowych mieszkań.
Dla porównania w bieżącym roku deweloperzy, inwestorzy indywidulani, gminy, TBS-y i spółdzielnie – słowem – wszyscy – powinni zakończyć budowy co najmniej 210-220 tysięcy mieszkań. Byłby to najlepszy wynik od około 40 lat, a i tak pod względem liczby budowanych mieszkań wciąż daleko byłoby nam do rekordu z 1978 r.
Tak przynajmniej wygląda sytuacja pod względem liczby mieszkań. W latach 70. cel był bowiem taki, aby możliwie niskim kosztem i masowo budować skromne nieruchomości. Chodzi o to, że choć pod względem liczby nowych mieszkań rok 1978 był rekordowy, to już powierzchnia tych lokali była mniej imponująca. Dość powiedzieć, że dziś do użytkowania oddaje się około dwa razy więcej metrów kwadratowych niż w szczytu dokonań gierkowskiej dekady. Dziś budujemy więc wciąż mniej mieszkań, ale jakość nowych nieruchomości jest daleko wyższa niż tych sprzed czterech dekad.