Advertisement

Nie zmieniłbym nic

Z Mirosławem Niewiadomskim, śpiewakiem i artystą estradowym, rozmawiała Justyna Szymańska.  

Czy ze sztuki można godnie żyć? 

Można, i to całkiem dobrze. Wielu ludzi, zwłaszcza tych wykonujących bardziej „tradycyjne” zawody, jak lekarze czy prawnicy, często pyta mnie, czy można utrzymać się wyłącznie z muzyki. Ja sam od lat zajmuję się tylko tym i wiem, że da się z tego żyć godnie, ale nie jest to droga dla każdego. Kluczowe jest znalezienie własnej niszy, swojego miejsca w muzyce. Jeśli ktoś robi to, co wszyscy, wpada w rodzaj artystycznej fabryki – wykonuje utwory jak na taśmie produkcyjnej. Sztuka nie powinna tak wyglądać. Ja odnalazłem siebie w połączeniu muzyki klasycznej z rozrywkową. Dzięki temu koncertuję wszędzie, a każda scena to nowe wyzwanie i nowa publiczność.  

Czego potrzeba, żeby można było ją uprawiać nie tylko dla przyjemności?

Przede wszystkim determinacji i pracowitości. Talent to jedno, ale jeśli nie idą za nim konsekwencja i upór, trudno mówić o sukcesie. Każdy artysta – muzyk, aktor, malarz – musi zarabiać na życie. W końcu to zawód jak każdy inny, choć często postrzegany jako coś niezwykłego, wręcz romantycznego. Ale bez pasji nie da się tego robić. Publiczność czuje, czy artysta jest w pełni zaangażowany, czy tylko „odpracowuje” koncert. Ja na scenie zostawiam całe serce. Największą nagrodą są dla mnie reakcje ludzi – ich emocje, wzruszenie, radość.  

Co w koncertowaniu cieszy najbardziej, a co uwiera?

Największą radość sprawia mi publiczność. Ten moment, gdy wychodzę na scenę i zanim jeszcze zaśpiewam pierwszą nutę, widzę i słyszę ekscytację ludzi. Czasem prowadzący koncert podkreśla, że gdy pojawiam się na scenie, reakcja widowni jest wyjątkowa. To dla mnie ogromna satysfakcja, bo oznacza, że moja muzyka i moja obecność coś dla nich znaczą.  

A co uwiera? Podróże. Często pytają mnie na Instagramie czy Facebooku: „Jak pan to robi? Wczoraj Koszalin, dziś Rzeszów?”. No właśnie – to jest to, co potrafi zmęczyć. Trasy koncertowe są wymagające, przejazdy długie, a czasem zdarza się, że jednego dnia gramy w jakimś miejscu, a następnego trzeba pokonać kilkaset kilometrów do kolejnego.  

Jakie były kluczowe momenty w Pana edukacji muzycznej?

Myślę, że tych momentów było kilka, ale najważniejszy to chyba ten w liceum, kiedy zapisałem się do chóru mieszanego. Początkowo nie traktowałem tego jako czegoś więcej niż szkolną aktywność, ale szybko dostałem pierwsze partie solowe. Wtedy zrozumiałem, że śpiew to coś, co sprawia mi prawdziwą radość.  

Pani prowadząca chór zaproponowała mi zdawanie na wydział wokalno-aktorski w Łodzi. To było dla mnie zaskoczenie, bo grałem na różnych instrumentach i jeszcze nie do końca wiedziałem, w którą stronę chcę iść. Ale zawsze inspirowali mnie artyści, tacy jak Elvis Presley, Frank Sinatra, Michael Jackson – muzyka i ruch sceniczny były dla mnie magią.  

W końcu podjąłem decyzję o studiach wokalnych. Na początku, jak wielu studentów, musiałem dorabiać – śpiewałem na różnych wydarzeniach, nawet na weselach. Później trafiłem do Teatru Wielkiego w Łodzi i spędziłem tam siedem lat. To był czas intensywnej nauki, ale w końcu poczułem, że teatr mnie ogranicza. Chciałem więcej – nie tylko operowych arii, ale także repertuaru, który sam czułem. Tak powstał pomysł na połączenie muzyki klasycznej z rozrywkową.  

Czy kiedykolwiek korzystał Pan z muzyki jako narzędzia terapeutycznego?  

Dla siebie – być może nieświadomie. Śpiew mnie uspokaja, tak samo jak trening na siłowni – uwalnia emocje, pozwala zebrać myśli. Ale dla innych – zdecydowanie tak. Dostaję wiadomości od fanek, które piszą, że mój głos je wycisza, pomaga się zrelaksować, czasem nawet lepiej zasnąć. To dla mnie największy komplement, bo oznacza, że moja muzyka naprawdę na kogoś wpływa.  

Jakie dźwięki z dzieciństwa najbardziej utkwiły Panu w pamięci?  

Disco-ballowe przeboje, które w latach 80. i 90. były wszędzie. Ale najbardziej w pamięć zapadł mi Elvis Presley i „Can’t Help Falling in Love” – ten utwór do dziś ma dla mnie wyjątkowe znaczenie.  

Jakie ma Pan marzenia niezwiązane z muzyką? 

Motoryzacja to moja druga pasja. Mam kilka samochodowych marzeń, ale nie będę zdradzał szczegółów. Czasem z kolegami kupujemy auta i handlujemy nimi – to takie moje małe hobby.  

Gdzie można Pana posłuchać w najbliższym czasie?  

Od 27 lutego do 18 marca trwa moja solowa trasa koncertowa „Mirosław Niewiadomski Kameralnie”, której organizatorem, producentem i pomysłodawcą jest Agencja Brussa. To wyjątkowy projekt – repertuar wybrała publiczność, a koncerty odbywają się z towarzyszeniem pięcioosobowego zespołu, w pełni na żywo.  

Szczegółowy harmonogram koncertów oraz bilety można znaleźć na stronie Agencji Brussa, ale warto się pospieszyć – w niektórych miastach miejsca szybko się kończą. To będzie niezwykła trasa, pełna emocji i muzycznych niespodzianek!  

Najnowsze

Nie musi być dużo, byle mądrze

Z Robertem Gwiazdowskim, prawnikiem, ekonomistą, wykładowcą akademickim, rozmawia Kazimierz Krupa. Dla gospodarki na tym etapie rozwoju, który my teraz mamy,...

Deregulacja – potrzeba, fanaberia czy konieczność?

Aktualnie świat polskiego biznesu żyje propozycją premiera Donalda Tuska skierowaną do Rafała Brzoski reprezentującego polskich przedsiębiorców - otwarcia polskiej...

Więcej metrów do kupienia na kredyt w nowym roku

Pół roku temu eksperci RynekPierwotny.pl obliczali, jaki metraż nowego „M” można kupić za kredyt. Warto sprawdzić, czy sytuacja się...

Technologie zmieniają zasady gry na rynku wynajmu mieszkań

Branża wynajmu mieszkań, szczególnie krótko- i średnioterminowego, przechodzi obecnie ogromną transformację, a technologia odgrywa w tym procesie kluczową rolę....

Wpływ emocji na decyzje inwestycyjne

Inwestowanie to proces, który z natury wiąże się z ryzykiem. Wiele osób podejmuje decyzje inwestycyjne, kierując się różnymi czynnikami – od analizy...