Advertisement

Składka rodem z komuny

Rząd zamierza utworzyć Fundusz Ochrony Rolnictwa, mający chronić rolników przed niewypłacalnością podmiotów nabywających ich produkty. Te ostatnie będą płacić nową składkę. Jak duże będą przez to podwyżki cen żywności? Z Markiem Zuberem, wykładowcę w Akademii WSB, rozmawia Beata Tomczyk.

Czy Fundusz Ochrony Rolnictwa to dobre rozwiązanie?

Zgadzam się z tym, że mamy takie branże w gospodarce, które wręcz powinny być dodatkowo chronione właśnie ze względu na ich charakter, wagę i rangę. To, że są strategicznymi branżami. Z pewnością taką branżą jest też rolnictwo. Bez własnych zasobów i rezerw możemy mieć bardzo poważne problemy wtedy, kiedy dzieje się coś nadzwyczajnego. Po lutym zeszłego roku, czyli po eskalacji wojny na Wschodzie, nikt już co do tego nie ma wątpliwości. Więc jest to bardzo specyficzna branża. Ale zaproponowane przez resort konkretne rozwiązanie jest rodem z komuny. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Być może taki fundusz rzeczywiście ma sens. Ale dlaczego ma być zasilany środkami finansowymi w taki sposób? Jeżeli jakiś rolnik, jakiś producent rolny, boi się w związku z ryzykiem odbiorcy – to niech sam te składki płaci. Jeżeli boi się pani, że ktoś ukradnie jej samochód, to pani, jako właściciel tego samochodu, płaci składkę ubezpieczeniową sama, bo to jest pani ryzyko. Znam bardzo wiele osób, które są dzisiaj producentami rolnymi, mniejszymi czy większymi rolnikami – oczywiście są w różnej sytuacji życiowej, najczęściej niezłej. Sprzedają swoje produkty bardzo pewnym odbiorcom, na przykład bezpośrednio do wielkich sieci sklepów. I prawdopodobnie nie płaciliby składek, które miałyby ograniczyć ryzyko związane z niepłaceniem, bo nie ma takiego problemu. Standing i rating ich odbiorcy jest bardzo wysoki. To dlaczego ktoś ma zmuszać mnie jako odbiorcę do tego, żebym płacił więcej? Nie wiemy tak naprawdę, ile ta żywność może zdrożeć. Wszystko jedno. Ale dlaczego mam być jako kupujący tę żywność zmuszony do płacenia więcej, skoro być może wielu rolników nie ma dzisiaj problemu z ryzykiem związanym z niewypłacalnością tego, komu sprzedają produkty? W przeciwnym razie niech szuka takich odbiorców swoich towarów, którzy po prostu zagwarantują mu większe bezpieczeństwo.

Czy istnieje alternatywne rozwiązanie dla takiego funduszu?

Rozumiem specyficzny charakter produkcji rolnej, ale Polska wieś nie wygląda już tak, jak 20 lat temu. To nie są bardzo mało zarabiający, bardzo drobni wytwórcy żywności. Polska wieś bardzo się zmieniła. Co prawda w wielu obszarach w dalszym ciągu traktowana jest inaczej, na czele ze składkami emerytalnymi. Cały czas mamy KRUS. Składka KRUS-owska jest dużo niższa niż minimalna składka ZUS-owska. To też zresztą jest temat do dyskusji. I teraz mamy sytuację, w której ewentualny koszt – bo na pewno nie będzie tak, że 100 proc. producentów rolnych uważa, że potrzebują dzisiaj dodatkowego ubezpieczenia – jest narzucany mnie, czyli kupującemu, a nie obciąża się nim tego, kogo dotyczy ryzyko prowadzenia jego działalności, czyli rolnika. Dobrze, twórzmy wspomniany fundusz, ale to niech rolnik płaci składki, jeżeli uzna, że te składki trzeba płacić.

Jakie są obecnie największe zagrożenia dla rolników? Czy kwestie problemów wypłacalności kontrahentów to tylko czubek góry?

