„Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą” jest książką, po którą warto sięgnąć. Ma bowiem cztery zalety: oszałamia erudycyjnym bogactwem, nakłania do myślenia i świetnie się ją czyta. Równie ważna jest czwarta cecha – jej treść może być ostrzeżeniem przed popełnianiem błędów naszych przodków w dzisiejszych, burzliwych czasach.

Na początek jednak przedstawmy sylwetkę autora. Jacek Komuda jest zawodowym pisarzem i historykiem, specjalizującym się w dziejach Rzeczypospolitej szlacheckiej. Jest laureatem wielu nagród literackich, m.in. Nagrody im. Leonida Teligi za powieść „Galeony wojny”, Nagrody im. Tomasza Merty „Między Literaturą i Historią” i Statuetki Strażnika Pamięci w kategorii „Twórca” za „wielką wartość twórczości literackiej dla budzenia i zachowania polskiej pamięci historycznej”. Jego znajomość historii i talent narracyjny doceniła nawet branża gier – napisał scenariusz m.in. do legendarnego „Wiedźmina”. I rys jakżeż charakterystyczny – Jacek Komuda oddycha na co dzień Rzeczpospolitą, bo mieszka w zrekonstruowanym XVII-wiecznym dworze.
Wydana przez Fabrykę Słów opowieść Jacka Komudy nie jest książką naukową, napstrzoną przypisami i zastrzeżeniami. Nie jest nawet typową książką popularnonaukową. Ani tym bardziej nie jest historią alternatywną. „Upadek” ma raczej cechy szerokiego eseju. Komuda formułuje w podrozdziałach „Co należało zrobić” swoje wskazówki pokazujące drogi ku zapobieżeniu upadkowi rozległego i potężnego w XVI w. państwa, które zniknęło z map Europy w wieku XVIII. Lecz są to tylko wnioski z zaprezentowanych zdarzeń, a nie tworzenie fikcji.
To, co cenne, to również chodzenie pod prąd utartych stereotypów, jak choćby roli złotej wolności albo liberum veto. Bywa, że Jacek Komuda wchodzi we współczesne publicystyczne wątki, które mogą i pewnie pobudzą niektórych czytelników do polemik. Czyli znów mamy pobudzenie do myślenia. Podsumowując, „Upadek” to opowieść o zaprzepaszczonych szansach, ludzkich ambicjach i fatalnych decyzjach, które kosztowały Polaków istnienie państwa.
Pomimo erudycji Komuda nie zanudza, nie zamula treści zbędnymi szczegółami. Zanurzając się w lekturze zapisanej na 477 stronach z przyjemnością, a czasem z zaskoczeniem odkrywamy kolejne warstwy rozważań. Opisy postaci są pełnokrwiste, barwne, mogące posłużyć do tworzenia filmowych seriali. Na przykład autor przypomina dzieje Krystiana Kalksteina, porwanego z Warszawy przez ludzi elektora szlachcica, które były inspiracją dla twórców serialu „Czarnych chmur”. A przetyka swe opisy skondensowanymi rozważaniami np. o gospodarce, powołując się na materiały źródłowe. To się naprawdę świetnie czyta.