„Normalny człowiek tu nie przyjedzie” – mówi Piotr Mitkiewicz, od maja 2022 r. ochotnik walczący w Międzynarodowym Legionie Obrony Terytorialnej Ukrainy. Mówi to podczas rozmowy z Wiktorem Świetlikiem. Jej efektem jest książka „Znaleźć i zniszczyć”.
Co kieruje ludźmi z całego świata, że jadą dobrowolnie na front, aby w mrozie czy w spiekocie ryzykować utratę nóg, rąk, oczu, życia wreszcie? Wedle Mitkiewicza przyczyny są różne. Dla niego front okazał się formą terapii. Były bokser, warszawski restaurator, organizator pomocy dla uchodźców, mąż, ojciec dwójki dzieci, przeżywał kryzys, również małżeński. Wyjazd spowodował odrodzenie rodzinnych relacji. „Miała porównanie między wykończonym, niewiedzącym, co ze sobą zrobić, facetem, który wyjeżdżał, a tryskającym energią i siłą mną, gdy wróciłem” – mówi o żonie Paulinie.
Co człowiek, to przypadek. Co powodowało np. Sandrą Andersen Eirą, byłą deputowaną do norweskiego parlamentu, która od początku pełnoskalowej wojny walczy z bronią w ręku w ukraińskim oddziale Piechoty Morskiej i która zostawiła w ojczyźnie nastoletnią córkę i była ciężko ranna? Dlaczego ryzykuje Aldona Hartwińska, dziennikarka ochotniczo organizująca pomoc na linii frontu? Co powiedzieliby Michał Żurek Duch, Janusz Szeremeta, Paweł Sadzikowski czy Daniel Sztyber, polegli ochotnicy, gdyby ich dziś zapytać dlaczego? Odpowiedzi byłyby zapewne różne, lecz zdaniem Mitkiewicza, ludzie stworzeni tylko do zwykłego życia społecznego wytrzymują na froncie góra dwa miesiące.
Pytany przez Świetlika Mitkiewicz opowiada szczerze i bez patosu o frontowej rzeczywistości.
O ochotnikach, Ukraińcach, leczeniu w szpitalu. Nie są to cukierkowe obrazy. „Na wojnie jest tylko zło i większe zło” – przytacza słowa Ducha Mitkiewicz. Przestrzega też przed lekceważeniem rosyjskiej armii, z której niektórzy lubią szydzić – jest groźna. Te opinie są kolejnym ogromnym poznawczym walorem wywiadu rzeki. Lektura daje okazję do lepszego poznania sposobu myślenia Ukraińców, z którymi Mitkiewicz jeszcze w Polsce miał różne doświadczenia. Dla których Bandera jest wielkim bohaterem i którzy pamiętają polskich „panów”, choć zarazem są wdzięczni za wojenne wsparcie.
Dziś, gdy relacje między Ukrainą a Polską są napięte, taka wiedza pozwala lepiej rozumieć opór ukraińskiej strony przed rozliczeniem wołyńskiej zbrodni. Zresztą my też mamy lekcję do odrobienia, skoro pod wpisami o walczących Polakach czy naszych frontowych sanitariuszkach następuje często wysyp obelg. I nie są one tylko autorstwa rosyjskich trolli, co łatwo sprawdzić.
Poznanie realiów współczesnej wojny ma też bezcenny walor z powodu sytuacji geopolitycznej. Eksperci z różnych państw przestrzegają, że Rosja szykuje się do wojny globalnej, że rozkręca produkcję zbrojeniową. W grze są jeszcze Chiny, Iran i Korea. Niewyobrażalny scenariusz? A czy my jesteśmy gotowi wysłać żołnierzy w obronie Estonii? Albo na wojnę o Arktykę? Konflikt może przyjść różnymi drzwiami i warto wiedzieć, jak wygląda.
Książka ma też walor czytelniczy. Jest napisana bardzo sprawnie, ilustrowana zdjęciami z frontu i z życia rodzinnego, fragmentami korespondencji z żoną, kronikarskimi zapiskami Piotra Mitkiewicza. Warto po nią sięgnąć właśnie teraz, gdy chyba trochę zobojętnieliśmy na frontowe doniesienia.