Enfant terrible francuskiego biznesu kupuje Play, największą polską sieć telefonii komórkowej.
Największą polską sieć telefonii komórkowej kupuje Grupa Iliad należąca do Xaviera Niela, francuskiego miliardera, którego majątek magazyn „Forbes” wycenia na 8,8 mld dolarów (ok. 35 mld zł). Niel (25 sierpnia skończył 53 lata) to enfant terrible francuskiego biznesu. Ten idiom, dosłownie tłumaczony, oznacza niegrzeczne dziecko, ale używany jest do określania ludzi sprawiających kłopoty, takich jednak, którzy wybijają się ponad przeciętność. Niel im starszy, tym grzeczniejszy. Teraz często francuskie media porównują go ze Stevem Jobsem (nieżyjącym założycielem giganta komputerów i smartphonów Apple), a także ze słynnym Billem Gatesem, założycielem amerykańskiego Microsoftu. Słynie z faktu, że jest abstynentem. Nie pija też kawy. Gdyby był Amerykaninem, to jego życiorys już dawno stałby się kanwą wysokobudżetowego filmu. Zaczynał bowiem jako jeden z pierwszych hakerów w latach 80. Złapany przez francuskie służby poszedł na współpracę i stał się ich „chłopcem od brudnej roboty”. Włamywał się na ich zlecenia do komputerów i telefonów najważniejszych polityków, w tym legendarnego francuskiego prezydenta, z ramienia socjalistów, Françoisa Mitterranda.
We Francji działa pod marką Free. To drugi co do wielkości dostawca usług internetowych we Francji i trzeci operator komórkowy. Jest współwłaścicielem słynnej francuskiej gazety „Le Monde” i praw do słynnego hitu Franka Sinatry i właścicielem Monaco Telecom. Słynie z agresywnego prowadzenia interesów, na którym korzystają klienci. Wszędzie bowiem gdzie działa Niel, walczy z konkurencją oferując niższe ceny. Wrogowie biznesowi nadali mu zaszczytny tytuł „Niszczyciela marż”. Czy dokona także rewolucji cenowej na polskim rynku telefonii komórkowej i mobilnego internetu?
Niel jest dziś biznesmenem z misją. Twierdzi, że jego celem jest zaszczepienie we Francji internetowej kultury przedsiębiorczości. Widzi siebie w roli ewangelisty nowej gospodarki, która ma pozwolić utrzymać się Francji w grupie czołowych gospodarek świata. „On reprezentuje to, co przeraża biznesmenów, którzy dorabiali się w XX w. – wielkie pole bitwy między starą a nową gospodarką” – scharakteryzował go Cédric Manara, profesor prawa w Edhec, paryskiej szkole biznesu.
Niel nie działa jak wszyscy inni. To inni próbują go naśladować. Wyznacza trendy i tworzy całe gałęzie nowej gospodarki. Łamie schematy i chce uczynić swój kraj – Francję państwem takim jak Izrael, który bywa określany „narodem start-upów”, czyli nowych biznesowych projektów.
Przez seksbiznes do pieniędzy
Urodził się 25 sierpnia 1967 r w Créteil, niedużym (ok. 80 tys. mieszkańców) miasteczku niedaleko Paryża. Jego ojciec był „wiecznym studentem”. Przez 18 lat studiował prawo i medycynę, a matka w tym czasie, jako księgowa, utrzymywała rodzinę. Ojciec w końcu został konsultantem patentowym we francuskiej firmie farmaceutycznej. Uchodził za introwertyka. „Ze skorupy, w której się ukrywałem, wyciągnęła mnie młodsza siostra Weronika” – wspominał.
Kiedy miał 13 lat, ojciec kupił mu pierwszy komputer, Sinclair ZX81. Pokolenie dzisiejszych 40–50-latków, także w Polsce, wspomina ów sprzęt z rozrzewnieniem. Chociaż prezent nie miał monitora (musiał być podłączony do telewizora) i miał zaledwie 1 kilobajt pamięci, to zmienił jego życie. „To była jedyna rzecz na świecie, którą mogłem poprosić o zrobienie czegoś i to by to zrobiło” – wspominał po latach.
Karierę rozpoczął w wieku 16 lat, gdy porzucił szkołę i stworzył usługi czatu erotycznego dla Minitel, francuskiego prekursora branży internetowej. Właśnie szybkie porzucenie edukacji na rzecz biznesu sprawia, iż często porównywany jest do amerykańskiego giganta – Billa Gatesa, twórcy Windowsa, programu, bez którego większość użytkowników osobistych komputerów byłaby dziś bezradna. Mniej więcej w tym samym czasie włamał się do książki telefonicznej rządu i telefonu prezydenta, co pozwoliło mu zdobyć dostęp do niezliczonych kontaktów.
