Andrzej Pupin długo zwlekał z debiutem, ale na „Szepty ciemności” warto było poczekać. Najpierw stworzył świat ciemności na potrzeby gry RPG i latami go testował. Potem dołożył wątek skandynawskiego kryminału i tak powstała ta książka. Magdalenie Mądrzak opowiedział o bohaterach powieści – tych wymyślonych i historycznych – oraz o tym, dlaczego wątek społeczny książki uważa za najważniejszy.
Jak rodziły się „Szepty ciemności”?
W życiu zacząłem chyba czterdzieści opowiadań czy powieści. Niczego nie skończyłem. Kilka lat temu stwierdziłem, że muszę uporządkować swoją wiedzę. Zapisałem się na krótki kurs pisarski, żeby stwierdzić, co się dzieje. Tę wiedzę mi błyskawicznie uporządkowano, ale też okazało się, że opowiadanie napisane na tym kursie było na tyle ciekawe, że dostało trzecie miejsce na konkursie regionu w Chorzowie, więc stwierdziłem, że chyba coś umiem. Napisałem jeszcze jedno opowiadanie. Na szczęście dostało się do biblioteki portalu „Nowa Fantastyka”, a to nie jest proste. Skoro opowiadania już miałem za sobą, stwierdziłem, że trzeba zacząć pisać powieść. Świat miałem przetestowany wcześniej w RPG. W 2019 r. wymyśliłem krótką kampanię, dziejącą się w świecie ciemności, a moi gracze wspaniale przetestowali świat przez lata trwania kampanii. Ponieważ ubóstwiam kryminały skandynawskie, wystarczyło tylko wymyślić historię skandynawską do wątku kryminalnego i pociągnąć ten wątek w już przetestowanym świecie.
Gdzie i kiedy dzieje się Pana alternatywna historia?
Akcja powieści zaczyna się w 1928 r. Prawie dziesięć lat po nadejściu tzw. ciemności. W tym świecie w roku 1918 nie zakończyła się I wojna światowa w sposób nam wiadomy, tylko na polach bitewnych. Pojawiło się coś, co wywoływało zmianę całego świata, czyli ciemność, która niszczy ludzkie umysły, niszczy struktury uporządkowane. Dyskusje, czym jest, toczą się na łamach książki i w każdej z części będą trwały. Niektórzy widzą w tym koniec świata, inni – elementy mistyczne, związane z apokalipsą, inni nową siłę, entropię. Nad tym zjawiskiem trwają badania największych fizyków tego świata z Albertem Einsteinem na czele. Powstaje ogólna teoria ciemności. Entropia niszczy każdą strukturę uporządkowaną, a ludzki umysł jest na tyle uporządkowany, że błyskawicznie dopada go szaleństwo i chęć destrukcji. Jedyną formą obrony jest światło – uporządkowany strumień fotonów. W związku z czym ludzkość musiała przenieść się w całości do miast, ogromnych, oświetlonych niesamowicie przepełnionych metropolii. Ludzie pracują na przymusowych farmach, by zapewniać żywność dla miast. Ludzkość próbuje na nowo zbudować swoją cywilizację.
Na szczęście w Pana historii pogoniliśmy bolszewików, tak jak w rzeczywistości ich pogodziliśmy. Trwa gra wywiadów, przenikają agenci. Nasz główny bohater jest byłym oficerem polskiego wywiadu.
Dokładnie sekcji drugiej polskiego wywiadu i kontrwywiadu.
Zrezygnował z tego i rozpoczął trudną pracę prywatnego detektywa. Nazwał go Pan Jerzy Kowalski. To imię i nazwisko, które może nosić każdy. Rozumiem, że to zabieg celowy?
Historia Jerzego będzie tak naprawdę wyjaśniana w trzecim tomie. Pewne elementy pojawiają się już w drugim tomie, ale imię i nazwisko jest całkowicie świadomie tak bardzo polskie i nijakie, powszechne.
Porozmawiajmy o prawdziwych postaciach, które wplótł Pan w akcję. Pojawia się tam na przykład Stefan Ossowiecki.
Jest to całkowicie fascynująca postać, którą chciałem chociaż odrobinkę upamiętnić. Mam nadzieję, że przynajmniej część czytelników przeczyta o tym człowieku, który był doradcą Piłsudskiego, wywierał wielki wpływ na ludzi swojej epoki. Był dla mnie o tyle ciekawy, że w przeciwieństwie do wielu osób udających jasnowidzów, on nie był zły, był patriotą. Robił dobre rzeczy i raczej nie oszukiwał ludzi na pieniądze. To, co udało mi się na jego temat przeczytać, bardzo mnie zafascynowało.
Wprowadziłem dużo innych postaci historycznych, bo idea tego świata jest taka, żeby objawiło się jak najmniej zmian, mimo że coś się jednak zmieniło. Nawet słynna wojna z bolszewikami przebiegła u mnie troszeczkę inaczej, bo wojska były wyposażone w maszty oświetleniowe, musiały się inaczej poruszać, atakowały struktury oświetleniowe. Jednak bitwa pod Zadwórzem, w której brał udział główny bohater, rzeczywiście miała miejsce. Mam nadzieję, że część czytelników, zwłaszcza młodszych, będzie chciała doczytać o tej niesamowitej, heroicznej bitwie, o której trochę za mało wiemy. 350 młodziutkich rekrutów – praktycznie żadna większa siła bojowa – powstrzymało armię na jeden dzień. Niemalże wszyscy zginęli, co pozwoliło Lwowowi przygotować się do obrony, a część bolszewickiej armii nie dotarła na Bitwę Warszawską. Zadwórze naprawdę zmieniło wszystko i za mało o tej bitwie wiemy. Sabathon powinien o niej zaśpiewać. To jest absolutnie fascynujące, że dzieciaki stanęły naprzeciwko armii i nie uciekły.
To był czas bohaterów?
Chyba tak.
Akcja rozpoczyna się w Warszawie i mamy do czynienia z tym wszystkim, co w stolica dwudziestolecia międzywojennego miała do zaoferowania. Elity bawią się mimo panującej ciemności i jedzą w Bristolu przepyszne dania. Z drugiej strony pokazuje Pan Warszawę biedną, Warszawę z pozycji rynsztoka. Ludzie głodują, nie mają co jeść, bandy dzieciaków z głodu napadają na sklepy.
Taki był plan tego, żeby pokazać panujące wtedy wielkie różnice. Chcemy, by teraz ich nie było. Chcemy móc lepiej nasze elity rozliczać, a dobrze wiemy, że bywa z tym różnie. Zwłaszcza okres pandemii sprawił, że elity znowu się wytworzyły i poczuły się troszeczkę za bardzo bezkarne. Idea moich książek jest taka, że elity muszą bać się zwykłych ludzi, bo tylko w ten sposób będziemy normalnie żyli. Ofiary potrafią być dużo silniejsze, niż się wszystkim wydaje i ludzie na dole, jednocząc się, są w stanie powstrzymywać tzw. drapieżniki. To mi się zawsze bardzo podobało, uwielbiam oddolne inicjatywy, które się dzieją w samorządach i podobnych miejscach. Nie chodzi o politykę, bo to osobna sprawa, ale o świadomość posiadania wpływu na wiele rzeczy. Przykładem są chociażby głosowania w miastach na temat projektów obywatelskich. Bardzo mało osób głosuje, a później są pretensje, że np. przegłosowano ścieżkę rowerową tam, gdzie nie chcieli. W obywatelach drzemie siła. To jeden z nielicznych pozytywów, jakie obecnie widzę.
Obejrzyj całą rozmowę na Fanbook.tv na YT.