Największym wrogiem prawa jest polityka. Najjaskrawiej widoczne jest to w sądach, gdzie rozstrzygając spory sędziowie powinni orzekać kierując się przepisami prawa i własnym sumieniem. Jednak sprawy rozpoznawane przez sądy dotyczą często państwa, lub jego funkcjonariuszy, w których to sporach są oni stronami.
A zatem ich los lub ocena podjętych przez nich decyzje uzależnione są od werdyktu niezawisłych sądów. Rządzący mają pokusą by wyeliminować stan niepewności jaki werdykt zapadnie i zadbać by orzeczenie było zgodne z ich oczekiwaniami. Oczywiście racjonalny ustawodawca przewidział takie zachcianki rządzących wprowadzając przeciwko ich pokusą zapory konstytucyjne do których należy Monteskiuszowski trójpodział władzy powodujący całkowity rozdział władzy wykonawczej od sądowniczej. Jeżeli ta zasada działa sądy są całkowicie niezawisłe i władza wykonawcza nie ma na nich nie żadnego wpływu. Naganne jest nie tylko jakakolwiek próba wpływania rządzących na wymiar sprawiedliwości, ale również próba przypodobania się władzy przez przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Wielkim skandalem zakończyła się prowokacja dziennikarska w wyniku której sędzia myśląc, że rozmawia z przedstawicielem gabinetu premiera proponował pewne ułatwienie w przedmiocie organizacji rozprawy. Taka sytuacja była wtedy nie do pomyślenia. Dziś nikt by na taki drobiazg nie zwrócił nawet uwagi. Niestety, żadna władza o ciągotach dyktatorskich nie godzi się na niezawisłe i niezależne sądy bowiem ich wyroków nie można przewidzieć. Dyktatura zaś nie lubi niczego co nieprzewidywalne, bo jej istotą jest decydowanie o wszystkim i pewność, że żadne jej działanie nie zostaną zakwestionowane. Dlatego rządzący chcą pewności, że w sporze z Państwem obywatel zawsze poniesie porażkę, chyba że państwo by go zmylić będzie chciało inaczej. Nie jest to możliwe przy trójpodziale władzy zatem rządzący zdecydowali się od niego odejść. Nie mając bezwzględnie większości nie mogli zmieniać Konstytucji by zorganizować sądownictwa na swoją modłę, musieli zatem imać się półśrodków pozostawiając sądy jako instytucje z pozoru niezawisłe jednak w istocie im podporządkowane. Środkami do tego stało się medialne informowanie sędziów jakich decyzje władza od nich oczekuje, nagradzanie tych co stosują się do instrukcji i karanie krnąbrnych, by było to też przestrogą dla niezdecydowanych.
W tym miejscu opowieści pojawia się sędzia Igor Tuleya, który ze swej niezawisłości zdecydował się nie zrezygnować. Podpadł zaś władzy tym, że zdecydował się ujawnić opinii publicznej, dlaczego prokuratura niesłusznie umorzyła postępowanie karne w sprawie związanej z wykluczeniem posła Mirosława Szczerby z obrad sejmowych, czego konsekwencja było uniemożliwianie przez posłów większości rządowej sprawowania mandatu poselskiego przez posłów opozycji. Władza uznała, że odpowiedzią na taki policzek może być tylko eliminacja w konsekwencji czego prokuratura wystąpiła do Izby Dyscyplinarnej o zgodę na pociągniecie sędziego do odpowiedzialności karnej i zgodę taka otrzymała.
Czy zgoda ta jest ważna i czy osoby, które ja wydały same nie przeniosły się na czarną stronę mocy? Prawnicy wierni regułą Konstytucji uważają, że orzeczenie to nie ma żadnej siły sprawczej, bowiem Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem. Zatem nie może nikogo pozbawić immunitetu. Inaczej uważa Piotr Niedzielak, który posiedzenie Izby rozpoczął od dość szczególnej inwokacji. Oświadczył, że jest w pełni niezależny, a tym samym uprawniony do pełnienia funkcji sędziowskiej w Sądzie Najwyższym. Następnie skład Izby, pod jego przewodnictwem wydał orzeczenie zgodne z oczekiwaniami władzy. Rzec można uderz w stół, nożyce się odezwą.
Dyskusja czy orzeczenie jest wiążące nie ma sensu bowiem rozstrzygnęły to wyrok Trybunału Europejskiego i uchwała połączonych Izb Sądu Najwyższego, z których to orzeczeń wynika, że powołana przez polityków Izba Dyscyplinarna SN nie jest niezawisła, a w konsekwencji nie ma cech sądu. Ci, którzy aprobują te orzeczenia współczują sędziemu Piotrowi Niedzielakowi, że nie potrafi przyjąć do wiadomości, że nie jest tym za kogo się podaje. Jego orzeczenia mogą mieć znaczenie historyczne dokumentujące próby nielegalnego podporządkowania władzy sądowniczej władzy wykonawczej.
