Internet, jaki znamy – wyszukiwarka, sklep online, serwis społecznościowy – to tylko „front” sieci. Pod spodem działa drugi świat: anonimowy, trudny do nadzoru, pełen rynków, które prosperują poza zwykłą kontrolą. To właśnie część znana jako darknet lub dark web. Choć stanowi stosunkowo mały fragment globalnej przestrzeni cyfrowej, jego wpływy ekonomiczne dynamicznie rosną.
Darknet to sieć nakładkowa – dostępna tylko przy użyciu specjalnych narzędzi (np. Tor, I2P, Freenet), której usługi i strony nie są indeksowane przez tradycyjne wyszukiwarki. Ukryte usługi (.onion) są przykładem tego, jak użytkownicy i operatorzy mogą działać w sposób trudny do wykrycia.
Choć technologie te powstały z idei ochrony prywatności, wolności słowa i anonimowej komunikacji, to wkrótce stały się także platformą dla działalności ekonomicznej – legalnej i nielegalnej.
Skąd się wzięły i dokąd zmierzają?
Od lat 90. rozwijano projekty takie jak Freenet, a wczesny Tor powstał w laboratoriach amerykańskiej Marynarki Wojennej i został publicznie udostępniony około 2002 r. Z czasem anonimowe sieci przekształciły się w terytorium bardziej komercyjne – z rynkami, płatnościami i „sprzedawcami”.
Dzisiaj nie mówimy już o czystym eksperymencie technologicznym: darknet stał się częścią gospodarki cyberprzestrzeni. I choć nadal trudno go zmierzyć precyzyjnie, coraz więcej danych sugeruje jego znaczący wpływ na globalny biznes.
Handel na darknetcie
Oto najważniejsze fakty, które mówią firmom: ignorowanie darknetu nie oznacza, że on zniknie.
• Liczba aktywnych usług ukrytych („hidden services”) w darknetcie jest szacowana na około 30 000.
• Ponad 60 proc. wszystkich stron badanych w jednym zestawieniu z 2015 r. okazało się hostować treści nielegalne – co wskazuje, że nielegalność jest znaczącą częścią darknetu.
• Handel narkotykami, sprzedaż skradzionych danych, usługi cyberprzestępcze – to tylko część oferty. Firmy muszą reagować nie tylko na frontowe zagrożenia, ale także na całe zaplecze „podziemnej” gospodarki.
• Płatności: kryptowaluty stały się podstawowym środkiem transakcji. Zapewniają anonimowość i relatywną odporność na regulacje.
Szukasz nowego domu, inwestycji, stylu życia? Z Agentem HMTV to proste! @PatrickNey
Rozmiary i liczby
Choć dane są przybliżone, pokazują skalę i dynamikę.
• W 2024 r. średni globalny koszt naruszenia danych („data breach”) dla firmy wyniósł 4,88 mln dol. – to wzrost o około 10 proc. względem poprzedniego roku.
• Firmy, które mniej skutecznie radzą sobie z wykrywaniem i ograniczaniem szkód, odnotowują koszty nawet powyżej 5 mln dol.
• Dla firm działających w USA koszt ten wzrastał do średnio 9,36 mln dol.
• W sektorze ochrony zdrowia koszt naruszenia danych wyniósł nawet 9,77 mln dol. średnio.
Te liczby jednoznacznie pokazują: firmowe ryzyko związane z aktywnościami darknetu i powiązanymi z nimi naruszeniami to realny koszt – nie tylko w sensie reputacyjnym, ale i finansowym.
Dlaczego firmy muszą zwracać uwagę na darknet?
1. Zagrożenie dla łańcucha wartości
Darknet to miejsce, w którym sprzedawane są skradzione dane klientów firmy, konta dostawców, narzędzia do włamań, malware-as-a-service. Te zasoby mogą być użyte przeciwko firmie – atak ransomware, wyciek bazy klientów, sabotaż. Firmy muszą uwzględnić ten element w strategii zarządzania ryzykiem.