W 1992 r., mając 24 lata, był już milionerem. Rok później stworzył pierwszego francuskiego dostawcę usług internetowych, WorldNet, którego zdążył sprzedać siedem lat później, tuż przed pęknięciem bańki internetowej, za ponad 50 mln dolarów (200 mln zł). – Ludzie mówią, że miałem genialny pomysł – mówi. –Ale to nieprawda. Aby odnieść sukces w biznesie, trzeba mieć też odrobinę szczęścia. Ja miałem – dodaje.
Wiedzę wykorzystał do stworzenia własnej firmy, czatu erotycznego Minitel Rose. Był to informatyczny odpowiednik popularnych w latach 90. w Polsce sekslinii. Historia jak młody baron branży porno stał się potentatem internetowym, jest jedną z oryginalniejszych współczesnych karier biznesowych. Większość tego z biznesu sprzedał w 1997 r., zostawił sobie dwa peep show, jeden w Paryżu, a drugi w Strasburgu. W 2004 r. te biznesy zaprowadziły go do aresztu na kilka tygodni. Do jego domu przyszło po niego aż 30 policjantów.
Dostał zarzut stręczycielstwa, unikania podatków i działania na szkodę firm. Zapłacił 250 tys. euro grzywny, co pozwoliło mu uniknąć odsiedzenia dwóch lat w więzieniu. – Zrobiłem w życiu wiele głupich rzeczy, ale ta była najgłupsza – skomentował wyrok. Dlaczego będąc multimiliarderem w branży technologii, pozostał w biznesie erotycznym? – Nie obchodziło mnie to, co ludzie myślą. Jeśli martwisz się zaryzykować swoją reputację, to nie otwieraj firmy telekomunikacyjnej, która w agresywny sposób walczy o klienta – tłumaczy swoje motto.
Przyjaciele mówią, że fakt, iż policja wyprowadzała go z domu na oczach jego dzieci, bardzo go zmienił. „Niegrzeczny chłopiec” postanowił zrobić coś dla francuskiego społeczeństwa. Przyśpieszyć rewolucję internetową w gospodarce i w ten sposób zagwarantować, iż francuska gospodarka nie przegapi nowej rewolucji przemysłowej i nie da się przegonić głodnym sukcesu krajom, takim jak chociażby Korea Południowa. – Nie próbuję tylko zmieniać biznesu. Próbuję zmienić mentalność Francuzów – twierdzi.
Niektórzy mówią, że ma ukryte ambicje polityczne. On zaprzecza. – Lubię być outsiderem – przekonuje. I rzeczywiście nie widać po nim bogactwa. – Nie lubię ubrań. Nie lubię samochodów. Mam bardzo ładny dom. Ale na łodzi dostaję choroby morskiej – mawia. – Nie jestem niezwykły, to inni są dziwni – mawia kokieteryjnie. Nie jest snobem. – Możesz wydać pieniądze na dzieła sztuki, usiąść i gapić się na nie. Lub możesz użyć swoich pieniędzy, aby pomóc ludziom – przekonuje.
Jest bez wątpienia zakochany w Francji i Francuzach. – Francja to fantastyczny kraj. Jest między kulturą anglosaską i łacińską. Mamy trochę anglosaskiego rygoru i trochę dziwactw kultury latynoskiej – przekonuje.
Szpieg dla zabawy
Niedawno Niel ujawnił, że w latach 80. został zwerbowany przez francuskie tajne służby. Na ich zlecenie szpiegował francuskiego prezydenta Mitteranda (sprawował urząd w latach 1981–1995), a także szefa giganta samochodowego Renault. Werbunek nastąpił tak, jak to się dzieje zwykle na filmach. Został złapany na hakerstwie, czyli nielegalnym łamaniu zabezpieczeń. Włamywał się do sieci dekoderów Canal+, aby zdobyć kody i zarabiać na ich sprzedaży. Dzięki temu ludzie mogli taniej otrzymać dostęp do płatnej telewizji.
Hakerstwo było wówczas nową dziedziną i dlatego Niel dostał „propozycję nie do odrzucenia”. Nie trafi do więzienia, ale będzie musiał być użyteczny dla służb. Na liście jego celów był też wiceminister resortu bezpieczeństwa w czasach prezydentury Jacquesa Chiraca (1995–2002). – Nie byłem pracownikiem tajnych służb – mówi Niel. – Byłem kimś w rodzaju honorowego agenta, za swoje usługi nie brałem pieniędzy.
