Czeka nas dalsze uszczelnianie systemu i raczej nie ma co liczyć na poluzowanie polityki fiskalnej.
Zwycięstwo PiS w wyborach parlamentarnych przesądziło o tym, kto przez następne cztery lata będzie pisał prawo podatkowe. Zatem mniej więcej wiadomo, czego się można spodziewać. Czeka nas więc dalsze uszczelnianie systemu podatkowego poprzez przyznanie większych kompetencji służbom skarbowym oraz wprowadzenie wielu zmian w rozliczeniach podatkowych, szczególnie w VAT. Część z nich została już uchwalona w mijającej kadencji i czeka tylko na wejście w życie. Część wciąż pozostaje w fazie koncepcji czy też sloganów z czasów kampanii. Niektóre pomysły zostały przedstawione w programie wyborczym PiS, jednakże są one mało precyzyjne i próżno w nich szukać konkretów. Co ciekawe, wiele obietnic przygotowanych na październikowe wybory brzmi bardzo znajomo, ponieważ podobne postulaty zostały zawarte w programie wyborczym PiS z 2015 roku.
Uchwalone w starej kadencji
Większość zmian, które czekają podatników w najbliższych miesiącach, zostało uchwalonych przez parlament mijającej kadencji. Niektóre z nich zaczną obowiązywać już od 1 listopada, a więc jeszcze przed pierwszym posiedzeniem nowego Parlamentu (Prezydent ma 30 dni od dnia wyborów na zwołanie Sejmu i Senatu nowej kadencji). Najistotniejszą zmianą jest likwidacja tzw. odwrotnego obciążenia w dostawach krajowych, czyli przepisów, zgodnie z którymi w odniesieniu do sprzedaży niektórych towarów i usług (np. wyroby stalowe, elektronika, podwykonawstwo w budowlance) to po stronie nabywcy spoczywa obowiązek wykazania podatku należnego, z jednoczesną możliwością jego odliczenia. W praktyce sprowadza się to jedynie do zaksięgowania daniny w odpowiedniej ewidencji oraz wykazania jej w deklaracji (analogicznie sytacja ma miejsce w wypadku nabycia towarów od podatnika zarejestrowanego w innym państwie UE). Odwrotne obciążenie miało wielu krytyków wśród ekspertów podatkowych. Jednym z nich był prof. Witold Modzelewski, który sytuację, gdy nikt nie płaci podatku nazywał „patologią” oraz „sukcesem lobbystów”.
Od 1 listopada towary i usługi objęte wcześniej odwrotnym obciążeniem będą obowiązkowo podlegać tzw. mechanizmowi podzielnej płatności (z ang. split payment, dalej: MPP, SP). Ich szczegółowy wykaz zostanie umieszczony w załączniku nr 15 do ustawy VAT. MPP polega na tym, iż nabywca, płacąc kontrahentowi za towar lub usługę, robi dwa przelewy: jeden w kwocie netto na zwykły rachunek rozliczeniowy sprzedawcy, drugi na specjalne konto uruchomione przez banki na potrzeby stosowania SP. Podatnik sprzedający towary wymienione w załączniku nr 15 będzie obowiązany do podania na fakturze informacji, iż dana transakcja jest objęta MPP. Za brak takiej wzmianki przedsiębiorców czekają sankcje karno skarbowe. Kary nie ominą również nabywców, którzy pomimo informacji o SP na fakturze, nie podzieli płatności na dwie części. Split payment będzie obejmował tylko transakcje pomiędzy podatnikami (B2B), których wartość przekracza 15 tys. zł (niezależnie od ilości płatności).