Nie, to nie jest dzisiaj największy problem. Z całą pewnością. Biorąc pod uwagę wartość produkcji rolnej w Polsce, mało kto pamięta o tym, że rolnictwo to największa gałąź polskiego eksportu. Nie sektor automotive, nie meble, nie duże AGD, tylko właśnie rolnictwo. Nie mamy oczywiście jeszcze pełnych danych za 2022 rok, ale ponad 30 miliardów euro stanowi sprzedaż produktów rolnych z Polski na zewnątrz. W związku z tym mówimy o naprawdę bardzo dużym biznesie. I jeżeli rząd twierdzi, że te 167 mln zł zebrane na fundusz wobec tych obrotów, które są dzisiaj na rynku, czyli też wartości produkcji, która jest tworzona przez rolników – to jakiś istotny element… No nie jest. Potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której jakiś rolnik dostarcza wszystkie produkty w jedno miejsce, ten ktoś nie płaci, zatem jest to dla niego dramat, który może oznaczać jego upadłość. Tak, mikroekonomicznie te problemy będą, ale z perspektywy makroekonomii biorąc pod uwagę producentów rolnych w Polsce, na pewno nie jest to dzisiaj największym wyzwaniem. Jeżeli już, to bardziej zwróciłbym uwagę na cykl płatności, czyli na okres płacenia za produkty. Pewnie to może być większym problem makroekonomicznie. Ale myślę, że dzisiaj największym problemem polskiego rolnictwa jest oczywiście wzrost kosztów, wynikających przede wszystkim z nośników energii i z kosztów pracy. Przecież rosnące wynagrodzenia dotyczą także pracowników sezonowych. Dzisiaj nikt już nie będzie zbierał np. wiśni czy czereśni, bo tutaj trudno zautomatyzować te zbiory za 5 czy 8 zł za godzinę.

Drugim problemem jest wciąż za mały proces tworzenia – może to określenie nie jest precyzyjne – związków producenckich. Czyli tego, że rolnicy zrzeszają się po to, żeby większą grupą występować wobec kupujących ich różnego rodzaju towary. Patrząc na całą polską wieś, to te związki producenckie w różnych branżach są na różnym poziomie. W produkcji jabłek wygląda to lepiej, istnieją tu wielcy producenci, którzy samodzielnie i dobrze potrafią negocjować ceny z największymi odbiorcami. Ale mamy bardzo, bardzo wiele takich obszarów, gdzie jednak ci rolnicy za mało się zrzeszają, przez co ich siła przetargowa w zderzeniu z pośrednikami albo końcowym odbiorcą jest dużo, dużo mniejsza. A po drugie wyższe są koszty. Bo jeśli kupujemy jedną maszynę, a dzisiaj te maszyny potrafią kosztować miliony złotych, i korzysta z nich wielu rolników w swoich gospodarstwach, albo alternatywa: jedno gospodarstwo kupuje taką maszynę, ale jest ona zdecydowanie za duża w stosunku tego gospodarstwa – to wiadomo, że efektywność związana z zakupem tej maszyny, nawet uwzględniając środki unijne, które przecież bardzo mocno wspierają zakup tego nowoczesnego sprzętu – jest dużo mniejsza. Więc to też jest wielki problem. Rosnące koszty i właśnie to, że wciąż jeszcze ten element zrzeszania się w grupy producenckie jest w Polsce zbyt mało realizowany .

Cała rozmowa (wideo)
na www.fmc27news.pl

Najnowsze

Nieoceniona moc różnorodności

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co sprawia, że niektóre firmy nieustannie są na czele innowacji, podczas gdy inne pozostają w tyle?...

W poszukiwaniu dodatkowego zatrudnienia

Polski rynek pracy zmienia się dynamicznie, a najnowsze dane pokazują, że coraz więcej osób decyduje się na dodatkowe źródła zarobku....

Zwiększyć reprezentację kobiet na wyższych szczeblach zarządzania

Różnorodność płciowa to kluczowy element efektywności przedsiębiorstw. Pozwala ona budować inkluzywną kulturę organizacji. Dzięki niej firmy są lepiej dopasowane...

Rola liderów w zarządzaniu różnorodnością

Współczesne organizacje coraz częściej dostrzegają znaczenie różnorodności i inkluzywności, uznając je za istotne elementy kultury organizacyjnej, które wpływają na innowacyjność,...

Pracowity czas dla organów podatkowych

Końcówka roku jest czasem intensywnej pracy dla organów podatkowych. Pracownicy urzędów skarbowych bacznie przypatrują się zwłaszcza tym zobowiązaniom, które...