Z Ryszardem Petru, ekonomistą, politykiem, rozmawia Kazimierz Krupa.
Co się będzie dalej działo w wyniku tego, co wyprawia prezydent Donald Trump?
To jest najważniejsze pytanie dzisiaj. Bo wpłynie to nie tylko na relacje z Unią Europejską, ale na relacje globalnie. Nie wiemy, jaka będzie reakcja poszczególnych państw. Jak zachowa się np. Japonia. To jest proces, który jeszcze potrwa. To jest zagrywka w stylu bardzo bezczelnej formy negocjacji. Tylko nie zawsze tego typu negocjacje się udają, Nie zawsze taka gra jest skuteczna z punktu widzenia własnych interesów. To, co możemy powiedzieć na pewno, to to, że Ameryka ucierpi. Już cierpi giełda i cierpi dolar amerykański. Pierwsze szacunki mówią o wzroście inflacji o 2 pp. w Stanach, a może być więcej. FED będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Nie sądzę, żeby obniżał w tej sytuacji stopy procentowe.
Chociaż się do tego przymierzał.
Wzrost inflacji niby ze względu na szok. Jaki jest wzrost ceł? Nie wiem, czy będzie długotrwały, ale może być, bo zmniejsza konkurencyjność Ameryki. Trudno mi wyobrazić sobie inny niż negatywny scenariusz dla gospodarki amerykańskiej. Byłbym nawet skłonny zaryzykować tezę, że to może być gwóźdź do trumny politycznej Donalda Trumpa. No bo wbrew pozorom kwestia ukraińska, tak nam bliska, jeżeli chodzi o kwestie wojny, to jest niebezpieczeństwo…
Ona nikogo w Stanach nie interesuje.
To prawda. Natomiast retoryka, że Ameryka będzie z powrotem wielka, że to jest dzień wyzwolenia, spowoduje, że Amerykanie zderzą się z wyższymi cenami, spowolnieniem gospodarczym i będą po prostu niezadowoleni. Oczywiście, to są procesy, jak wiemy, ale wszystko dzieje się szybko, co oznacza, że niektóre biznesy mogą już za kilka tygodni przestać działać. Poza tym mamy rewolucję technologiczną. W Europie sprzedaje się więcej samochodów elektrycznych z Chin niż amerykańskiej Tesli. Głęboko wierzę w tę rewolucję technologiczną, która nastąpiła. Samochód to jest dziś konstrukcja plus software. I ten software jest coraz ważniejszy. Chińczycy są w stanie zrobić i jedno, i drugie. Taniej i w podobnej jakości. Ameryka może na tym przegrać. Pytanie, jak my zareagujemy w relacjach z Azją. My jako Europa. Ja bym się nie obrażał na Azję. Musimy sprzedawać swoje produkty.
Życie nie znosi próżni.
Nie widzę powodu, żebyśmy nie szukali jakiegoś obniżenia kosztów współpracy, ale tak rozsądnie, dwustronnie, z Azją. Tak, żebyśmy mogli eksportować to, co dla nas ważne i szukać innych rynków zbytu. Chwilowo Ameryka stała się nieprzewidywalnym partnerem handlowym. Ale Europa nie powinna myśleć, jak przywalić Ameryce w zamian za to, że ona przywaliła nam, tylko skupić się na tym, jak zwiększyć swoją konkurencyjność, gdzie szukać nisz, nowych rozwiązań, jeżeli chodzi o kwestie handlu. Wbrew pozorom tego typu wstrząs jest zawsze szansą. Były takie dwa wstrząsy w ciągu dwóch miesięcy, taki szok, jeżeli chodzi o nasze sojusze, o kwestię Ukrainy. Dla nas jest to bardzo ważne, bo musimy móc się obronić sami. To jest klucz. Oczywiście cały czas wierzę w NATO, ale nie może być tak, że my nie wiemy do końca, jakie jest stanowisko sojusznika. Przestawienie na przemysł zbrojeniowy, na większą produkcję, na wspólne działania wojskowe wbrew pozorom jest dobre, bo trzeba być silnym, a nie musieć dzwonić do wujka o pomoc.
Europa, jak się obudzi, może z tego szoku wyjść wzmocniona?
Budzi się na pewno. Czy się obudzi w sposób właściwy, to zobaczymy. Ale to jest jakby pierwszy element tego wstrząsu, element geopolityczny. Chodzi o sojusze, o relacje z Rosją i tak dalej. Drugi element to jest właśnie ten ekonomiczny. Możemy zwiększyć swoją konkurencyjność. Kiedy zaczynaliśmy polską prezydencję, dyskutowaliśmy o tym, jakie hasło Polska powinna mieć, jakie tematy powinniśmy – my jako Polacy – narzucić w kwestii gospodarczej w Europie. Zaproponowałem deregulację, która nie była wtedy jeszcze modna. Jest za dużo przepisów, które nie pozwalają nam konkurować ze światem. Nie ma w tej sytuacji co powoływać zespołów, gadać, tylko potrzebne są szybkie działania, żeby Europa mogła odzyskać energię do działania. Bo pamiętajmy, że w Europie jest bardzo dużo starych pieniędzy, które żyją ze stopy zwrotu, a nie z ciężkiej pracy. Mają prawo do tego, oczywiście, natomiast chciałbym, żeby ci, którzy chcą z energią pracować, wymyślać, tworzyć, ryzykować, mieli taką możliwość, a nie żeby ktoś powiedział: za dużo ryzykujesz, nie rób tego.
Skansenem jesteśmy i nim zostaniemy.
Ale bardzo sympatycznym, eleganckim.
Europa zawsze będzie najlepszym miejscem do życia pod każdym względem: klimatycznym, kulturowym, infrastrukturalnym.
Gdyby w Stanach było dwa razy lepiej niż w Europie, to ja nie wiem, czy to będzie najlepsze miejsce do życia. Wierzę w efekt pieniądza. Jeżeli ktoś jest dwa razy bogatszy, to jednak ma znacznie lepsze usługi na przykład. Niemniej jednak ten wstrząs może być Europie przydatny. Uważam, że Donald Trump popełnił fundamentalny błąd, który uderza w Amerykanów. Mówi, że ten kraj przestał być przewidywalny. Jest to zaprzeczenie idei republikańskiej, które głosił Ronald Reagan, na których opiera się siła współczesnej Ameryki. Trump jest zakładnikiem swoich haseł wyborczych. Poza tym nie każdy przedsiębiorca nadaje się do zarządzania krajem. Trzeba widzieć całokształt i krwiobieg gospodarczy. Na pewno świat czeka wstrząs. I to jest jeden z najbardziej idiotycznych wstrząsów, jaki mamy.