Z konta VAT na ZUS
W obowiązkową podzieloną płatnością wiąże się jeszcze jedna istotna reforma, która również wejdzie w życie 1 listopada br. Chodzi o nowelizację prawa bankowego w części dotyczącej sposobu, w jaki podatnicy będą mogli wykorzystywać środki zgromadzone na rachunku VAT. Do końca października z tego konta można regulować wyłącznie zobowiązania z tytułu VAT, w tym odsetki za zwłokę oraz dodatkowe zobowiązania (np. za wystawienie „fikcyjnej” faktury). Ponadto fiskus może dokonać zajęcia środków zgromadzonych na rachunku z tytułu zaległości w podatku VAT. Zatem obecnie konto VAT-owskie służy wyłącznie do spraw stricte związanych z tym podatkiem.
Zmiana będzie polegała na możliwości dokonywania płatności z tytułu innych zobowiązań publicznoprawnych, takich jak: podatek PIT oraz CIT (w tym zaliczki), akcyzy, należności celnych oraz – co najważniejsze – składek na ZUS. Z drugiej jednak strony organy państwowe będą mogły zająć środki na rachunku VAT z powodu zaległości związanych z wymienionymi daninami. Do końca października możliwość egzekucji dotyczy wyłącznie podatku VAT.
Nowe przepisy nie wprowadzają żadnych zmian w zakresie regulowania „prywatnych” zobowiązań przedsiębiorcy takich jak np. wypłata wynagrodzeń lub zapłata za towary i usługi. Nie zmienią się również regulacje dotyczące zwolnienia środków z rachunku VAT na rachunek rozliczeniowy podatnika. Zatem będzie to możliwe tylko za zgodą naczelnika urzędu skarbowego, który ma aż 60 dni na rozpatrzenie wniosku przedsiębiorcy.
JPK zamiast deklaracji
Kolejna kluczowa zmiana, która czeka podatników VAT, dotyczy odejścia od obowiązku składania miesięcznych (lub kwartalnych w wypadku tzw. małych podatników) deklaracji i zastąpieniem ich jednym elektronicznym plikiem JPK_VDEK, zawierającym pozycje dotychczas wyszczególnione w deklaracjach. Póki co wszyscy podatnicy VAT są obowiązani co miesiąc (do 25 dnia miesiąca po zakończonym okresie rozliczeniowym) składać deklarację VAT-7 (lub VAT-7K – co kwartał) oraz w tym samym terminie przesyłać do resortu finansów plik z ewidencją VAT-owską (JPK_VAT). Nowy plik ma stanowić połączenie obu tych form w jedną. Przepisy w tym zakresie miały zacząć obowiązywać w bieżącym roku, jednak ministerstwo finansów przesunęło termin na 2020 r. JPK_VDEK będzie wchodził w życie stopniowo. Najpierw – od kwietnia 2020 r. – obejmie największe podmioty, natomiast od lipca 2020 r. pliki będą przesyłać już wszyscy podatnicy.
Niewątpliwie zmiana ta ułatwi przedsiębiorcom rozliczanie się z podatku VAT oraz pozwoli im zaoszczędzić czas. Żeby jednak nie było tak kolorowo to nowelizacja wprowadza również do ustawy o VAT kary w wysokości 500 zł za najdrobniejsze błędy w pliku. Po ich wykryciu przez fiskusa podatnicy będą mieli dwa tygodnie na dokonanie korekty. Jeżeli tego nie zrobią wówczas skarbówka nałoży na nich wspomnianą sankcję z ustawy o VAT oraz grzywnę z kodeksu karnego skarbowego.
JPK_VDEK to w takim samym stopniu udogodnienie dla podatników, jak i dla samego fiskusa. Dzięki nowemu plikowi systemy informatyczne administracji skarbowej jeszcze szybciej wykryją błędne rozliczenia aniżeli ma to miejsce obecnie przy JPK_VAT. Typowanie do kontroli będzie dla skarbówki łatwiejsze niż dotychczas. W erze sprzed JPK_VAT odbywało się to metodą „na chybił trafił”, przez co w sidła fiskusa wpadało wielu uczciwych podatników.
Co jeszcze?
