Niesiemy walczącej Ukrainie wielkim wysiłkiem ogromne wsparcie, jednak paradoksalnie to Niemcy zaczynają uchodzić za jej największego przyjaciela. Stworzyli ten wizerunek dzięki swej zmyślnej polityce informacyjnej, której nam brakuje. Stawką w grze jest cenne uznanie w oczach opinii międzynarodowej.
Arkadiusz Bińczyk, ekspert medialny i popularyzator historii, współautor książek „Poczet Przedsiębiorców Polskich. Od Piastów do 1939 roku” i „Świat Szlachty Polskiej. Dzieje ludzi i rodzin”.
Gdyby ktoś chciał się dowiedzieć, ile i w jakich sprawach Polska wydała na wsparcie dla walczącej Ukrainy, musiałby się nieźle natrudzić. Jeżeli jednak chciałby się dowiedzieć, na jaką skalę pomagają Niemcy, może to zrobić bardzo łatwo. Co więcej, z niemieckich danych i z ust kanclerza Olafa Scholza dowiedziałby się, że po Stanach Zjednoczonych to Niemcy udzielają najpotężniejszego wsparcia Kijowowi.
Sprawa jest prosta. Niemcy zgromadzili wszelkie informacje w jednym miejscu i je systemowo nagłaśniają a dzięki przyjętej metodologii liczenia, prezentują się jako europejski pomocowy rekordzista. Do niedawna najbardziej popularnym ośrodkiem informującym o skali pomocy był Instytut Gospodarki Światowej z Kilonii (IfW – Ukraine Support Tracker), lecz pod koniec grudnia ub. r. Urząd Kanclerski opublikował zestaw rządowej pomocy bilateralnej na rzecz Ukrainy. Wynika z niego, że w okresie od 24 lutego do 21 grudnia 2022 r. Niemcy wsparły Ukrainę kwotą 12,5 mld euro, w tym wsparcia wojskowego kwotą 1,93 mld euro.
Rzecz w tym, że dane te obejmują pomoc udzieloną, realizowaną i dopiero… planowaną. „Nie da się zatem precyzyjne oszacować wartości niemieckiego wsparcia militarnego, jakie już trafiło na Ukrainę. Rzeczywista wartość pomocy, którą otrzymała tamtejsza armia, może być nawet dwukrotnie niższa od deklarowanej” – piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak informują, Berlin wlicza do pomocy również środki przekazywane na cele dość luźno związane z wojną, na przykład 11,2 mln euro na rzecz demokratyzacji i stabilizacji w państwach sąsiadujących z Ukrainą albo monitorowanie mediów w Rumunii. Do pomocy Ukrainie Berlin zaliczył też pomoc udzieloną wybranym rosyjskim NGO.
W wykreowaną przez niemiecką politykę informacyjną tezę jakoby RFN była pomocowym liderem, uwierzyły nawet poważne zachodnie media, jak też część polityków i komentatorów, również polskich. Nie chodzi jednak o oburzanie się na Niemców, oni po prostu skutecznie i mądrze dbają o swój wizerunek, bo na tym polega też polityka. Chodzi o to, abyśmy my podjęli tę rękawicę i stworzyli własną, spójną politykę informacyjną. Bo dziś informacje o polskim wsparciu dla Ukrainy i Ukraińców są rozsiane po całym internecie na zasadzie „każda pliszka swój ogonek chwali”.
Co stoi na przeszkodzie, abyśmy stworzyli specjalny portal informacyjny gromadzący wszelkie informacje o polskim wsparciu, jego wartości finansowej i rodzajach pomocy? A przynajmniej pomocy udzielonej przez państwo oraz wszelkie organizacje i władze publiczne. Dostępny w językach polskim, ukraińskim i angielskim, mógłby być widoczny jako zakładka na pierwszych stronach wszystkich ministerstw i polskich placówek dyplomatycznych.
Pomoc dla Ukrainy oceniana jest na Zachodzie na ogół pozytywnie. Nie straćmy wyjątkowej okazji do wzmocnienia pozytywnego wizerunku Polski, do pochwalenia się naszym wielkim wysiłkiem, bo niewykorzystane okazje lubią się mścić.