Advertisement

Fryderyk Bastiat

Co widać i czego nie widać

W ekonomii każdy czyn, zwyczaj, prawo lub instytucja nie pociąga zwykle jednego a wiele następstw. Z nich jedne są natychmiastowe – te widać, inne pojawiają się stopniowo – tych nie widać. Dobrze, kiedy możemy je przewidzieć. Między złym a dobrym ekonomistą jest tylko jedna różnica: pierwszy dostrzega i bierze pod uwagę skutki widoczne i bezpośrednie, drugi przewiduje również odległe. Ta różnica ma jednak zasadniczy charakter, gdyż prawie zawsze (skutki) bezpośrednie są odmienne od ostatecznych. Stąd zły ekonomista szuka niewielkiej aktualnej korzyści i przedkłada ją nad wielkie straty w przyszłości, dobry szuka korzyści trwałych, ryzykując nawet przejściowe ofiary. Podobnie jest w innych dziedzinach życia i moralności. Im słodsze pierwsze owoce, tym bardziej gorzkie kolejne. Przykładem – rozpusta, lenistwo, rozrzutność. Człowiek przyciągnięty przez to, co widać, nie nauczywszy się jeszcze sądzić po tym, czego nie widać, oddaje się zgubnym zwyczajom nie tylko przez słabość, lecz także przez wyrachowanie. To tłumaczy tak bolesną ewolucję ludzkości. U jej źródła leży ignorancja. Utwierdza się ona w swym postępowaniu, śledząc pierwsze jego następstwa, jedyne, jakie jest w stanie dostrzec. Dopiero później musi brać pod uwagę inne. Dwaj mistrzowie bardzo odmiennej natury, uczą ją tego: Doświadczenie i Przewidywanie. Doświadczenie działa skutecznie, lecz brutalnie. Uczy o skutkach naszych czynów, dając nam je odczuć – kiedy leżymy na stosie, musimy uwierzyć, że ogień pali. Tego surowego nauczyciela chciałbym, tak dalece, jak jest to możliwe, zastąpić łagodniejszym: Przewidywaniem. Dlatego zbadam skutki niektórych ekonomicznych poczynań, przeciwstawiając temu, co widać, to, czego nie widać. 