2. Reputacja i utrata klienta
Gdy użytkownicy dowiadują się, że ich dane są na darknetcie, zaufanie spada. Firmy tracą klientów, co przekłada się na realne przychody. Z danych wynika, że wiele kosztów naruszeń powstaje w obszarze „straty biznesowej” (lost business).
3. Wzrost kosztów operacyjnych i technologicznych
Firmy muszą inwestować w monitoring, reagowanie na incydenty, ubezpieczenia cybernetyczne, szkolenia pracowników. Z raportów wynika, że firmy stosujące automatyzację i AI w detekcji naruszeń odnotowują niższe koszty.
4. Globalna skala – także dla Polski
Spośród użytkowników darknetu Europa stanowi około 28 proc. w szacunkach z 2025 r. – więc polskie firmy są w strefie wpływu. Rynki darknetowe nie znają granic państwowych, więc ryzyko jest międzynarodowe. W Polsce służby zauważają już rynki polskojęzyczne, a polskie firmy – podobnie jak zagraniczne – są narażone. Choć konkretne dane dotyczące polskich przedsiębiorstw są skąpe, to trend globalny oznacza jedno: brak działania to działanie przeciwko własnemu bezpieczeństwu.
Przykłady realnych firm i incydentów
• Firma działająca w sektorze transportu lotniczego: jedna z linii lotniczych poinformowała, że incydent techniczny związany z aktualizacją systemu ochrony doprowadził do anulowania tysięcy lotów i kosztów sięgających około 550 mln dol.
• Globalna analiza wskazuje, że organizacje stosujące narzędzia SI/AI mogły obniżyć koszty naruszenia nawet o 2,2 mln dol. w porównaniu z tymi, które ich nie stosowały.
• W przypadku firm polskich, choć nie ma ogólnodostępnych danych publicznych o kwotach, działania polskich służb pokazują, że już dziś istnieje rynek darknetowy dostosowany do języka i regionu – np. operacje DDoS-for-hire czy sprzedaż narkotyków w polskiej wersji darknetu z udziałem polskojęzycznych użytkowników.
Co firmy mogą i powinny robić?
• Monitorować dark web: to już nie tylko problem IT, ale element ryzyka biznesowego i reputacyjnego. Analizy darknetu (np. wykrycie ofert z danymi firmy, logami sprzedawców, narzędziami dla atakujących) to wczesny sygnał, że firma może być celem.
• Zintegrowana strategia cyberbezpieczeństwa: obejmująca nie tylko firewall i antywirus, ale także reagowanie na incydenty, szkolenia pracowników, zarządzanie dostawcami.
• Ubezpieczenia cybernetyczne: coraz więcej firm poszukuje polis, które pokrywają naruszenia danych, przerwy w działalności, odpowiedzialność prawną.
• Współpraca międzynarodowa i lokalna: polski sektor prywatny powinien współpracować ze służbami i firmami bezpieczeństwa, wymieniać informacje o zagrożeniach oraz brać udział w inicjatywach bezpieczeństwa cybernetycznego.
• Strategia reputacyjna i plan kryzysowy: naruszenie to nie tylko wyciek danych – to także komunikacja, reakcja medialna, utrata zaufania.
Liderzy do dzieła
Darknet nie jest abstrakcją ani marginalnym tematem dla działu IT – to rzeczywista część gospodarki cyfrowej, która jednocześnie stanowi ryzyko i koszt dla firm.
Kto zbuduje własną AI, będzie rządził światem! A Polska?
Kluczowe tezy dla liderów biznesu:
• Choć stanowi on stosunkowo mały fragment internetu, to jego tempo wzrostu i wpływ gospodarczy są znaczne.
• Firmy nie mogą myśleć tylko o powierzchownym świecie internetu – aktywność poza „surface webem” ma realne przełożenie na ich bilans, reputację i ryzyko operacyjne.