Oprócz wyżej wymienionych zmian, uchwalonych jeszcze w poprzedniej kadencji, PiS przedstawił pewien zarys reform w swoim programie przedwyborczym. Zasadniczo są to tylko pewne slogany, bez żadnych konkretów, chociażby w postaci terminów ich wprowadzenia. Co ciekawe, podobne propozycje PiS złożyło cztery lata temu i pomimo pełnej władzy nie wywiązało się z nich.
Pierwsza z obietnic dotyczy uchwalenia trzech nowych ustaw o podatku dochodowym. Pierwsza miałaby dotyczyć PIT-u od rent i wynagrodzeń. Druga – podatku od dochodów z działalności gospodarczej. Trzecia zaś – podatku od zysków kapitałowych. Obecnie powyższe zagadnienia są rozrzucone pomiędzy trzema ustawami: o PIT, o CIT oraz o zryczałtowanym podatku dochodowym. Jak podkreślają autorzy programu, zamiarem PiS-u jest zastąpienie tych aktów prawnych, trzema prostszymi ustawami. Niestety z programu wyborczego nie dowiemy się kiedy dokładnie miałoby się to stać. Nie są również znane żadne konkretne projekty w tym zakresie. Co ciekawe, pomysł ten jest zupełnym przeciwieństwem tego, co PiS zaproponowało w 2016 roku, a mianowicie jednolitą daninę, w skład której wchodziłby PIT oraz składki na ZUS i NFZ. Pomysł ten spotkał się wtedy z powszechną akceptacją zarówno ze strony przedsiębiorców jak i ekspertów podatkowych. Rząd miał wówczas ambitne plany, by nowe przepisy obowiązywały już od 2018 roku. Ostatecznie projekt nie przeszedł prac legislacyjnych i został wykreślony z porządku obrad parlamentarnych.
Kolejna wyborcza propozycja dotyczy podniesienia limitu przychodów dla których można zastosować obniżoną 9 proc. stawkę CIT. Obecnie wynosi on 1,2 mln euro, natomiast PiS obiecał podniesienie (limitu) do 2 mln euro. Co istotne, przepisy w tym zakresie zostały już uchwalone w październiku ubiegłego roku i mają wejść w życie od 1 stycznia 2020 r. Jest to zatem jedna z nielicznych obietnic PiS-u, co do której istnieje pewność, że wejdzie w życie.
Takiej pewności już nie znajdziemy w odniesieniu do propozycji podniesienie limitu dla podatników stosujących ryczałt od przychodów. Obecnie wynosi on 250 tys. euro obrotu, natomiast zgodnie z programem wyborczym PiS-u miałby zostać podniesiony najpierw do 1 mln a docelowo do 2 mln euro. Nie wiadomo jednak, kiedy i czy w ogóle to nastąpi. Podniesienie limitu do takiego poziomu oznaczałoby w rzeczywistości objęcie możliwością skorzystania z ryczałtu większość podatników PIT (ponad 90 proc.). To jednak tylko obietnica wyborcza bez żadnego pokrycia w postaci projektu ustawy.
Tak samo pokrycia nie ma kolejna propozycja, zakładająca wprowadzenie nowej ordynacji podatkowej. Taka sama obietnica padła przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku i jak wiadomo wciąż obowiązuje stara ustawa z 1997 roku, która była już tyle razy zmieniana, że można w niej znaleźć jednostki redakcyjne w postaci: „art. 119zzk” (sic!). Nie jest tajemnicą, że projekt nowej ordynacji leży gotowy w szufladach resortu finansów. Przez kilka lat pracowała nad nim specjalna komisja kodyfikacyjna pod kierownictwem wybitnego eksperta prof. Leonarda Etela. W projekcie można znaleźć wiele ciekawych rozwiązań, jak chociażby kontrola na życzenie podatnika. Powody, dla których nowy akt prawny nie został uchwalony, pozostają nieznane.