ROZBITA SZYBA 

Czy byliście kiedyś świadkami furii poczciwego mieszczanina, gdy jego niesforny syn zbił szybę? Jeżeli uczestniczyliście w tym przedstawieniu, z pewnością zauważyliście, że wszyscy widzowie, choćby było ich trzydziestu, pocieszali nieszczęśliwego właściciela słowami: „W pewnej mierze jest z tej straty jakiś pożytek. Takie wypadki sprawiają, że przemysł ma zajęcie. Wszak ludzie muszą z czegoś żyć. Co stałoby się ze szklarzami, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?”. W tych słowach odnajdujemy zastosowaną do najprostszego przypadku doktrynę, która, niestety, kieruje większością naszych ekonomicznych instytucji. W pełni zgadzam się ze zdaniem, że wypadek ten dostarczy pracy i zarobku szklarzowi. Przyjdzie on, zrobi, co do niego należy, zgarnie 6 franków i w sercu będzie dziękował niesfornemu dziecku. To widać. Ale jeżeli, jak to się bardzo często dzieje, dochodzi się do wniosku, że dobrze jest wybijać szyby, bowiem przyspiesza to obieg pieniądza i wspomaga przemysł, to muszę zakrzyknąć: „Stop”! To rozumowanie opiera się na tym, co widać, a nie uwzględnia, czego nie widać. Nie widać, że ponieważ nasz mieszczanin wydał 6 franków na jedną rzecz, nie będzie mógł nabyć innej. Nie widać, że mając do wymiany szybę, nie może wymienić swych sfatygowanych butów lub kupić nowej książki. Krótko mówiąc, wydałby swoje 6 franków, dając zatrudnienie innej niż szklarz osobie. Weźmy teraz pod uwagę przemysł jako całość. Szyba została zbita, szklarze i producenci szyb dostali 6 franków – to widać. Gdyby wypadek nie nastąpił, pieniądze poszłyby do innego przemysłu – tego nie widać. Zatem dla przemysłu jako całości obojętne jest, czy szyby są bite, czy nie. A jak wygląda rachunek naszego mieszczanina? W przypadku zbitej szyby wydaje on pieniądze i nie ma nic więcej niż poprzednio. Gdyby szyba nie została zbita, kupiłby nowe buty i mógłby się cieszyć i z butów, i z szyby. Ponieważ stanowi on część społeczeństwa, stwierdzamy, biorąc je jako całość, że traci ono wartość szyby. W ten sposób, uogólniając, dochodzimy do nieoczekiwanej konkluzji: „Społeczeństwo traci, gdy rzeczy są bezużytecznie niszczone”, i do stwierdzenia, które powinno zjeżyć włosy na głowie wszystkim zwolennikom protekcjonizmu: „Niszczenie, marnotrawstwo – nie przynosi korzyści gospodarce, nie daje zysku”. Cóż zatem powiecie panowie z „Monitora przemysłowego”, uczniowie poczciwego pana de Saint-Chamans*, który z taką precyzją wyliczył zyski, jakie odniósłby przemysł z pożaru w Paryżu, z racji konieczności odbudowy domów.  Przykro mi obalać ten zmyślny rachunek, tym bardziej że znalazł on zrozumienie w Parlamencie. Proszę jednak zrobić go raz jeszcze, licząc to, co widać i to, czego nie widać. Trzeba, aby czytelnik dobrze zrozumiał, że w scenie, którą przedstawiłem pod jego rozwagę, występują nie dwie, a trzy postacie. Pierwsza – nasz mieszczanin – reprezentuje konsumenta, pozbawionego przez zniszczenie swojego dobra. Druga – szklarz – to przedstawiciel producentów, który zyskuje wskutek wypadku. Wreszcie trzecia to szewc (lub przedstawiciel dowolnej innej dziedziny) z tej samej przyczyny ponoszący stratę. Ta trzecia osoba zawsze pozostaje w cieniu i symbolizuje to, czego nie widać. Ona jest nieodzowna, by zrozumieć, jak absurdalne jest dopatrywanie się zysku w zniszczeniu. Ona również, wkrótce, pouczy nas, iż nie mniej absurdalne jest szukanie korzyści w protekcjonizmie, który w ostateczności nie jest niczym innym jak częściową destrukcją. Jeżeli dokładnie przyjrzycie się argumentom na jego rzecz, znajdziecie tam jedynie przeróbkę tej popularnej maksymy: „Co stałoby się ze szklarzami, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?”.

Frederic Bastiat

Pewnie jakiś grudzień 1845 r. (w każdym razie dawno)

* August wicehrabia de Saint-Chamans (1777-1861) – deputowany i radca stanu, zwolennik protekcjonizmu.

Poprzedni artykuł

Najnowsze

Zielony lider logistyki

Dużo się mówi o rewolucji w handlu detalicznym. Zwykle zwraca się uwagę na innowacyjne aplikacje, szybkie płatności mobilne albo bezobsługowe sklepy....

Droga pełna przeszkód

Budownictwo to nie tylko kolejna gałąź gospodarki – to kwestia obronności, ochrony rynku pracy oraz uwolnienie od nadmiernej biurokracji. Takie...

Zaczęliśmy leczenie systemu

W świecie, w którym napięcia geopolityczne i kolejne kryzysy gospodarcze dominują medialnie, bezpieczeństwo zdrowotne coraz częściej spada na dalszy plan. A przecież...

Trudne lata przed nami

Kandydaci na prezydenta prześcigają się w pomysłach, które kosztują dziesiątki miliardów złotych. Tymczasem sytuacja finansów publicznych nie jest łatwa. Próbujemy...

Dlaczego Trump celowo „podpalił świat”

W to, że Donald Trump ma dobre intencje i naprawdę chce „Make America Great Again”, chyba nikt nie wątpi. Dlaczego...