• Polska gospodarka cyfrowa, choć mniejsza niż rynki USA czy Niemiec, nie jest w izolacji – zagrożenia darknetowe są globalne i bezpośrednio dotyczą także firm działających w Polsce.
• Inwestycje w bezpieczeństwo, monitorowanie, świadomość i strategie reagowania to nie koszt „na zapas”, tylko fundament prowadzenia biznesu w erze cyfrowej.
Dla firm, które traktują darknet jako „problem IT”, a nie jako ryzyko biznesowe – cena może być wysoka. Ale te, które podejdą do tematu z rozwagą i proaktywnością, zyskają przewagę w świecie, w którym niewidzialne rynki i niewidzialne zagrożenia stają się coraz bardziej namacalne.
Co to tak naprawdę jest?
Darknet to nie mapa skarbca X-Files, ale techniczna rzeczywistość: sieć zaszyfrowana, ukryta i dostępna tylko za pomocą specjalnych narzędzi – najczęściej przez przeglądarkę Tor Browser („cebulowy” routing).
W uproszczeniu: ruch użytkownika przechodzi przez szereg węzłów, a każda warstwa odsłania kolejną – jak w cebuli – przez co trudno ustalić tożsamość użytkownika lub lokalizację serwera. Na darknetcie dominują adresy typu .onion, niedostępne dla zwykłych wyszukiwarek.
Handel w ukrytej sieci
Rynek darknetu wygląda jak równoległe rynki ekonomiczne: istnieją „marketplace’y”, sprzedawcy, kupujący, systemy reputacji, kryptowaluty pełniące rolę płatniczą. W 2022 r. ponad 2,5 mln osób dziennie odwiedzało ciemną sieć. Liczba ta wzrosła w kolejnych latach.
Liczbę stron ukrytych („hidden services”) w darknecie szacuje się na około 30 000. Około 60 proc. domen działających w darknecie zajmuje się działalnością nielegalną. Globalne przychody z działalności nielegalnej na darknetcie są szacowane nawet na 1,5 mld dol. rocznie.
W 2025 r. szacuje się około 17 mln unikalnych użytkowników miesięcznie dark webu, z czego Europa to ok. 28 proc., a Ameryka Północna – ponad 9 mln.
Kategorie produktów i usług
Wykraczają daleko poza klasyczny handel narkotykami. Najczęstsze segmenty to:
• narkotyki – syntetyczne i klasyczne,
• dane osobowe (loginy, hasła, karty kredytowe),
• broń i akcesoria przestępcze,
• usługi cyberprzestępcze: ransomware-as-a-service, sprzedaż exploitów, botnety,
• fałszywe dokumenty, podróbki, pranie pieniędzy.
Metody płatności: dominują kryptowaluty – np. Bitcoin – co znacznie utrudnia śledzenie transakcji.
Kto kontroluje tę sieć?
Nie ma jednego „króla” darknetu – to zdecentralizowana arena, w której dominują różnorodne grupy: operatorzy infrastruktury anonimowej, właściciele rynków darknetowych, sprzedawcy, kupujący oraz – po drugiej stronie – służby ścigania.
Darknet w Polsce
W niedawnej operacji przeciwko rynkowi DDoS-for-hire polskie służby aresztowały czterech administratorów i przejęły dziewięć domen.
Badania nad polskim rynkiem narkotykowym darknetu („Cebulka”) potwierdzają, że istnieją polskojęzyczne marketplace’y i że przestępczość online w Polsce korzysta z tej infrastruktury.
Polska również chroniona jest przez służby bezpieczeństwa przed cyberatakami państw – np. operacja przeciwko atakom z Rosji i Białorusi.
Znaczy to tyle: mimo że Polska nie jest światowym epicentrum darknetu, to nasze bezpieczeństwo i gospodarka już odczuwają skutki jego działania – użytkownicy, dane, rynki i płatności kryptowalutowe nie znają granic.