Obok pytania kim jest nie jest Piotr Niedzielak j pojawia się wątpliwość; Czy prokuratura miała rację chcąc przedstawić sędziemu zarzuty i czy Izba Dyscyplinarna SN słusznie ustaliła, że zachodzi uprawdopodobnienie popełnienia przestępstwa, czy też było zupełnie odwrotnie i mogło dojść do nadużycia prawa przez prokuraturę, która z zemsty politycznej szykanuje sędziego na co Izba Dyscyplinarna SN przyzwala?
Prokuratura twierdziła, że sędzia przekroczył swoje uprawnienia i bezprawnie ujawnił mediom tajemnicę śledztwa, gdy w sposób jawny przeprowadził posiedzenie. Zagadnienie z pozoru skomplikowane jest jednak proste wobec treści art. 95b KPK, który stanowi, że „posiedzenie odbywa się z wyłączeniem jawności … chyba, że .. sąd postanowi inaczej”. Na tym posiedzeniu sędzia był sądem mógł tym samym zgodnie ze swoją decyzją procedować jawnie.
Przestępstwa przekroczenia uprawnień i bezprawnego ujawnienia tajemnicy śledztwa polegają na nadużyciu prawa lub działaniu bez umocowania prawnego, a zatem nie można żadnego z nich popełnić postępując zgodnie z prawem. Do takiego wniosku doszła Izba Dyscyplinarna SN w pierwszej instancji odmawiając zgody na uchylenie sędziemu immunitetu W zażaleniu prokuratura zmieniła taktykę i nie negując, że sędzia mógł przeprowadzić posiedzenie jawnie zarzuciła mu, że na posiedzeniu cytował fragmenty materiału dowodowego ujawniając w ten sposób tajemnice śledztwa. Tym nowym intelektualnie tropem ruszył sędzia Piotr Niedzielak uznając, że sędzia nie mógł – uzasadniając orzeczenie – cytować materiału dowodowego. Przepisy nie określają szczegółowo jaki kształt ma mieć uzasadnienie postanowienia. Jednak, jeśli ma mieć sens musi być logiczne i wyczerpujące. Element edukacyjny jest ważnym, choć ostatnio nieco zapominanym obowiązkiem sądu. Skoro tak uzasadnienie, musi odwoływać się do okoliczności ujawnionych w postępowaniu, które mają znaczenie dla rozstrzygnięcia co wprost wynika z art. 92 KPK. Muszą być też merytorycznie wyczerpujące. W konsekwencji Piotr Niedzielak podważył dorobek orzeczniczy Sądu Najwyższego. Bez tego do uchylenia immunitetu by nie mogło dojść. Izba Dyscyplinarna zdecydowała, że jeśli sędzia powie w uzasadnieniu o dowodach zgromadzonych podczas śledztwa, może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej za ujawnienie tajemnicy. Zatem według Piotra Niedzielaka cnotą staje się ukrywanie ustaleń prokuratury w umorzonym śledztwie, także wtedy, gdy zasadność umorzenia bada niezawisły sąd. To wspaniała metoda ukrycia prawdy przed społeczeństwem! Zwłaszcza, gdy są one dla tej władzy niekorzystne.
Zastanówmy się nad konsekwencjami tego orzeczenia. Zdaniem Piotra Niedzielaka to prokurator decyduje o jakich dowodach może być poinformowana opinia publiczna w trakcie posiedzenia przed sądem. Jak zatem mają przebiegać takie posiedzenia w wykreowanej przez niego rzeczywistości sądowej? Sąd referując sprawę nie może nic powiedzieć, bo jeśli powie to prokurator natychmiast oskarży go, że zdradził tajemnice. Prokurator, może mówi co chce, bo zgodnie z „regułą Niedzielaka” jest wyłącznym dysponentem materiałów postępowania, a zatem może do nich nawiązać lub nie. Obrońca, który reprezentuje drugą stronę postępowania nie może odnieść się do dowodów i cytować ich, bo nie jest upragniony do dysponowania dowodami. Idealnie by postąpił milcząc. W postanowieniu w uzasadnieniu sąd nie może też odnieść się do dowodów i najlepiej, żeby również milczał. Zatem od teraz to prokurator będzie decydował co będzie się działo na sali rozpraw.
Sędzia Piotr Niedzielak stanie się postacią historyczna, bo w jednym orzeczeniu udało mu się zrealizować cztery cele teoretycznie pozostające poza zasięgiem władzy wykonawczej: pozbawił obywateli prawa dostępu do informacji o sposobie prowadzenia ważnych społecznie śledztw, ograniczył prawo do obrony poprzez nakazanie milczenia obrońcom, wyeliminował zasadę równości stron przyznając prokuratorowi rolę dominująca i pozbawił sędziego prawa do niezawisłych decyzji. Mistrz. Tylko szkoda praworządności.