Miał wytłumaczyć służbom, co właściwie robią i nauczyć je rozumieć hakowanie, a także opracować metody łapania ludzi, którzy robili to co on. – Bardzo nas to bawiło. Robiliśmy to z entuzjazmem, dla śmiechu – mówi Niel.
Niszczyciel marż
W 1999 r. stworzył markę Free, po angielsku oznaczającą coś za darmo. W tym wypadku był to bezpłatny modem pozwalający łączyć się z Internetem. Firma zarabiała natomiast na połączeniach telefonicznych. W tamtym czasie bowiem większość użytkowników łączyła się z Internetem przez telefon. Jakość tych połączeń przypominałaby dzisiejszej młodzieży porównanie pierwszych aut tworzonych na początku XX w., do ich późniejszych modeli z lat 40. i 50. Później rozszerzył ofertę tworząc Freebox, pierwszą platformę oferującą telefon, Internet i telewizję. Od 2004 r. spółka córka Free, Iliad jest notowana na paryskiej giełdzie.
W branżę telefonów komórkowych wszedł w 2012 r. Było to mocne wejście. Za 22 euro (ok. 90 zł) można było otrzymać nieograniczoną liczbę połączeń i transfer danych miesięcznie. Dziś Free ma ponad 6,1 mln abonentów usług szerokopasmowych (czyli odbiorców Internetu) i ok. 12 mln abonentów telefonii komórkowej.
Jego biznesowy rywal Martin Bouygues porównywał Niela i jego ludzi do „Cyganów koczujących na trawniku” przed zamkiem, który on zbudował. Tego samego dnia, gdy Bouygues wypowiedział te słowa, Niel kazał wynająć ciężarówkę z napisem „nie jesteśmy Cyganami”, która zaparkowała przed jego siedzibą. Niel szybko wykorzystał szum związany z publiczną pyskówką dwóch miliarderow do promocji swojej sieci telefonii komórkowej – On ma zamek, ma wszystko, my jesteśmy nikim, pochodzimy znikąd – mówił Niel dziennikarzom, ubrany w dżinsy, z rozpiętą koszulą i potarganymi włosami. – Nie podoba nam się analogia do koczowania. Sugeruje ona, że jesteśmy nielegalnymi lokatorami. Jesteśmy pod jego zamkiem z kilofami. Rozłupiemy jego zamek na części i rozdamy kamienie Francuzom – przekonywał. Ten szoł sprawił, że pozyskał wielu klientów na start. Zakup usług Free był nie tylko świetnym interesem z powodu niskich cen. Był manifestacją antykorporacyjnej i antyestablishmentowej postawy.
Gdy dzięki niskim cenom zdobył miliony klientów, to natychmiast atakował establishment. – To po prostu pokazuje, do jakiego stopnia najbiedniejsi i najbardziej potrzebujący byli bici po głowie – krzyczał Niel podczas inauguracyjnej imprezy z okazji rozpoczęcia działalności przez jego telekom. Wzorował się w tym wypadku na wieloletnim szefie Stevie Ballmerze, który słynął z takich występów. Podobnie zresztą jak Steve Jobs. O ile Apple jednak i Microsoft pracują na jak najwyższe marże, to Niel robi co może, aby je niszczyć. „Wydoili cię jak krowy mleczne i teraz musisz dać swojemu operatorowi lekcję”. Pod takim hasłem walczył o klientów.
O szefach konkurencyjnych firm Niel mówi otwarcie: – Wychowali się w tych samych szkołach, chodzą na te same kolacje, przyjaźnią się. W takich okolicznościach konkurencja nie może istnieć.
– Francja miała swoją specyfikę – graczami na rynku, którzy zapewniali dostęp do Internetu byli operatorzy telekomunikacyjni, a wszyscy gracze na tym rynku byli francuskimi firmami. Mieli w zwyczaju, powiedzmy, dogadywać się ze sobą, a ceny tradycyjnie były bardzo wysokie – charakteryzował ówczesny rynek.
W 2010 r. zainwestował w firmę, która kupiła dwie trzecie francuskiego dziennika „Le Monde”, czyli po francusku świat. Dziennik przeżywał kłopoty i Niel do dziś lubi żartować, iż uratował świat. Gazeta była w tak słabej kondycji finansowej, że przez kilka tygodni nie była w stanie zapłacić dziennikarzom. Wysłał do zarządzania „Le Monde” swoją prawą rękę w Iliadzie, szefa sztabu, jak lubi go nazywać Michaëla Boukobzę. Cięcia kosztów, których tam dokonał, szybko przyniosły mu przydomek „Bazooka”. Niel dobrze rozumie, że aby oferować niskie ceny, biznes musi przede wszystkim opierać się na niskich kosztach.
