O nowej postcovidowej i wojennej rzeczywistości na rynku nieruchomości opowiada Adam Bojanowski – ekspert inwestycji w ziemię. Wbrew wszelkim prognozom rentowności i radom życzliwych zainwestował w 400 działek siedliskowych z dala od miast i w najmniej oczekiwanym momencie zrewolucjonizował podejście do tego gdzie opłaca się inwestować lub jak to zrobić, gdy banki mówią “nie”.
Jeszcze przed covidem wszelkie działki oddalone od aglomeracji miejskich nie cieszyły się zbytnim powodzeniem, co pana skłoniło do ryzyka zakupu aż 400 na raz?
Mogę powiedzieć 6 zmysł, wrodzona przedsiębiorczość albo po prostu moja intuicja, podpowiedziała mi, że czasy się zmieniają, a wraz nimi styl życia Polaków. Gdy 5 lat temu zdecydowałem się na zakup ziemi – jak ją zwę – w zaciszu, większość ludzi dziwiła się co ja robię. Moja miłość do ziemi i wiara, że wkrótce coraz więcej ludzi zacznie patrzeć na walory życia poza miastem spowodował, że sukcesywnie ale w krótkim czasie zgromadziłem 400 działek siedliskowych i budowlanych po 1000 m2. z przeznaczeniem na zabudowę jednorodzinną, ale nie pod miastami a w rożnych pięknych okolicach wiejskich Lubelszczyzny, Pomorza, na Mazurach. Gdy czyniłem te inwestycje, świat jeszcze nie spodziewał się pandemii covid i cenione były głownie działki i nieruchomości na obrzeżach wielkich miast. Ja jednak coś czułem, że to się kiedyś zmieni, bo coraz więcej ludzi docenia kontakt z przyrodą. Na co dzień, a nie tylko na wakacjach. Slow-life docierał do Polski jeszcze przed covidem a inwestycje w polskie autostrady oraz środki unijne na gminy wiejskie spowodowały, że tak dojazd na wieś jak i życie tam staje się coraz łatwiejsze i wygodniejsze. Kiedy nadszedł lock-down i zostaliśmy więźniami własnych 4 kątów, zrobiło się gorąco na rynku nieruchomości. Polacy tak jak i wszyscy inni na świecie wyruszyli masowo szukać ziemi daleko od miast. Gdzieś gdzie można siedzieć we własnym ogródku iść na pobliska łąkę. Moje działki zaczęły sprzedawać się jak świeże bułeczki i wkrótce ta inwestycja, z pozoru bezsensowna dla innych, stała się strzałem w dziesiątkę. Odrobiłem z nawiązką to co zainwestowałem i w ślad za tym zdecydowałem, ze muszę szukać kolejnych, bo popyt na nie dopiero się rozkręca.
Covid się skończył i nadeszły czasy wojny, czy to nie spowodowało zahamowania?
Początkowo wszyscy wstrzymali oddech, ale wkrótce i ta sytuacja spowodowała, że kto miał pieniądze zaczął szukać ziemi czy to dla siebie na dom, czy pod inwestycje. Bo jak wiadomo w czasach niepewnych geopolitycznie ziemia jest niezastąpiona. Nawet wojna nie zniesie własności ziemi. Apartamentowce nawet najnowocześniejsze mogą zostać zbombardowane, jak w Ukrainie, ale ziemia przetrwa. Natomiast ja zdywersyfikowałem moje inwestycje. Zacząłem skupować działki tak siedliskowe jak i rolne, czy przemysłowe. Nie ma dla mnie w zasadzie żadnych ograniczeń. Wierzę, że każda ziemia się sprzeda, prędzej czy później. Poza tym chcę być dla moich aktualnych klientów również źródłem innych możliwości. Jak wiadomo różne zdarzają się sytuacje w naszym życiu i czasem musimy zmienić plany. Dlatego ja daję moim aktualnym klientom obietnicę, że jeśli za jakiś czas będą chcieli zamienić swoją kupioną u mnie działkę np. siedliskowa na przemysłową, lub siedliskowa ale w innym miejscu to mają u mnie taka możliwość. Aktem notarialnym robimy zamianę. Moi klienci znają moją operatywność i wiedzą, że ułatwiam im wszelkie procedury. Moje działki są nie tylko budowlane ale i z mediami. Moja firma załatwia za nich wszystko i to hurtowo. Zdejmujemy z głów klienta większość formalności.
A co z kredytami? Czy to nie spowodowało u Pana zapaści?
Znalazłem rozwiązanie tego problemu. Jak wiadomo aktualnie ok 94% kredytobiorców dostaje odmowę kredytu. To powoduje, że wiele inwestycji zostało wstrzymanych, a na rynku tak nieruchomości jak i budowlanym zaczął się niepokój. Na szczęście sytuacja mojej firmy jest tak dobra, że uniezależniłem moich klientów od banków. Proponuję im zakup działek na raty własne. Nie sprawdzam miesiącami czy mają zdolność kredytową, klient ma wkład własny i ten wkład jest dla mnie zabezpieczeniem. Ponad to podpisujemy u notariusza tak skonstruowaną umowę, że klient godzi się na zwrot działki jeśli nie będzie w stanie spłacić rat. Uważam, że to jest optymalne rozwiązanie również dla developerów. Sprzedawać nieruchomości na raty własne. Oczywiście jest to tylko możliwe dla tych deweloperów, którzy są w stanie własnym kapitałem sfinansować realizacje tych inwestycji ale znam takich wielu i wiem, że już wprowadzają takie udogodnienia. Jestem zdania, że nawet w trudnych czasach są tacy, którzy szukają możliwości polepszenia swoich warunków mieszkaniowych, albo tacy którzy nie chcą trzymać pieniędzy w bankach bo inflacja zrobi swoje. Dlatego zakup ziemi czy nieruchomości jest zawsze dobrą inwestycją. Trzeba jedynie być elastycznym na możliwości jakie daje rynek. Moja inwestycja w działki w na terenach mało popularnych, była pierwotnie ryzykowna, ale okazała się trafiona. Mogę więc sobie powiedzieć, że z miłości do ziemi zrobiłem doskonały interes, co polecam każdemu.
Czy wartość dzisiejszych nieruchomości jest realna?
Poza osiągalnością, a raczej nieosiągalnością kredytów jest ona dziś uzależniona od kilku innych czynników jak np. przepisy odrolnienia ziemi, dostępność nieruchomości dla deweloperów, opłacalność różnych innych rodzajów inwestycji no i oczywiście dynamika naszej sytuacji gospodarczej. Niestety przy dzisiejszej inflacji wzrost cen nieruchomości nie zabezpieczy nikogo przed nią całkiem, ale jednak bardziej niż inna forma inwestycji. Wiedzą o tym tak mali prywatni inwestorzy jak i duzi gracze rynkowi. Nieruchomości pozostaną najbardziej bezpieczną formą, świadczy o tym choćby rosnący indeks Urban.one. Nie obawiam się, aby ten trend inwestycyjny zmienił się kiedykolwiek.