Założył też Kima Ventures, fundusz inwestycyjny, tzw. Anioł Biznesu, który inwestuje od 50 do 100 start-upów rocznie. Jest również właścicielem katalogu wydawniczego francuskiego piosenkarza Claude’a Françoisa, który napisał singiel „Comme d’habitude” (czyli „Jak zwyke”), którego melodię rozsławił Frank Sinatra w swoim coverze pt. „My Way”.
Jego misja
W 2013 r. stworzył darmową uczelnię informatyczną, która szkoli 1000 programistów rocznie. Aby dostać się do tej szkoły, nie trzeba mieć wykształcenia. Niel jest konsekwentny. Szuka ludzi takich jak on sam. Kompetentnych, głodnych wiedzy i sukcesu, chcących ciężko pracować, ale niekoniecznie mających dyplomy prestiżowych szkół lub uczelni. – Jeżeli umiesz programować, to wtedy możesz tworzyć Wielkie Rzeczy – mawia Niel.
– Wszystko, czego potrzebujesz, to dowód, że masz od 18 do 28 lat” – powiedział kiedyś o kryteriach dobru w swojej szkole. – Nie potrzebujesz CV, a my nie chcemy wiedzieć nic o twojej przeszłości – mówi Niel. Szkoła otrzymuje około 70 tys. zgłoszeń rocznie. Pierwszy etap selekcji składa się z… gier online. – A następnie wrzucamy około 3 tys. młodych ludzi na głęboką wodę – mówi. – Pracują, bez przerwy, przez około 450 godzin w ciągu miesiąca. 1000 najlepszych, którzy udowodnią, że potrafią „pływać” w tej głębokiej wodzie, zostaje uczniami naszej szkoły – tłumaczy. Nieformalnym mottem szkoły są słowa Niela „pożegnaj się z konformizmem”.
Jego partnerką jest Delphine Arnault, 45-letnia córka słynnego miliardera Bernarda Arnaulta, najbogatszego Francuza, którego majątek wyceniany jest na 113 mld dolarów (czyli prawie pół biliona zł, więcej niż wynoszą dochody polskiego budżetu państwa). Rodzina Arnaultów znana jest z posiadania takich marek jak Christian Dior czy sieć sklepów Le Bon Marche.
Szansa dla kieszeni Polaków Play to najmłodszy polski operator telefonii komórkowej. Wystartował w 2007 r. w czasie, gdy ceny połączeń telefonii mobilnej i mobilnego Internetu należały w Polsce do najwyższych. Mieliśmy do czynienia z klasyczną zmową cenową trzech operatorów, którzy nie widzieli sensu ekonomicznego, aby rywalizować o klientów obniżając ceny. Pojawienie się Playa, który musiał wykroić sobie miejsce na rynku, doprowadziło do cięcia marż w Polsce i osiągnięcia cen takich jak w innych krajach. Właśnie dlatego filozofia Play musi odpowiadać Nielowi. To biznes, który wyrósł na takim samym pomyśle jak jego Free, czyli na obcięciu marż i zmniejszeniu skali „dojenia klientów”. Dziś Play ma ok. 15 mln wydanych kart SIM, co czyni go największym polskim operatorem. Niel nie byłby sobą, gdyby jednak chciał się zadowolić tylko utrzymaniem tej pozycji. Znając jego podejście do biznesu i temperament, możemy spodziewać się iż spróbuje wywołać w Polsce wojnę cenową. Portfele Polaków na takiej wojnie mogą na tym tylko zyskać. Mówi się o nim jak o rewolucjoniście, który dał technologię masom. To dzięki niemu szerokopasmowy Internet stał się dostępny dla zwykłych Francuzów. Jego szalony wyścig w kierunku, który sam nazywa „demokratyzacją technologii”, na tym się nie skończył. Był pionierem oferowania bezpłatnych sieci Wi-Fi, bezpłatnej komórki dla abonentów, tajnej broni, która dziś stała się standardem oferty telekomów na całym świecie. Niel rozumie pole bitwy w biznesie i dosłownie miażdży konkurencję swoimi innowacyjnymi koncepcjami. Pozostaje tylko czekać, jak postanowi zawalczyć o portfele i serca Polaków.